Główki dzieci roztrzaskiwali o pnie drzew
W czasie czteroletnich rządów Pol Pota zginęła jedna czwarta liczącego sześć milionów mieszkańców kraju. Ludzie umierali przez głód, choroby, tortury. Na porządku dziennym były także egzekucje. W więzieniu Tuol Sleng z 16 tys. aresztantów przeżyło zaledwie kilku.
Śmierć w Kambodży za czasów Czerwonych Khmerów była tania. Oprawcy nie zawracali sobie głowy rozstrzeliwaniem lub wieszaniem rzeczywistych, czy wyimaginowanych wrogów. Wystarczyła im łopata, siekiera, pałka albo widły. Lubili także podrzynać gardła swych ofiar ostrymi jak piła liśćmi palmowymi z kolcami. Śmierć dzieci była jeszcze tańsza. Te najmniejsze brano za nóżki i roztrzaskiwano ich głowy o pnie drzew.
Masowe groby ofiar spryskiwano po egzekucjach chemikaliami, żeby zneutralizować zapach rozkładających się ciał. Do dziś spacerując po Polu Śmierci Choeung Ek znaleźć można strzępki ubrań i kości ofiar Czerwonych Khmerów.