Koniec domów publicznych!
Seks bez wątpienia jest najtańszą i jedną z najprzyjemniejszych „rozrywek”, która została dana człowiekowi przez naturę. Nie dziwi zatem fakt, że w czasach kiedy bilety do kina są coraz droższe, podobnie jak drinki w barach, czy karnety na basen lub wesołe miasteczko, coraz popularniejszym sposobem na spędzanie wolnego czasu staje się właśnie seks!
28.05.2009 | aktual.: 28.05.2009 14:57
Nie tak dawno pisaliśmy o tym, że w czasach globalnego kryzysu ciężkie czasy przeżywa też branża erotyczna. I jeżeli ktoś uważa, ze te dwa fakty są ze sobą sprzeczne jest w błędzie.
Owszem, agencje towarzyskie coraz częściej świecą pustkami, dla zdobycia klientów prześcigając się w ofertach promocyjnych (do murzynki, biała gratis i na odwrót, trzy godziny w cenie dwóch, itd.. itp.).
Jest to wynikiem tego, że kiedy ceny produktów codziennego użytku są coraz wyższe, klientów najzwyczajniej w świecie, nie stać na wizyty w „przybytkach rozkoszy”. Nie zmienia to faktu, że ich pragnienia się nie zmieniają i tym czego dalej oni pragną najbardziej, jest uprawianie seksu. I to seksu takiego, jakiego wielu nie może mieć w domu Więc jak pogodzić te dwa stany?
W sposób najstarszy z możliwych. Domówka
To, że agencje tną koszty i zwalniają pracownice nie oznacza, że panie pozostają bez pracy. Prostytutki od zarania dziejów stanowiły jedną z najbardziej zaradnych „grup zawodowych”.
Bo wyobraźcie sobie jak wielkim ilościom trudności musiały one sprostać (powszechny ostracyzm, obawa przed ukamienowaniem, zazdrosne żony, niewdzięczność klientów i wiele innych).
Zaradne kobiety najzwyczajniej w świecie przekwalifikowały się i klientów zaczęły przyjmować w domu. Niektóre „zakładają spółki”, wraz z koleżankami wynajmują mieszkania, „inwestują” „nastrojowo” je urządzając czyniąc z nich „przytulne dyskretne gniazdka, w których poczujesz się swobodnie i wspaniale”.
W portalach internetowych i gazetach z ogłoszeniami mnożą się anonse, w których dziewczyny zachęcają do korzystania z prywatnych domowych wizyt, oferując całą paletę możliwych usług. Koszty takich wizyt są o wiele niższe, niż porównywalne odwiedziny w agencji towarzyskiej.
Myli się jednak ten, kto uważa, że jest to dla nich na sposób na całe życie. Większość z nich, zdaje sobie sprawę, że w tej profesji wraz z trzecim krzyżykiem, możliwości zarobkowe są coraz niższe, a wymagania ewentualnych klientów coraz bardziej „wyrafinowane”.
Panie planują zatem, otwarcie w przyszłości własnego biznesu, najczęściej myślą o salonie kosmetycznym, pizzerii, czy… kwiaciarni.
Panie stają się także coraz bardziej profesjonalne. Jak mogliśmy przeczytać ostatnio w Gazecie Wyborczej, prostytutki mnóstwo pieniędzy przeznaczają na odpowiednią pielęgnację własnego ciała.
Operacje plastyczne, kosmetyki, odnowa biologiczna to spory wydatek, jednak w każdym „biznesie” trzeba dbać o renomę. I jak w każdym biznesie, nie każdej się udaje. Niektóre nie wytrzymują psychicznie, inne nie cieszą się „odpowiednim wzięciem”, a prawie wszystkie chcą z tym skończyć. Zdajemy sobie sprawę, że wielu z Was patrzy na to z przekąsem pod nosem się uśmiechając myśląc: dobra, dobra, prostytutką pozostaje się na całe życie.
Łatwo nam przychodzi wygłaszanie tego typu truizów i potępianie „sprzedajnych kobiet”, którym nie pozostało nic co mogą oferować. Sprzedały wszak ciało, a z nim honor i duszę.
Z nikim, nie mogą się związać ponieważ są „brudne”. Jednocześnie kobieta, która oddaje się szefowi w zamian za lepszą pensję lub awans jest ok.
Nie chcemy, oceniać ani jednych ani drugich. Nie osądzamy, abyśmy sądzeni nie byli. I niech tak zostanie.