Jak zastąpić kogoś, kto chodził po wodzie?
O pogarszającym się stanie zdrowia 88-letniego Bhumibola Adulyadeja mówiono przynajmniej od dwóch lat. W szpitalu spędzał więcej czasu niż w swojej posiadłości. Mało powiedzieć, że był w kraju uwielbiany. Kiedy podano wiadomość o jego śmierci, miliony Tajów pogrążyły się w rozpaczy. Premier ogłosił nawet roczną żałobę, by móc należycie oddać hołd zmarłemu władcy.
Trudno się dziwić. Bhumibol objął tron w najbardziej przełomowym momencie w historii Tajlandii. To on wyprowadził państwo z ogromnego kryzysu, jakim były działania wojenne drugiej połowy XX wieku. Tajlandia była wyjątkowo biednym, zacofanym krajem, gdzie życie toczyło się tylko na wsiach i w świątyniach. Bankructwo czaiło się gdzieś za rogiem. Z roku na rok król zdobywał coraz większe uznanie w społeczeństwie. Finansował kolejne szkoły i fabryki. Otworzył Tajlandię na świat i nowoczesność. Wkrótce mówiono o nim jako bogu, bez którego nie ma życia.