Trwa ładowanie...
Ewa Rogala
26-07-2016 13:58

Kupić czy zrobić samemu? Majsterkowanie wraca do łask!

"Zrób to sam" – hasło rozpropagowane w latach 60. i 70. przez Adama Słodowego – dziś znów robi karierę. Coraz więcej Polaków zaczyna odkrywać przyjemność samodzielnego przetwarzania, naprawiania, odnawiania.

Kupić czy zrobić samemu? Majsterkowanie wraca do łask!Źródło: Shutterstock.com
d1wtbkx
d1wtbkx

Jak wynika z opublikowanego właśnie raportu „Zrób to sam. Jak Polacy łączą przyjemne z pożytecznym” – co drugi mieszkaniec naszego kraju przyznaje, że wykonuje różne prace z gatunku DIY (do it yourself). A jeśli nawet tego nie potrafi, to zawsze docenia osoby mające smykałkę do majsterkowania, tak zwane „złote rączki”.
Młode pokolenie coraz chętniej próbuje takich samodzielnych działań, a gdy już uda się coś własnoręcznie wykonać, efekt prac jest szybko prezentowany w mediach społecznościowych czy na blogach. To zjawisko bardzo wyraźne - przyznaje Michał Bonarowski z Allegro, które wraz z Mobile Institute przygotowało raport.

Michał Bonarowski
Źródło: Michał Bonarowski

Współcześni majsterkowicze i kucharze-amatorzy, chwalący się na Facebooku i Instagramie swoimi wyrobami, to młode pokolenie. Skąd w obecnych 30-latkach taki pęd do samodzielnych prac domowych, czyli takich, które mógłby za nich wykonać fachowiec?
- Ja akurat jestem rocznik 71, więc doskonale pamiętam programy Adama Słodowego, czekałem na jego audycje i oglądałem je z wypiekami na twarzy. Co prawda trochę mnie bawiło, że on te wszystkie modele miał przygotowane wcześniej, przed kamerą składał mozolnie szpulkę z gumką i tekturką, potem nagle słyszeliśmy „a tu mam już zrobione” i pokazywał gotową rzecz, idealnie poskładaną. Oczywiście też tak chciałem, wszyscy chcieliśmy.
Wielka zasługa moich rodziców, że skierowali mnie na zajęcia praktyczno-techniczne poza szkołą. W warszawskim Pałacu Młodzieży można było zapisać się na najróżniejsze zajęcia. Było modelarstwo, majsterkowanie, fotografia. Pamiętam, że te wszystkie te spotkania dawały mi poczucie, że mam kontrolę nad tym, co się dookoła mnie dzieje. Mogę sobie coś naprawić, mogę sam zrobić półkę na książki czy kasety. Byłem w tamtych czasach zagorzałym fanem muzyki, więc półek na kasety zrobiłem sobie wiele.

Shutterstock.com
Źródło: Shutterstock.com

Wydaje mi się że ten trend powraca. Możliwości zaspokojenie potrzeby samorealizacji są dziś gigantyczne, a bardzo wiele osób szuka czegoś prostego, czegoś niewysublimowanego. Czegoś, co da szybki efekt, którym można się będzie pochwalić.

d1wtbkx

Jedni biegają, inni ćwiczą na siłowni, jeszcze inni ruszają w świat, ale jest taka grupa, która zaczyna majsterkować…
Majsterkują albo po prostu zaczynają wykonywać czynności, które mają związek z organizowaniem przestrzeni wokół nich, z przetwarzaniem. To może być na przykład przygotowywanie jedzenia. Nie zapominajmy, że ten nurt związany z gotowaniem w domach, z organizowaniem kolacji dla znajomych czy też z gotowaniem i opisywaniem tego na blogu, to także „zrób to sam”. To sposób na samorealizację.
Przyznam, że dla mnie to bardzo przyjemne hobby. Razem z moją partnerką prowadzimy tak zwany „klub kolacyjny”, spotykamy się tam nie tylko w gronie znajomych. Mamy grupę na Facebooku, można zapisać się na kolację, uczestnicy płacą składkę, która pokrywa koszty produktów, a my przygotowujemy kulinarne spotkanie tematyczne. Znamy takich miejsc kilka, może nawet kilkanaście, one stają się coraz modniejsze. Jesteśmy też uczestnikami różnych warsztatów, degustacji, związanych na przykład z nalewkami… Tam cały czas pojawiają się nowi uczestnicy, grono zainteresowanych wciąż się powiększa. Istotą jest nawet nie to, że próbuje się czegoś nowego, ale że poznaje się ludzi o podobnych zainteresowaniach.

Shutterstock.com
Źródło: Shutterstock.com

Co takiego napędza Polaków do uczestniczenia w takich właśnie zajęciach?
Myślę, że chodzi o to, że w naszym postmodernistycznym świecie każdy może być każdym. Owszem, są ograniczenia , ja na przykład nie będę baletnicą, a baletnica nie będzie ciężarowcem, jednak każdy może spróbować, czy dana aktywność mu odpowiada, a jeśli tak, to zająć się tym. To może być zabawa w teatr, to może być odnawianie mebli. Jest swoboda i dostęp, wystarczy mieć wolę, chcieć czymś się zainteresować , coś nowego zrobić.

Czy z tego właśnie wynika obecny trend „zrób to sam”?
Dokładnie tak! Chcemy pochwalić się tym, czego właśnie się nauczyliśmy. Ja potrafię upiec ciasto, ktoś inny potrafi naprawić rower, zrobić mebel. To niezwykle ciekawe zjawisko, bo jeśli spojrzeć na koszty, to wykonanie tego wszystkiego samemu jest znacznie droższe niż skorzystanie z usługi fachowca, ale satysfakcja wynikająca z faktu, że coś potrafi się zrobić samemu, że nie jest się zależnym od innych, jest niewyobrażalna. Zresztą nie o pieniądze chodzi, rzecz nie w tym, by zarobić czy zaoszczędzić. Chodzi o to, by mieć radość odkrywania nowych umiejętności i aby dzielić się z innymi.

Shutterstock.com
Źródło: Shutterstock.com

Chyba tylko młode pokolenie, to, które jest najbardziej aktywne w mediach społecznościowych, przywiązuje wagę do chwalenia się dokonaniami DIY. Starsi raczej nie nazywają gotowania, naprawiania samochodu czy malowania mieszkania działaniem typu „zrób to sam”.
Hasło „zrób to sam” nie jest czymś nowym - przecież spopularyzowano je w Polsce kilkadziesiąt lat temu. Pamiętam na półkach u moich rodziców książki poświęcone majsterkowaniu czy pracom na działce albo domowemu wyrobowi win. To znaczy, że oni – starsze pokolenie – już potrafią to robić, ale być może nie umieją jeszcze się tym dzielić. Nie wiedzą, że to, co potrafią, może być atrakcyjne w niektórych grupach. Dzielenie się w sieciach społecznościowych informacją tego typu nie jest dla nich żadną wartością, ich celem jest zaspokajanie własnej potrzeby. A może powody są ekonomiczne: nie stać mnie na nowe, więc przerabiam, naprawiam stare. Teraz młode pokolenie ma ostatnią szansę, by zapytać swoich rodziców i dziadków: jak to robicie? To młodzi muszą dowiadywać się, poznawać przepisy, zapomniane techniki, a potem wrzucać to na portale społecznościowe.

A może my, użytkownicy sieci, przeceniamy znaczenie mediów społecznościowych? Może rację mają starsi, którzy widzą sens jedynie w realnym świecie? Dla nas najważniejsze jest zdjęcie smacznego dania - nie zjemy go, zanim nie wrzucimy fotki na Facebooka czy Instagrama.
Być może rzeczywiście przeceniamy to wszystko, co jest w Internecie, ale z drugiej strony – bez obecności na stronach www nie dałoby się wypromować wielu ciekawych tematów. Ciekawych, ale nie tak ważnych, by zajęły się nimi główne media. To właśnie majsterkowanie, domowe gotowanie, wypieki. Nie ograniczajmy się, nie zamykajmy z naszym hobby w czterech ścianach, pokazujmy to wszystko światu. Jestem za tym, by ludzie chwalili się własnymi dokonaniami, by dzielili się tym z innymi.

d1wtbkx
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d1wtbkx