Wycieczka z psychopatą
Milicyjne śledztwo szybko straciło impet. W dochodzeniu popełniono też wiele błędów. Po jednym z ataków, mordercę widział przejeżdżający taksówkarz, który bardzo precyzyjnie opisał Karola Kota. Władze MO zabroniły jednak wykorzystywać jego zeznania, ponieważ uznawano, że "prywatna inicjatywa, jako niewiarygodna, nie może zasługiwać na uwagę".
Inny świadek widział na kurtce psychopaty czerwoną tarczę noszoną przez uczniów szkół średnich, ale ta informacja została zlekceważona przez milicjantów.
Mroczną tajemnicę Kota poznała Danuta - jego koleżanka z klubu strzeleckiego, studiująca na ASP. Chłopak traktował ją swoją dziewczynę, choć dziewczyna podchodziła do niego z dystansem. Szczególnie po wspólnym wyjeździe do Tyńca, w lutym 1966 r.
"Zwierzyłem jej się za swoich skłonności sadystycznych, mówiłem jej, że zadawanie ran sprawia mi przyjemność. Zresztą doznała tego na sobie. Kiedyś znów pojechaliśmy do Tyńca. Chciała coś tam rysować. Szliśmy jakimś wałem, przewróciłem ją na ziemię i przytknąłem nóż do jej gardła. Powiedziałem, że ją zabiję. Była spokojna, mówiła, że to nie ma sensu, przecież ludzie znajdą ciało, a milicja mnie złapie, bo wiadomo, że byłem z nią. Darowałem jej życie, jednak gdy wracaliśmy, znów ją dusiłem, ale ponownie puściłem ją wolno. (...) Przeraziła się wtedy chyba na dobre. Następnego dnia namówiła mnie, abym poszedł z nią do lekarza. Dali mi jakieś witaminy" - wspominał Karol Kot.