Tego by nie wymyślił żaden scenarzysta
Konkurencja w konkursie na najmniej rozgarniętego bandziora na ziemi jest wielka, bo głupota ludzka, jak powszechnie wiadomo, granic nie zna. Cytując niezapomnianego doktora Strosmajera z serialu "Szpital na peryferiach", niektórzy przestępcy naprawdę "powinni latać".
Świetnym przykładem "kreatywności" popisał się zaledwie kilka dni temu złodziej z Jastrowia w Wielkopolsce, który pod osłoną nocy próbował przywłaszczyć sobie pieniądze z kasy na dworcu. Ale jak się do niej dostać, kiedy pomieszczenie zakratowane, a w kracie tylko małe okienko? Wielkie musiało być zaskoczenie jednego z pracowników kolei, gdy nad ranem zauważył wystające z kraty nogi zaklinowanego na amen mężczyzny. Wezwana na miejsce straż pożarna musiała zdemontować całą kratę oraz roletę, by go stamtąd wydostać. Prosto z potrzasku złodziej trafił w ręce policjantów.
Listę najgłupszych przestępców można ciągnąć w nieskończoność. Oto kilka innych przykładów najzabawniejszych zdarzeń z ich udziałem.
Założył na twarz przezroczystą torebkę foliową
Najgłupszym przestępcą Anglii tamtejsza prasa uznała Jamie Neila, który we wrześniu 2012 roku usiłował obrabować stację benzynową, trzymając w ręce telefon komórkowy. Pracownica stacji podejrzewała, że jest to paralizator aż do chwili, gdy „broń” zaczęła dzwonić. Nacisnęła wówczas guzik alarmu.
Przerażony napastnik uderzył ją w głowę, porwał z półek kilka butelek alkoholu i wybiegł z pomieszczenia. Mężczyzna krótko cieszył się wolnością. Policjanci namierzyli go dzięki nagraniu z kamery przemysłowej. Z identyfikacją nie było problemów – przestępca zakrył twarz... przezroczystą torebką foliową.
Za swój czyn mało rozgarnięty bandyta trafił na dwa lata za kratki.
Zostawił komórkę zalogowaną do Facebooka
Z głupotą mieszkańca Albionu konkurować może Nicholas Wig ze Stanów Zjednoczonych, który po okradzeniu mieszkania w St. Paul (Minnesota) zostawił w nim swoją komórkę i to zalogowaną do Facebooka.
Właściciel mieszkania nie miał więc problemu z ustaleniem danych włamywacza. Po zerknięciu na profil 26-letniego przestępcy napisał na nim prośbę o kontakt – podając swój numer telefonu.
Sprawca napadu zadzwonił jeszcze tego samego dnia. Zaproponował oddanie skradzionych rzeczy. Panowie umówili się na spotkanie w obrobionym wcześniej przez Wiga mieszkaniu. Gdy mężczyzna przybył na miejsce, zatrzymała go policja. Wig odsiaduje teraz karę 10 lat pozbawienia wolności.
Pokazał napadniętemu swoje prawo jazdy
Przyszedł do sądu z narkotykami
Kolejny mało rozgarnięty przestępca wpadł na sali sądowej. Rzecz, co chyba nikogo nie dziwi, także zdarzyła się w Stanach Zjednoczonych.
Oskarżony o posiadanie narkotyków Christopher Plovie w trakcie rozprawy żalił się sędziemu, że policjant przeszukał go bez stosownego nakazu. Sędzia tłumaczył, że funkcjonariusz zrobił to dlatego, iż wypukłość w kieszeni kurtki mężczyzny mogła świadczyć o znajdującym się tam pistolecie.
Oskarżony uznał to za absurd i podał sędziemu kurtkę – tę samą, w której go zatrzymano. Sędzia znalazł w niej… paczkę kokainy.
Rozprawę – z powodu śmiechu prowadzącego – trzeba było przerwać na pięć minut.
Puściły mu nerwy w czasie rozprawy
Długoletnią odsiadką zapłacił za głupotę kolejny amerykański przestępca. Mieszkaniec Oklahoma City, 47-letni Dennis Newton, stanął przed sądem oskarżony o napad z bronią na sklep spożywczy. Mężczyzna bronił się dość skutecznie, ale tylko do momentu, gdy zeznania złożyła właścicielka marketu. „Powinienem był odstrzelić ci głowę” – krzyknął oskarżony w przypływie szczerości do skonsternowanej kobiety. W sali sądowej zapadło grobowe milczenie. „Powinienem był odstrzelić ci głowę, gdybym był tym, który tam był” – próbował ratować sytuację nieszczęśnik.
Nie na wiele się to jednak zdało. Po niespełna dwudziestu minutach wyszedł w kajdankach prowadzony przez funkcjonariuszy policji. Sędzia skazał go na trzydzieści lat więzienia.
Ten przypadek pozornie świadczy o dużej pomysłowości przestępcy. Pozornie, gdyż ostatecznie i tak zapłacił on za swój czyn, na którym zaledwie kilka dni wcześniej sporo zarobił – i to w majestacie prawa.
Miłośnik cygar z Karoliny Północnej nabył 24 bardzo cenne sztuki tego wyrobu. Po zakupie zaraz ubezpieczył cygara od… pożaru. Po miesiącu, gdy już wypalił wszystkie cygara, zażądał odszkodowania od firmy ubezpieczającej, tłumacząc, że zostały one utracone w serii „małych pożarów”. Ubezpieczyciel odmówił zapłaty, ale sąd zmusił go do tego, stwierdzając, że firma „nie zdefiniowała dokładnie, o jaki rodzaj pożaru chodzi”.
Mężczyzna otrzymał odszkodowanie w wysokości 15 tysięcy dolarów. Krótko jednak cieszył się z wygranej. Gdy podjął pieniądze, firma ubezpieczeniowa wystąpiła przeciwko niemu za „spowodowanie 24 podpaleń”. Skazano go na 2 lata więzienia i grzywnę w wysokości 24 tysięcy dolarów.