Richard Hammond - wywiad dla faceta
04.04.2011 | aktual.: 08.12.2015 18:24
TOP Gear:
Polacy byli naprawdę wzruszeni twoim gestem po okropnym wypadku Roberta Kubicy. Sam przeszedłeś przez podobny koszmar – jak sobie poradziłeś z traumą powypadkową? Możesz coś poradzić Robertowi?
Richard Hammond:
Ja nabawiłem się urazu głowy, musiałem po nim dojść do siebie, a to bardzo długo trwa. W zeszłym roku – na potrzeby innego programu telewizyjnego – rozmawiałem z profesorem Sidem Watkinsem. To ekspert w świecie sportów motorowych, o urazach głowy wie wszystko.
Podobno znawcy tematu uważają, że po takim urazie dochodzi się do siebie przez dwa lata – a może to trwać i trzy, i cztery. To długa podróż, nie ma co się śpieszyć. Warto za to usiąść i powiedzieć sobie spokojnie, „Cóż, trochę mi już lepiej”. Za sześć miesięcy spojrzysz wstecz i pomyślisz, że wtedy wcale nie było lepiej – ale teraz już jest. Trzeba się nastawić na to, że to naprawdę długo trwa.
* Oprócz Top Gear robiłeś kilka innych programów, firmowanych już tylko twoim nazwiskiem. Jakim cudem znajdujesz na to wszystko czas?*
Dużo pracuję. Przed Top Gearem każdy z nas coś robił. Ja pracowałem już wcześniej przy programach motoryzacyjnych – w telewizji jestem od 23 lat. Nie wszystkie moje programy dotyczyły samochodów, kilka było o inżynierii. Mój Boże, raz nawet nagrałem program ogrodniczy... nie był najlepszy. Sukces jednego programu zależy między innymi od tego, czy możesz się odprężyć i na jakiś czas zająć czymś innym. To kolejny powód, dla którego uważam, ze mam sporo szczęścia.
To naprawdę ważne: co jakiś czas jesteśmy dla siebie szorstcy, kłócimy się, robimy zamieszanie – ale nie tylko my trzej, lecz wszyscy, którzy pracują przy programie. Wszyscy zdajemy sobie sprawę, że mamy wielkie szczęście, że program dotarł tam, gdzie dotarł. Naprawdę, nie ma dnia żebyśmy się nie zatrzymali, nie spojrzeli na siebie i nie powiedzieli „To właśnie jest nasza praca, ależ mamy szczęście!”. Naprawdę pamiętamy o tym, ile rzeczy możemy dzięki niej robić.
*Nikt na całym świecie nie ma odwagi testować i mówić o samochodach tak śmiało jak wy. Nie jesteś zaskoczony tym, jak poważnie traktują was producenci samochodów? * Po części dzieje się tak dlatego, że należymy do BBC. Oznacza to standardy, dzięki którym nasza opinia liczy się z komercyjnego punktu widzenia; oznacza to też, że możemy mówić, co naprawdę myślimy. Uważam, że to świetna sprawa...
Nie siedzimy w kieszeni żadnego producenta. Ja sam mam Porsche, ale uważam, że Panamera to okropny samochód, i mogę to głośno powiedzieć, bo sam sobie swoje Porsche kupiłem i jestem przekonany, że mam rację. Ciężko pracowaliśmy, by zachować niezależność. Ma to dla nas znaczenie jako dla dziennikarzy – o ile to nie zbyt szumne określenie tego, co robimy. Owszem, rzadko się zdarza, by twórcy jakiegoś programu mogli swobodnie wyrażać swoje zdanie, tak jasno i szczerze jak my. To dla nas sprawa wielkiej wagi. I często jest to również bardzo zabawne.
A czy firmy nie mszczą się czasem na was? Nikt nie powiedział “Nie damy wam żadnego cholernego samochodu, bo wiemy, co o nim powiecie”? * *Materiał EXCLUSIVE
Zdarzało się. Jeśli ktoś tak robi, to dlatego, że wie, że jego produkt jest do niczego. Powiedzmy sobie to szczerze... Przez krótki czas pracowałem w przemyśle samochodowym. Głodowałem, próbując dostać się do radia, nie miałem na życie, więc pracowałem w biurze prasowym firmy motoryzacyjnej – i znam drugą stronę tego biznesu. Wiesz doskonale, kiedy samochód jest do d... . Kiedy z centrali przychodzi o nim informacja, wszyscy mówią “O Boże, teraz będziemy musieli to cholerstwo sprzedać!”.
Wiadomo, że będzie niedobrze. Ale, ogólnie rzecz biorąc, producenci rozumieją, że pokazanie samochodu jest lepsze, niż nie pokazywanie go wcale – nawet, jeśli mu się dostanie. Przecież zawsze ktoś się z nami nie zgodzi – nie wszyscy zgadzają się z Jeremym, ze mną, z Jamesem. Ktoś to obejrzy i pomyśli, że się mylimy, że samochód wygląda dobrze, albo, że przydałoby się w nim więcej miejsca.,. Producenci samochodów naprawdę rzadko cierpią, choć nie mówię, że to się nie zdarza. Są tacy, którzy się obrażają.
*Czy zdarza się, że dzwoni do was producent samochodów i mówi “Mamy tu coś takiego, może chcielibyście to wystrzelić z armaty?”. * Na ogół pomysły producentów są straszne. Oni się tym nie zajmują, przecież my byśmy pracy nie mieli, gdyby oni sami umieli robić zwariowane rzeczy! To potężny przemysł pełen ludzi, spośród których niektorzy, o zgrozo, mają różne pomysły i chętnie się nimi dzielą. Nie korzystamy z nich jednak, bo najlepsze pomysły na testy Top Geara pochodzą z naszej własnej ekipy. Nie jest ona ogromna, więc każdy ma prawo głosu. Gdy zacząłem pracować przy programie 10 lat temu, był u nas niejaki Jim Wiseman, który teraz zajmuje się innymi rzeczami. Pamiętam, że miał tylko 21 lat, był researcherem, siedział w biurze, obgryzał w zadumie ołówek, i nagle mówi: “Jak myślicie, nad iloma motocyklami może przeskoczyć autobus?”
A my na to, że chcielibyśmy to wiedzieć – więc to zrobiliśmy! Urządziliśmy skok autobusem nad motorami. I tak to działa! Instynktownie wiemy, czy dany pomysł jest dobry… W produkcji telewizyjnej zdarza się to bardzo rzadko – żeby osiągnąć punkt, w którym ktoś rzuca pomysł, a reszta jak jeden mąż wie, czy sprawdzi się on w produkcji. W kilka sekund mamy jasność, czy pomysł pasuje do programu, Nie musimy toczyć długich dyskusji, bo wszyscy czujemy, czy coś się sprawdzi. Nie musimy sobie za wiele wyjaśniać.
Materiał EXCLUSIVE
*Ile osób pracuje nad Top Gearem? * Nie wiem, ile osób mamy w biurze, nie liczyłem, ale niedużo. W dziale produkcji będzie może z dziesięć. Jest na przykałd Andy Wilmon, szef. To taki łysy gość z wąsami, w pelerynie i z cylindrem. Unosi się w tle, manipuluje nami na różne straszne sposoby, a w dodatku, co bardzo podejrzane, jest starym kumplem Jeremy’ego. Podejrzany jest każdy, kto utrzymuje z nim kontakt przez długi czas – a ci dwaj znają się już jakieś 120 lat. Poza tym mamy ekipę ludzi młodych, o jasnych umysłąch, którzy kicają wokół wesoło i mają pełno pomysłów. Szybko im pokazujemy, gdzie jest ich miejsce i zmieniamy ich w młodsze wersje nas – cynicznych i styranych życiem.
*Kim jest Stig? Była seria, w której zauważyłem, że Hammond i Stig nigdy nie pojawiają się razem... * Tak, często to słyszałem, ale po jakimś czasie wszyscy zdali sobie sprawę, że to nie ja, bo ja wszystko rozwalam. I nie jest to żaden z pozostałych prezenterów – mają nie tę sylwetkę. Zauważylibyście przecież, gdyby nagle się okazało, że Stig jest w ciąży, albo ma sześć metrów wzrostu. Ważne, żeby to zawsze ten sam Stig testował samochody – to mówimy jasno i szczerze.
Musi tak być. Stig prowadzi samochody, które każdy z nas poprowadziłby inaczej: Jeremy najchętniej bokiem, z okrzykiem “Mooooc!” na ustach; James powolutku, rozwodząc się nad wykończeniem popielniczki; ja zaś usiadłbym nie w tę stronę i wszystko bym pokręcił. Stig za to umie wycisnąć z nich absolutnie wszystko, więc porównania aut na torze wypadają wiarygodnie, są miarodajne. A to ważne, bo potrzebna nam spójność. A poza tym Stig jako postać jest naprawdę tajemniczy, wręcz mistyczny. Tylko Stig może być Stigiem.
*Bardzo ważny był dla mnie moment, gdy zobaczyłem, że Porsche może wytrzymać uderzenie fortepianem, który zrzucono mu na maskę. Dokładnie takich informacji szukam, kiedy chcę kupić samochód. * Porsche sobie z tym poradzi, ale Morris Marina nie. Chciałbym, żeby takie rzeczy nie miały więcej miejsca – niestety, ciągle się zdarzają.
*Gdybyś miał przed sobą długą podróż w dwuosobowym samochodzie, a May albo Clarkson chcieliby, żebyś ich gdzieś podwiózł, to kogo byś zabrał, a kto wylądowałby w autobusie – i czemu? * Ja wylądowałbym w autobusie.
*Ty? * Tak byłoby najlepiej. Wiele razy odbywałem długie podróże w autobusach, a na biegun nie pojechałem z Jeremym i Jamesem, tylko cholernymi saniami z psim zaprzęgiem. To bardzo różni ludzie. Z Jamesem gada się o kompletnych bzdetach i jest świetnie.
Materiał EXCLUSIVE
Gadasz o dziwnych, nieoczekiwanych pomysłach i masz super zabawę – to bardzo dziwne rozmowy. Jeremy za to krzyczy, trochę jak zwariowane radio, drze się na ludzi za to, że źle jadą, albo, że są nie w tym miejscu, albo po prostu marudzi. Obaj więc są zabawni. Zauważ, że gdy mówię “zabawni” robię w powietrzu cudzysłów.
*Dobra, pora na dziwne pytanie: gdyby Jeremy przeszedł reinkarnację, wróciłby na ziemię jako jaki samochód? A ty? Jakim byłbyś wozem? A może myślisz, że jesteś skazany na życie jako chomik? * Oj, robi się dziwnie... Jeremy wróciłby jako... Nie spodoba mu się to, co powiem i na pewno będzie się kłócił... On sam chciałby wrócić jako coś niezwykle wysublimowanego, może Lamborghini Mivra, albo jakiś elegancki, stary wóz, albo może Alpha Montreal – coś naprawdę niesamowitego – albo może chciałby być Bugatti Veyronem. Ja natomiast uważam, że wróciłby jako wielki V8 Holden. Coś właśnie takiego: duży, nieskomplikowany, hałaśliwy wóz, mimo, iż on sam widzi siebie jako skrzyżowanie pianisty-wirtuoza z fizykiem, co już samo w sobie jest absurdalne.
A ja wróciłbym jako … O, już wiem! Mój znajomy miał starego Peugeota 205 GTI, przerobionego na samochód rajdowy. Szczerze mówiąc nie było to nic nadzwyczajnego, ale łatwo było do niego wsiąść i z niego wysiąść i miał dobrą, wyścigową skrzynię biegów. Kumpel nieźle go przerobił, wyjął prawie wszystko ze środka, nie było w nim żadnych bajerów, więc ja chyba byłbym czymś takim. Nie prawdziwym wozem rajdowym, ale takim, który aż się pali do wyścigów.
*A teraz normalne pytanie: zastanawiałem się, który z was pojechałby najszybciej waszym „samochodem w rozsądnej cenie” po torze Top Geara – i czemu nigdy czegoś takiego nie sfilmowaliście? Przecież wasi fani o czymś takim marzą! * Celowo nigdy tego nie zrobiliśmy, nie ścigaliśmy się. Jeremy chyba przejechał tor w pierwszej serii, tej sprzed dziesięciu lat, ale nigdy tego nie powtórzyliśmy. Wszystko dlatego, że w naszym rankingu chodzi nie o nas, ale o naszych gości, o zaproszone gwiazdy. Gdybyśmy to my znaleźli się na torze? Mój Boże, Jeremy z pewnością jechałby bokiem i robiłby najwięcej hałasu. James bardzo starannie podchodzi do takich zadań, uczy się jak je wykonywać.
Sami widzieliśmy, że najlepsze, co na tym torze można zrobić, to spokojnie sobie wszystko przemyśleć, a nie jechać na łeb na szyję, krzycząc „Moooc!” przez otwarte okno po stronie pasażera. Może to nieźle wygląda, ale nie daje rezultatów. James jechałby sobie spokojnie, obierając właściwą drogę. Nie wiem, nie robimy tego, bo balibyśmy się, bo każdy wynik skończyłby się kłótniami – w stylu kierowców wyścigowych. A to „Ja wyprzedziłem tutaj”, a to „zegar się zepsuł”...
Materiał EXCLUSIVE
*Wielu jest znakomitych kierowców, choćby Walter Röhrl czy Stefan Roser, a kto według ciebie jest największym talentem za kierownicą i dlaczego? * To tak, jakbyś zapytał, kogo uważam za najbardziej utalentowanego malarza! Trudne pytanie. Spróbuję je obejść, trochę w stylu polityków. Chciałbym kiedyś siedzieć koło kierowcy rajdowego, bo jak siądę obok kogoś, kto jeździ po torze, to nie zrozumiem większości z rzeczy, które ten ktoś zrobi. Nie jestem kierowcą wyścigowym. To dla mnie czarna magia. Jeśli natomiast znajdę się obok kierowcy rajdowego, mniej więcej rozumiem, co się dzieje. Nigdy w życiu nie mógłby robić tego, co oni, ale rozumiem dosyć, żeby mnie to wprawiło w zachwyt i osłupienie.
Cóż… Stig Blomquist – siedziałem z nim kiedyś w moim samochodzie i było to coś niesamowitego, bo on robił rzeczy, które dawało się zrozumieć, ale robił je niewiarygodnie dobrze. To trochę tak, jakby się nie umiało grać na fortepianie, a potem usiadło obok i słuchało czyjejś gry. Myślisz wtedy „O rany, jakie to piękne!”. A jeśli sam grasz, a potem usłyszysz, jak ktoś gra naprawdę znakomicie, po prostu oszalejesz.
*Jeśli miałby powstać film o twoim życiu, kto miałby cię zagrać? * Oczywiście, musiałby to być albo Brad Pitt albo Johnny Depp. Musiałby to być ktoś, kto wcale nie wygląda tak jak ja – ktoś wysoki, elegancki, obyty w towarzystwie, przystojny i bystry. Byłoby idiotycznie, gdyby ktoś taki grał mnie, więc nie odpowiem na to pytanie. Eee... To byłby ktoś rozczarowujący, jakiś niski gość z Birmingham... No cóż - ja.
*A jaki jest samochód twoich marzeń? * Mamy to nagrane: kocham Pagani Zondę oraz nową wersję: Pagani Huayrę.