Śmierć była rzadkością
Wypożyczenie wojowników ze szkoły gladiatorskiej nie było tanie. Koszty ponosił tzw. edytor, który organizował turniej. W przypadku, gdyby któryś z gladiatorów został podczas walk zabity, organizator musiał zapłacić za niego szkole. Zresztą to właśnie edytor decydował o losie pokonanego, dlatego śmierć na arenie należała raczej do wyjątków - edytor kazał dobijać przegranego w rzadkich przypadkach, na przykład kiedy wojownik walczył wyjątkowo źle lub naruszył zasady. W słynnym Koloseum edytorem był sam cesarz.
Wśród gladiatorów byli również zadłużeni biedacy, którzy stawali na arenie, by zarobić. Niewolnicy, jeśli walczyli dobrze i spodobali się widzom, mogli zyskać drewniany miecz zwany rudius, symbol wolności. Walki gladiatorów były potężnym biznesem przypominającym dzisiejszy sport profesjonalistów. W Imperium Rzymskim działało ponad 100 szkół gladiatorskich, które przynosiły swoim właścicielom ogromne pieniądze.