Willie Francis
”The Washington Post” przytacza przykład innego człowieka, który wymknął się przeznaczeniu – w maju 1947 17-letni Willie Francis został skazany na śmierć za morderstwo aptekarza. I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt że miał zasiąść na krześle elektrycznym… po raz drugi.
Rok wcześniej, dokładnie 3 maja, strażnicy więzienni wprowadzili czarnoskórego Williego Francisa do celi śmierci po raz pierwszy. Usadzili go na krześle, a następnie podłączyli niezbędną aparaturę. Co ciekawe, przysięgłym wystarczało piętnaście minut narady i zero dowodów (poza zeznaniem pisemnym, sporządzonym bez obecności adwokata) by posłać chłopaka na śmierć. Kiedy już wszystko było gotowe, kapelan wygłosił modlitwę, a strażnik puścił prąd.
Przez kilkanaście sekund ciało Williego Francisa targane było konwulsjami, lecz chłopak wciąż żył. Gazeta przytacza wypowiedź jednego ze świadków tamtego wydarzenia, który wspominał jakoby Francis krzyczał: ”Przestańcie! Ja nie umieram!”. Wreszcie wyłączono prąd i odesłano nastolatka do celi.
Dopiero po jakimś czasie okazało się, że pijani pracownicy więzienia źle podłączyli okablowanie. Po tym wydarzeniu, Willie Francis składał jeszcze apelacje, jednak bez skutku. Ostatecznie stracono go w maju 1947. Francis niejako wykradł dla siebie cały rok życia.