Kaligula – wariat na czele imperium
21.09.2016 | aktual.: 10.10.2016 15:20
Jako dziecko był ulubieńcem żołnierzy swojego bohaterskiego ojca Germanika. To oni nadali mu przydomek „bucik” - po łacinie: „caligua”. My znamy go jako Kaligulę. Od blisko dwóch tysiącleci imię to nie jest już jednak pieszczotliwym zdrobnieniem – oznacza jednego z największych szaleńców i zbrodniarzy w dziejach świata.
Za jego rządów lepiej było nie mieć majątku, bo mógł go zarekwirować. Ani pięknej żony, bo mógł ją porwać. Przed pożądliwymi oczami Kaliguli nie chroniło żadne stanowisko ani zasługi, nawet największe, dla państwa.
Ten władca Rzymu otoczył się gronem zbirów, którzy na jego skinienie gotowi byli do największych zbrodni. Nikt z nich nie był jednak w stanie przewyższyć go w okrucieństwie. Był w tym prawdziwym mistrzem.
Zaczął rządy jako ukochany władca
Gdy jednak rozpoczynał panowanie w 37 roku po Chrystusie, wszyscy pamiętali go wyłącznie jako syna ukochanego Germanika. Rzymianie liczyli, że nowy cesarz zapewni im dobrobyt, sprawiedliwość i spokój po okrutnych rządach swojego poprzednika – Tyberiusza.
Tak też na początku było. Nowy władca zaprezentował się ludowi jako, użyjmy tu współczesnego języka, liberał. Kaligula nakazał umorzyć wszystkie procesy polityczne wszczęte za poprzedniego reżimu, a osoby już skazane uwolnić. Rozkazał także opublikować, wcześniej zakazane, dzieła opozycyjnych historyków.
Cesarz zaprezentował się też jako reformator gospodarczy. Wprowadził system ulg podatkowych i jawną politykę finansową państwa.
Postępowanie Kaliguli, albo raczej Gaiusa Iuliusa Caesara Augustusa Germanicusa (bo tak brzmiało jego pełne imię wraz z przydomkami), spotkało się z entuzjastycznym przyjęciem Rzymian.
ZOBACZ TEŻ:
Odmieniła go choroba mózgu
21 września 37 roku Senat ogłosił Kaligulę Ojcem Ojczyzny. Wkrótce potem sen o władcy idealnym został brutalnie przerwany.
W listopadzie 37 roku, w zaledwie dwa miesiące po hołdzie senatorów, cesarz ciężko zachorował. Przez wiele dni jego życie wisiało na włosku. Zrozpaczony lud wyległ na ulice Rzymu i modlił się o powrót władcy do zdrowia. Gdy tak się stało, radość Rzymian była ogromna.
Ogromna, ale do czasu. Gdyż mieszkańcy Wiecznego Miasta i całego imperium szybko się przekonali, że ozdrowiały Kaligula nie jest tym samym człowiekiem, którego jeszcze niedawno uwielbiali.
Choroba (jak domyślają się historycy, najprawdopodobniej mózgu) całkowicie odmieniła cesarza. Z człowieka wyrozumiałego i lubiącego ludzi przeistoczył się w podejrzliwego i lubieżnego szaleńca, dybiącego na majątki swych poddanych, na ich żony i córki.
ZOBACZ TEŻ:
Wszędzie wietrzył spiski
Właściwie o niezdrowych skłonnościach seksualnych Kaliguli mówiło się i wcześniej (miał współżyć ze swoimi siostrami), ale choroba spowodowała, że pozbył się w tej mierze jakichkolwiek hamulców.
Pod koniec 37 roku, jako świadek na ślubie znamienitych obywateli rzymskich Pizona i Orestylli, tak upodobał sobie pannę młodą, że porwał ją z ceremonii i uczynił swoją żoną. Gdy mu się znudziła, wyrzucił ją z cesarskiego pałacu, ale zakazał powrotu do Pizona. To tylko jeden przykład z wielu.
Stał się także człowiekiem chorobliwie podejrzliwym. Wszędzie wietrzył spiski mające pozbawić go władzy. Zmusił do samobójstwa prefekta pretorianów Makrona, swego oddanego sojusznika, który przyczynił się do objęcia przez niego tronu.
ZOBACZ TEŻ:
Kazał zamordować własnego brata
Spokojni o swój los nie mogli być jego krewni i powinowaci. Kazał zamordować własnego brata, a kuzyna i byłego teścia oskarżył o zdradę. Stryj Kaliguli Klaudiusz ocalił życie tylko dlatego, że uważano go powszechnie za nieszkodliwego głupca.
Chcąc zachować popularność wśród ludu, władca organizował liczne igrzyska, uczty i inne imprezy publiczne. Po pół roku takiej polityki skarb państwa zaczął świecić pustkami. Cesarz postanowił go napełnić, konfiskując majątki skazanych na śmierć domniemanych spiskowców. Nie cofał się też przed pospolitymi morderstwami majętniejszych obywateli, których wcześniej zmuszał do przepisania majątku na siebie.
Pieniędzy jednak wciąż brakowało. Gdy w Rzymie z powodu zamknięcia spichlerzy zapanował głód, Kaligula zdusił w zarodku wszystkie, nawet najmniejsze przejawy niezadowolenia. Przestępcami z niższych klas społecznych cesarz polecił karmić lwy, twierdząc, że „ich mięso jest tańsze niż mięso od rzeźnika”.
ZOBACZ TEŻ:
Ogłosił się bogiem, a konia mianował konsulem
Pod koniec rządów nie krył już pogardy do nikogo. Mawiał, że „żałuje, że naród rzymski nie ma jednej szyi, tak by ją można było przeciąć jednym ciosem miecza”.
Kaligula był zwyrodniały i szalony. Kazał ogłosić się bogiem, a wysoką godność konsula cesarskiego przyznał… swojemu ulubionemu wierzchowcowi Incitatusowi.
Postępowania cesarza dość mieli już wszyscy – nie tylko postponowany Senat i wygłodniały lud, ale nawet ludzie, którzy mieli go chronić przed niebezpieczeństwem.
24 stycznia 41 roku Kaligula zginął od ciosów zadanych mu nożami przez oficerów przybocznej gwardii. W chwili śmierci cesarz miał niespełna 28 lat. Panował cztery lata.