W wilczej norze
Sławomir Wąsik dobrze pamięta każde spotkanie z wilkami. - Pamiętam oczy basiora (samiec - przyp. red.), na którego natknąłem się w Puszczy Kozienickiej. Zapadał już wieczór i sypał śnieg. Wilk długo za mną biegł. Gdy się odwróciłem, on też się zatrzymał i patrzył zupełnie jak wilk z okładki mojego albumu. Nie uciekał, jakby tym chciał mi coś przekazać. Był pokryty białymi płatkami i uśmiechał się - opisuje przyrodnik. - Innym razem filmowałem pięć wilków w Puszczy Białowieskiej, łażących dosłownie wokół mnie, przy czym zupełnie nie byłem ukryty. Więcej, wierciłem się koło statywu, wymieniałem nawet obiektywy i pewnie było mnie czuć. Nagrałem ponad 20 minut, kilka ujęć można zobaczyć w filmie "Ssaki Polski. W leśnych ostępach" który jest zamieszczony internecie - dodaje Sławomir Wąsik.
Nasz rozmówca od lat walczy ze stereotypem wilka, jako bardzo groźnego stworzenia. Jego zdaniem to najbezpieczniejsze ze zwierząt, czujne i płochliwe. Dlatego przyrodnik miło wspomina każde spotkanie, szczególnie pobyt w... wilczej norze. - Splot zupełnie niespodziewanych zdarzeń sprawił, że znalazłem się blisko pięć metrów pod ziemią, w obszernej komorze z czterema wilczkami. Wokół było cicho i zupełnie ciemno. Zgasiłem latarkę, a maluchy przytulały się do mojej szyi, ja smyrałem je za uszami i tak sobie mruczeliśmy - opowiada Sławomir Wąsik.
To jedna z ulubionych historii dzieci, które uczestniczą w licznych spotkaniach z przyrodnikiem. - Dzięki temu ustawiają swoje babcie i rodziców na właściwą drogę, a bajkę o Czerwonym Kapturku wkładają między ...bajki - śmieje się fotograf.
Nie ukrywa dumy z albumu "Idąc za wilkiem". - Cieszę się, że na zdjęciach te zwierzęta są takie ładne. Świadomość, że w naszych lasach żyją niezwykłe stworzenia i że zdołałem coś dobrego dla nich zrobić pozostawia trwały i bardzo ciepły ślad - dodaje Sławomir Wąsik.