Męskie sprawyGdy mężczyzna jest w domu bity

Gdy mężczyzna jest w domu bity

Mężczyzna jako ofiara przemocy domowej to częsty powód do drwin. Trudno się zatem dziwić, że wielu panów, którzy padają ofiarami terroru psychicznego, a także fizycznych prześladowań, nie opowiada nikomu o swoich problemach. Wolą dalej znosić upokorzenia niż mierzyć się ze złośliwymi komentarzami. Tymczasem nie jest to problem marginalny.

Gdy mężczyzna jest w domu bity
Źródło zdjęć: © Shutterstock.com

18.10.2016 16:42

Billboardy, na których widniał wizerunek zmaltretowanej kobiety z podpisem „Bo zupa była za słona” - to element jednej z najmocniejszych przeprowadzonych w Polsce kampanii zwracającej uwagę na problem przemocy domowej. Ofiary zyskały w ramach tej akcji twarz pobitej kobiety oraz posiniaczonego dziecka. Przekaz miał wstrząsnąć odbiorcą i jednocześnie zwrócić uwagę na ważki problem – dramat kobiet i dzieci, który rozgrywa się często w czterech ścianach bez udziału świadków. Nie ma wątpliwości, że ofiarami padają najczęściej kobiety i dzieci. Systematycznie rośnie jednak świadomość, że nie tylko oni. Problem mężczyzn jako ofiar przemocy domowej wciąż pozostaje jednak tematem tabu – i to niezależnie od szerokości geograficznej.

Boją się mówić

Dokładną skalę zjawiska trudno ocenić. Wielu panów, którzy są nękani psychicznie lub po prostu bici, boi się o tym choćby zająknąć. Nie wspominają o problemie ani znajomym, ani tym bardziej nie zgłaszają tego żadnym organom. Motywacja niemal zawsze jest taka sama – obawiają się, że oprócz tego, że będą musieli zmagać się z problemami w domu, staną się dodatkowo obiektem niewybrednych żartów. Niektórzy sądzą, że opowiadanie o sprawie nie ma żadnego sensu, bo i tak nikt nie da wiary ich opowieściom. Wielu woli zatem cierpliwie znosić upokorzenia.

Według szacunków różnych działających na świecie organizacji, które zajmują się tym zagadnieniem, dysproporcja pomiędzy odsetkiem aktów przemocy dokonywanych wobec kobiet, a tych, których ofiarami stają się mężczyźni, nie jest aż tak znacząca. Z opublikowanego niedawno w Wielkiej Brytanii raportu wynika, że na 1,2 miliona przypadków przemocy domowej, które miały miejsce na terenie Anglii i Walii w latach 2011-2012, aż 40 procent ofiar stanowili mężczyźni. To oznacza, że aż co dwudziesty mężczyzna doświadcza tam agresji we własnym domu.

Simon – symbol udręczonych mężczyzn

Przemoc domowa, której ofiarami stają się mężczyźni, może przybierać różne formy. Może mieć charakter werbalny, ale również zyskiwać postać wrogości fizycznej. Dziennik „The Daily Telegraph”, przy okazji publikacji jednego z ostatnich raportów dotyczących przemocy domowej, przytoczył przykład 47-letniego mężczyzny, który przez 17 lat swojego małżeństwa był maltretowany przez swoją drugą połówkę. Żona biła talerze na jego głowie, wylewała na niego gorące napoje. Wszystko działo się na oczach trojga ich dzieci.

– Nigdy nie myślałem o tym jak o przemocy domowej i myślę, że podobnie to wygląda w przypadku wielu innych mężczyzn – powiedział Simon, który z oczywistych względów nie zgodził się na ujawnienie swoich pełnych danych. – Wszystko najczęściej zrzuca się na huśtawkę nastrojów. Do tego często dochodzi myślenie, że jeśli się odejdzie, to zapadną krzywdzące decyzje dotyczące opieki nad dziećmi.

Obraz
© Shutterstock.com

Na tym się nie skończyło. Wkrótce dzieci prześladowanego mężczyzny zaczęły brać przykład z matki. Simon wyznał, że pewnego dnia jego najmłodsza latorośl przyszła do kuchni i zbiła talerz na jego głowie. Dzieci, przez lata obserwując zachowanie swojej matki, uznały, że podobne zachowanie nie jest niczym niewłaściwym. Skończyło się na tym, że mężczyzna został wyrzucony przez żonę z domu. Postanowił, że już nie wróci. Uznał, że osiągnięty został punkt krytyczny. Wcześniej kobieta wystawiała jego walizki za drzwi wiele razy, ale pewnego dnia stwierdził, że nacierpiał się już zbyt wiele.

Mężczyzna przez wiele lat bał się mówić o swoim problemie. Zdecydował się wyjawić swoją historię, gdy czas już nieco zaleczył rany. Jego doświadczenia nie poszły na marne. Simon zaczął prężnie działać w organizacjach społecznych, które zajmują się problemem przemocy wobec mężczyzn. Takich placówek jest na całym świecie coraz więcej. I jak twierdzą ich przedstawiciele, z roku na rok mają coraz więcej roboty.

W podobnej sytuacji znalazł się Ian McNicholl. 52-letni mężczyzna przez 14 miesięcy był terroryzowany przez swoją byłą dziewczynę. Kobieta przypalała jego ciało papierosami, oblewała go wrzątkiem, a nawet zaatakowała młotkiem. W końcu o wszystkim dowiedziała się policja – oczywiście trochę przypadkiem. Jego stan psychiczny był bowiem na tyle poważny, że McNicholl zaczął rozważać samobójstwo. Gdy powiedział o tym sąsiadowi, ten zaalarmował odpowiednie służby.

Dlaczego mężczyźni, którzy znajdą się w takiej trudnej sytuacji, sami nie zgłaszają od razu problemu np. na policję? Wielu z nich przyznaje, że nie jest to żadne rozwiązanie. Simon tłumaczy, że pojawienie się na posterunku mężczyzny, który jest bity przez swoją żonę, wywołałoby prawdopodobnie drwiący uśmiech ze strony części funkcjonariuszy. Zresztą jak przyznał, gdyby zgłosił sprawę, potem nie mógłby na siebie patrzeć. Niektórym organizacjom zajmującym się przemocą domową zdarza się zaś wciąż traktować prześladowanych mężczyzn jako ofiary drugiej kategorii.

Sytuacja bez wyjścia?

Wielu panów, którzy w końcu zdecydowali się przyznać, że byli ofiarami przemocy domowej, dodaje, że problem jest trudny. Z jednej strony pojawia się wstyd – i przed samym sobą, i przed mówieniem o kłopotliwej kwestii innym. Z drugiej strony w grę nie wchodzi żadne rozwiązanie siłowe. Wielu z nich woli po prostu cierpliwie znosić agresję partnerek.

– Jako mały chłopiec, a potem dorastając, zawsze mówiono mi, że chłopcy nie mogą bić dziewczynek. To była najważniejsza rzecz. Nie miało znaczenia to, jak mocno byłem prowokowany, nigdy bym tego nie zrobił. Wolałem zatem, by złość się wypaliła, niż wziąć odwet – wyjaśnił Simon.

Obraz
© Polskie kampanie dotyczą przemocy wobec kobiet. Na Zachodzie powstają również zwracające uwagę na przemoc w stosunku do mężczyzn

Co ciekawe, do niedawna problem przemocy, jakiej mężczyźni doświadczają ze strony kobiet, właściwie „nie istniał”. Nie funkcjonował w środkach masowego przekazu, nie prowadzono też na ten temat żadnych badań. Dziś danych jest coraz więcej. Analiza opublikowana na początku XXI wieku na zlecenie władz Warszawy wykazała, że agresja kobiet wobec mężczyzn może być równie powszechna jak przemoc mężczyzn wobec kobiet. Zostały one potwierdzone przez sondaż, który zaprezentowany został przez CBOS w 2012 r. Wynikało z niego, że 11 procent kobiet doświadczyło przemocy fizycznej. I niemal taki sam był też odsetek zaszczutych, nękanych, bitych mężczyzn (10 procent). Podobne informacje płyną też z innych europejskich krajów.

Z publikowanych danych można wysnuć jednak mylne wrażenie, że zjawisko przemocy kobiet wobec mężczyzn przybiera na sile. Zdaniem ekspertów, tak nie jest. Po prostu problem przestano zamiatać pod dywan.

– Przed nami jeszcze długa walka. Ludzie zwykli odbierać zjawisko przemocy domowej jako coś, co mężczyźni robią kobietom, ale kiedy zdarza się coś odwrotnego, nie są w stanie tego pojąć – tłumaczy Simon.

Źródło artykułu:WP Facet
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (38)