Hołownia o politykach: Krystyna Pawłowicz? To potencjalna gwiazda każdej towarzyskiej imprezy. Melanżowałbym
Trwający od tygodnia kryzys parlamentarny coraz bardziej pogłębia podziały w społeczeństwie. Jedni mówią o zamachu stanu, inni o tragedii narodu i przerzucają się oskarżeniami. Mocnym słowom nie ma końca.
23.12.2016 | aktual.: 23.12.2016 14:11
To, co od kilku dni dzieje się w kraju, najlepiej na swoim profilu na Facebooku skomentował Szymon Hołownia – publicysta, który w gronie swoich fanów ma i konserwatystów i tych, o lewicowych poglądach.
Hołownia swój wpis zaczyna od wyjaśnienia, na czym polega „błąd aktora – obserwatora”.
- Jeśli JA skądś uciekam, to robię to dlatego, że było niebezpiecznie, ale jeśli ON skądś ucieka - ucieka dlatego, że jest żenującym tchórzem. Jeśli ja robię rozpierduchę w polityce - robię to dlatego, że takie są okoliczności, wymagania, racja stanu, bo tak trzeba. Jeśli robi to on - robi to, bo jest potworem, psychopatą, lubieżnikiem, zoofilem, sadystą, filatelistą i cyklistą – pisze.
Nie potrafimy myśleć pozytywnie o ludziach, którzy politycznie stoją po drugiej stronie barykady, a nawet po drugiej stronie „płotu hańby”. W dyskusji cały czas przekraczamy kolejne granice, i jak pisze Hołownia – „człowiek o innych poglądach staje się zasługującym na eksterminację wrogiem”.
- Żyjemy w czasach, w których jedni dziadkowie straszą wnuki, że jak nie będą jadły kaszki, to zamiast Mikołaja przyjdzie do nich manifestacja KOD-u i Kijowski, inni - że Kaczyński z Brudzińskim. Kiedy słucham i czytam u moich znajomych, że jeden ma osobowość alimenciarza, a drugi - to mały człowiek, co na pewno ma lęki, traumy i musi się leczyć, zastanawiam się, gdzie oni kurka wodna byli na lekcjach historii? Każde ludobójstwo zaczynało się tak samo: od publicystycznych dociekań, czy aby na pewno ci po drugiej stronie barykady to w pełni ludzie, zasługujący na bycie traktowanymi, tak jak ja. No przecież wiadomo, że nie. Przecież skoro oni myślą tak, jak myślą (inaczej niż ja), to znaczy, że mają coś z deklem, defekt, jakieś zmiany w mózgu. Więc dla dobra ich i wszystkich powinno się ich przymusowo leczyć. Nie chcą się leczyć? To trzeba ich izolować od zdrowych – dodaje.
Publicysta punktuje winnych tej sytuacji. Wśród nich wymienia prezydenta Andrzeja Dudę, który „jest dziś wszystkim, czym ze łzami w oczach i kładąc rękę na piersi, zarzekał się nie być: notariuszem rządu, prezydentem jednej partii i tylko swoich wyborców, głuchym na los potrzebujących radykalnego wsparcia, pogłębiaczem narodowych waśni”. I rząd, który „obiecywał skok na Marsa, a robi z Polski ochrzczony PRL”. Winna jest i opozycja.
-Patrzę na opozycję - i mam ochotę brać Espumisan garściami. Jedyny program: "jesteśmy przeciwko tym, co są przeciwko". Stu potencjalnych liderów na metr kwadratowy. Zanim jeszcze się połączyli, już zdążyli się piętnaście razy podzielić – kwituje Hołownia.
Nienawiść czuć do polityków łatwo, ale to tylko pogłębia kryzys. Brzmi to naiwnie, ale jego zdaniem w przeciwniku warto dostrzec człowieka.
- Zanim się nakręcę i pozwolę sobie ich osobiście nienawidzić, biorę głęboki wdech i myślę: nie prezydent, Andrzej Duda. Przecież tak poza wszystkim, to jest pewnie prywatnie (nie wiem, bo nie znam) sympatyczny facet. Trochę prymus, ale ja też w młodości taki byłem. Jak chce, to umie zrobić coś z niczego (patrz jego kampania), ma super żonę, fajną córkę. Trochę za wielka skłonność do kaznodziejskiego tonu (te wszystkie nieustanne "chylę czoła", "chcę z całą mocą podkreślić"), ale to może tylko w pracy. Mógłbym mieć takiego kuzyna, serio. Nie musiałbym się z nim zgadzać (gdyż nie tęsknię za światem pełnym moich klonów), ale mógłbym. Podobnie mam z prezydentem Komorowskim. Trochę safandułowaty, ale to pewnie mistrz gawęd, dobry człowiek (choć myśliwy, niestety). Lubiłbym posiedzieć razem w Święta. Beata Szydło - czy gdyby była sąsiadką, a ja miałbym prywatny problem poszedłbym, wiedząc że mogę zaufać, że spróbuje pomóc? Bez dwóch zdań. Kijowski? W polityce - retoryczna mamałyga, ale na motorze dałbym się przewieźć (poza tym - gość z taką stylizacją włosów w takim wieku, musi mieć jakąś wartą poznania historię). Samotnik z Żoliborza - bardzo chętnie pogadałbym przy herbacie o jego świecie lektur, a gdyby gdzieś wyjeżdżał - kota mogę popilnować, bo lubię. Donald Tusk? Chciałbym mieć takiego sąsiada, partnera w firmie, szwagra. Ewa Kopacz? Leczyłbym się u niej. Kukiz? Podleczę tylko żołądek i jestem gotów na nie jedno razem! Joachim "Jojo" Brudziński? Czy nie fajnie by było mieć w życiu choć jednego kumpla, co ma poczucie lojalności wyniesione z ulicy? Piotr Duda? Ileż wspólnych tematów z kimś, kto pozwala yorkowi Kacperkowi spać w łóżku! Nawet taka Mme Krystyna Pawłowicz - przecież z tym temperamentem - to potencjalna gwiazda każdej towarzyskiej imprezy. Melanżowałbym – pisze.
Sporów nie da się uniknąć, ale „odczłowieczająca przeciwnika propaganda” jest jego zdaniem najbardziej niebezpieczna.
- I jeśli Polska dziś czegoś potrzebuje, to tego, żebyśmy zanim dowiedziemy swoich racji, umieli wyjść z herbatą do tych, co zziębnięci protestują przeciwko nam pod Sejmem (i żebyśmy umieli przynieść z domu kanapki, tym którym z tego Sejmu wyjechać nie chcemy pozwolić). A dalej to już jakoś pójdzie. A przynajmniej nie rozpieprzymy wszystkiego. Gospodarkę, politykę zagraniczną i leśnictwo da się popsuć, więc da się (pewnie) naprawić, ale jak my się zaczniemy nienawidzić, to w zasadzie już możemy iść do księdza po wiatyk – kończy swój wpis Hołownia.
I chyba wielu myśli podobnie, bo post znanego publicysty rozszedł się w sieci jak wirus.