LudzieDennis Rader – jego morderstwa inspirowały nawet pisarzy horrorów

Dennis Rader – jego morderstwa inspirowały nawet pisarzy horrorów

Dennis Rader – jego morderstwa inspirowały nawet pisarzy horrorów
Źródło zdjęć: © Zdjęcie policyjne z lutego 2005 roku / Getty Images

18.08.2016 16:52, aktual.: 18.08.2016 18:10

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Ten niczym niewyróżniający się mężczyzna o pospolitej twarzy urzędnika bankowego przez lata prowadził podwójne życie. W pierwszym był pracownikiem samorządowym i przykładnym ojcem rodziny, a w drugim – zwyrodniałym seryjnym mordercą, który w latach 1974-1991 zabił dziesięć osób w hrabstwie Sedgwick w stanie Kansas (USA).

Jego historia zainspirowała Stephena Kinga, najsłynniejszego amerykańskiego twórcę horrorów, do napisania noweli „Dobre małżeństwo”.

18 sierpnia 2005 roku Dennis Rader został skazany na dziesięciokrotną karę dożywotniego więzienia. Morderca uniknął kary śmierci tylko z tego względu, że swoje okrutne zbrodnie popełnił przed rokiem 1994, kiedy to w Kansas przywrócono wykonywanie kary głównej.

ZOBACZ TEŻ:

1 / 8

Skrępować, torturować, zabić

Obraz
© Zdjęcie radera z 1963 roku / murderpedia.org

Morderca nazywany był przez media „BTK” - sam określił się tak w wysyłanych do prasy i policji listach, w których opisywał szczegóły zbrodni. Był to skrót od pierwszych liter metod, jakie stosował: bind – skrępować, torture – torturować i kill – zabić.

Po raz pierwszy zabił 15 stycznia 1974 roku. Tego dnia jego ofiarą padła czteroosobowa rodzina Otero mieszkająca w mieście Witchita: 38-letni Joseph, 34-letnia Julia i dwójka z ich pięciorga dzieci – 11-letnia Josephine i 9-letni Joseph Junior. Zostali uduszeni sznurami od żaluzji. Wszystkie ciała były skrępowane. Zwłoki znalazł po powrocie ze szkoły 15-letni Charles Otero.

Policji udało się ustalić, że nieznany wówczas jeszcze sprawca w trakcie morderstw odczuwał przyjemność seksualną, na podłodze obok zwłok znaleziono ślady nasienia.

ZOBACZ TEŻ:

2 / 8

Kolejna ofiara

Obraz
© Ofiary Dennisa Radera

Na podstawie zeznań sąsiadów sporządzono portret pamięciowy potencjalnego zabójcy. Niestety, poszukiwania mężczyzny zakończyły się niepowodzeniem.

W niespełna trzy miesiące później, 4 kwietnia 1974 roku, zwyrodnialec zaatakował po raz drugi. Tym razem jego ofiarą padła 21-letnia Kathryn Bright. Kobietę znaleziono martwą w jej domu w Witchita. Została uduszona. Obnażone ciało nosiło także ślady od licznych ciosów nożem. I w tym razem dla policji jedyną wskazówką mogły być ślady DNA sprawcy, pozostawione na podłodze.

ZOBACZ TEŻ:

3 / 8

Zabił po trzyletnim „urlopie”

Obraz
© W latach 70. Dennis Rader placował jako ochroniarz / murderpedia.org

Atmosfera w Witchita stała się bardzo duszna. Przerażeni ludzie przemykali szybko ulicami miasta, a po powrocie do domów zamykali drzwi na wszystkie zamki, nie zapominali także o oknach. Sprawdzali też stan kabli telefonicznych (ich przecięcie było swoistą „wizytówką” mordercy).

Zbrodniarz bawił się jednak z nimi w kotka i myszkę. Po dwóch zabójstwach zrobił sobie trzyletnią przerwę.

Kolejny raz zaatakował 17 marca 1977 roku. I tym razem ofiarą mężczyzny padła młoda kobieta. Była to 26-letnia Shirley Vian, którą zboczeniec udusił przy pomocy plastikowej torby. Trójkę jej dzieci zamknął wcześniej w szafie. Gdy się z niej wydostały, natychmiast zawiadomiły policję.

Ich zeznania uszczegółowiły portret pamięciowy bandyty, ale podobnie jak poprzednio, akcja policji zakończyła się fiaskiem.

ZOBACZ TEŻ:

4 / 8

Morderca sam zadzwonił na policję

Obraz
© Zdjęcie z prawa jazdy radera z 2000 roku / murderpedia.org

Rozzuchwalony bezkarością uderzył po raz czwarty. Tym razem sam podał policji nazwisko swojej ofiary – 25-letniej Nancy Fox. Na komisariat zadzwonił z budki telefonicznej, którą funkcjonariuszom udało się dość szybko namierzyć. Uzyskali oni także obszerne zeznania świadków, którzy widzieli mężczyznę (jak zeznali – blondyna), który korzystał z telefonu w czasie, gdy odbywała się rozmowa mordercy z policją.

I tym razem śledztwo policji nie przyniosło jednak żadnych pozytywnych rezultatów.

Morderca zaprzestał działalności na prawie osiem lat. Wrócił do zabijania 27 kwietnia 1985 roku. Tego dnia jego ofiarą stała się 53-letnią Marine Hedge. Rozpoczął się kolejny cykl zbrodni Radera. Już ostatni cykl.

ZOBACZ TEŻ:

5 / 8

W łamigłówce ujawnił swoje nazwisko i adres

Obraz
© Charlie Otero miał tylko 15 lat, kiedy znalazł zwłoki swoich rodziców i dwójki rodzeństwa. Na zdjęciu podczas procesu Radera (obok stoi swojej młodszej siostry Carmen) / Getty Images

Rok po śmierci Marine Hedge zginęła 28-letnia Vicky Wegerle, a pięć lat później, 19 stycznia 1991 roku, 62-letnia Dolores Davis, najstarsza, a zarazem ostatnia ofiara Radera.

Zbrodniarz nie zamordował już nikogo, ale po latach milczenia zaczął w 2004 roku bombardować policję i prasę swoimi listami. To one przyczyniły się jego ujęcia.

W marcu 2004 roku mężczyzna przesłał do lokalnej telewizji zagadkę. W łamigłówce znajdowało się kilkadziesiąt ukrytych (zaszyfrowanych) słów i cyfr, a w nich grupa liter układających się w słowa „D. Rader” i numer 6220, który był numerem domu mordercy.

Choć śledczym nie udało rozwiązać się łamigłówki, byli już na tropie przestępcy, a to dzięki dyskietce, jaką w lutym 2004 roku wysłał do telewizji Witchita.

ZOBACZ TEŻ:

6 / 8

Zdradziło go DNA

Obraz
© Sierpień 2005 roku, Rader prowadzony przed sąd / Getty Images

Dyskietka, zawierająca wynurzenia Dennisa Radera o jego zbrodniach, była wcześniej używana. FBI przeanalizowało usunięte treści, które wskazały Radera jako potencjalnego mordercę. Mężczyzna został objęty obserwacją policyjną.

Śledztwo nabrało rozpedu. Zgromadzony na miejscach zbrodni bogaty materiał genetyczny porównano z DNA córki Radera – Kerri. Wyniki jednoznacznie wskazały sprawcę morderstw. Rader został aresztowany.

27 czerwca 2005 roku przyznał się do zabicia dziesięciu osób. Przed sądem złożył obszerne zeznania. Obszerne i wstrząsające.

ZOBACZ TEŻ:

7 / 8

Narzędzia zbrodni nosił w torbie sportowej

Obraz
© Dzieci i mąż zamordowanej 30 lat wcześniej Vicky Wegerle wysłuchują orzeczenia sądu w sprawie przeciwko Dennisowi Raderowi / Getty Images

Do każdego mordu przygotowywał się długo i metodycznie. Śledził potencjalne ofiary i badał tryb ich życia. Był cierpliwy.

Gdy nadchodził odpowiedni czas, pakował do sportowej torby wszystkie potrzebne narzędzia: pistolet, taśmę, linę oraz kajdanki.

Udawał gwałciciela, chcąc wzbudzić w ofiarach przekonanie, że odejdzie po zaspokojeniu swoich chorych żądz. Część z nich, licząc na uratowanie życia, dawała się nawet dobrowolnie skrępować.

Gdy ofiary zdane były już całkowicie na łaskę Radera, morderca pastwił się nad nimi bardzo długo. Dusił je, a gdy traciły przytomność, czekał aż się ockną, by ponowić tortury. Upiorny rytuał powtarzał się wielokrotnie aż do chwili, gdy znudzony zboczeniec decydował się już nie popuścić pętli.

ZOBACZ TEŻ:

8 / 8

Wpadł, bo miał... za dużo czasu

Obraz
© Getty Images

Pozostało do wyjaśnienia tylko jedno – dlaczego po latach zdecydował się przypomnieć o sobie i swoich morderstwach. Przecież policja nigdy nie wpadła na jego trop, mógł po cichu i nie niepokojony przez nikogo żyć dalej.

Jak zeznał Rader, były dwa tego powody. Pierwszym okazała się wydana w roku 2004 książka pt. „Koszmar w Wichita. Polowanie na dusiciela BTK”, która fałszywie, jego zdaniem, przedstawiała obraz wydarzeń. Drugi powód wzbudził osłupienie sądu. „Byłem znudzony. Moje dzieci dorosły i miałem znacznie więcej czasu niż wcześniej” – wyjaśnił na rozprawie Rader.

W sierpniu sąd skazał go na dziesięciokrotną karę dożywocia. Zgodnie z amerykańskim prawem, Dennis Rader będzie mógł skorzystać z warunkowego zwolnienia w… 2180 roku, po odbyciu 175 lat kary więzienia.

ZOBACZ TEŻ:

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (2)