Reklamowo-promocyjne pułapki
„Reklama jest dźwignią handlu” – to hasło zna każdy i nikomu nie trzeba specjalnie tłumaczyć, że samo wyprodukowanie superproduktu i puszczenie go do sklepu nie gwrantuje, że się on będzie sprzedawał. Stąd też wynika potrzeba zawiadomienia o nim tego, który przyjdzie do sklepu, zdejmie go z półki i kupi.
19.05.2008 | aktual.: 20.05.2008 11:17
Często nie zwracając uwagi na wysokość ceny. Powiadomienie klienta o nowym produkcie i przekonanie go, że się bez niego nie obejdzie jest podstawowym zadaniem reklamy.
Badania wskazują na to, że jedynie znikomy procent odbiorców reklam opiera się ich działaniu, reszta mniej lub bardziej bezkrytycznie kupuje to, co wychwala pod niebiosa reklama. Jakże bowiem nie oprzeć się superżelowi, który w 15 minut usunie celulit albo kremowi, który przez noc odmłodzi twarz i ciało o całe dziesięciolecia? Każdy chce być piękny i młody, albo prynajmniej tak wyglądać. Kto oprze się supernowoczesnemu detergentowi, który pierze tak, że gacie wyglądają jak nowe, jakby dopiero co zeszły z linii produkcyjnej?
Lubimy nowe rzeczy, a skoro nie stać nas na ciągłe zastępowanie starych szmat nowymi, to przynajmniej chcemy, żeby wyglądały jak nowe. Komu nie marzy się superautomat, który nie tylko wypierze, ale i wysuszy, że o wyprasowaniu i ułożeniu w szafie nie wspomnę? Bez wątpienia każdy.
Stąd też i ciągła informacja otym, jak to i owo zrobi nam dobrze i ułatwi życie. Że się później, już po użyciu okazuje, że nie do końca jest tak, jak to nam wmówiono, to już zupełnie inna sprawa. Czy zatem zostaliśmy oszukani? Czy nas wrednie i z premedytacją okłamano? Ależ skąd! Po prostu dostaliśmy niepełną lub niekonkretną informację. Oszustwo i kłamstwo reklamowe jest przecież zakazane stosowną ustawą i nieprzestrzeganie jej grozi surowymi konsekwencjami.
Niepełna i niekonkretna informacja jest dozwolona, więc i radośnie w reklamach stosowana. Wystarczy bowiem tylko wspomnieć, że jakieś tam przeciwzmarszczkowe mazidło poskutkowało w jakimś tam oszałamiającym procencie przypadków, ale zupełnie zapomnieć o tym, że oprócz niego w trakcie testów stosowano również i inne środki, a same testy prowadzono w warunkach laboratoryjnych. Proste? Jak sznurek w kieszeni.
Taki zabieg powoduje, że i wilk jest syty i owca cała – postanowienia ustawy nie zostały w żaden sposób naruszone, a twórca reklamy osiągnął swój cel. Dotarł do klienta, który mu uwierzył i kupił to, do kupna czego zachęcała go reklama. Że przy okazji klient został kapkę zrobiony w trąbę, to już zupełnie inna bajka.
Zobacz również
* Choroby dziesiątkujące mężczyzn Choroby dziesiątkujące mężczyzn*
* Sypialniany teatrzyk Sypialniany teatrzyk*
Łykamy więc reklamy jak gęś kluski, a kiedy jesteśmy już nimi przydławieni – nie wytrzymujemy i kupujemy to, co nam polecają. Lecimy wymienić stare na nowe za marny grosz, choć cena nowego jest równa naszym miesięcznym zarobkom, ciesząc się, że tyle zaoszczędzimy. Tyle, że zapominamy jakby o tym, że ten, co nam tę jakże dla nas korzystną wymianę proponuje musi jakoś sobie odbić pozorną stratę. I odbija. W różny sposób – poprzez ukryte opłaty na przykład. I tak toczy się światek reklamowych pułapek i wnyków.
Wpadamy też chętnie we wszystkie promocyjne pułapki. Jakże się tu bowiem nie oprzeć jedynej w swoim rodzaju okazji, dzięki której możemy coś kupić za 1/10 ceny? Absolutnie nikt. Tyle, że można się obudzić z ręką zanurzoną bardzo głębokow nocnik, bo się może okazać, że na przykład masło, którego kupiliśmy dwadzieścia kostek ma termin ważności, kkończący się pojutrze. I co z takim fantem począć? Zjeść do pojutrza dwadzieścia kostek masła?
Oczywiście, że to absurd. Mniejsza szkoda, jeśli ktoś dużo kucharzy i z tych nieszczęsnych dwudziestu kostek zrobi masło klarowane, które można przechowywać bardzo długo. Jeśli jednak nie – czujemy się oszukani i pomstujemy na tego, który nam promocyjnie ten kit wcisnął. Najchętniej byśmy go nakarmili tymi dwudziestoma kostkami i z przyjemnością patrzyli na jego doznania trawienne.
W sumie jednak sami sobie jesteśmy w takich przypadkach winni – było dokładnie przyjrzeć się temu, co kupujemy w takiej wariackiej promocji. I dotyczy to nie tylko wspomnianego przykładowego masła, ale i wszelkich innych produktów – od gaci po lodówkozamrażarkę, czy nawet samochód. W przypadku tychostatnich może się przecież okazać po dwóch tygodniach czy miesiącu, że są niemodne, przestarzałe lub wycofane z produkcji. Nikt nas jednak tu nie okłamywał, ani nie oszukiwał. Po prostu ulegliśmy złudnemu wrażeniu, że ktoś chce nam coś sprzedać za pół darmo.
Zobacz również
* Choroby dziesiątkujące mężczyzn Choroby dziesiątkujące mężczyzn*
* Sypialniany teatrzyk Sypialniany teatrzyk*
Czy zatem nie oglądać reklam? Skądże – reklama była, jest i będzie nieodłączną „częścią” każdego nowego produktu. Na tyle nieodłączną, że przewiduje się już, a często i tworzy już na etapie projektowania. Czy szerokim łukiem omijać promocje? W żadnym wypadku – przecież dzięki nim możemy kupić coś, na co nie moglibyśmy sobie bez kredytu, który przecież też bywa najeżony pułapkami, pozwolić.
Co robić? Wystarczy bardzo uważnie przyglądać się zasadom promocji i ograniczyć bezkrytyczną wiarę w to, co mówią reklamy. Bo w razie wpadki pretensje możemy zgłaszać tylko do lustra – w myśl zasady „jak nie uważałeś, co robisz, to teraz rób, jak uważasz”.
PS
Tak między nami, to niżej podpisany jest miłośnikiem reklam (ale tych naprawdę dobry i sensownie zrobionych) a dzięki promocjom zaopatrzył się w parę naprawdę w porządku rzeczy.
chrabja
Zobacz również
* Choroby dziesiątkujące mężczyzn Choroby dziesiątkujące mężczyzn*
* Sypialniany teatrzyk Sypialniany teatrzyk*