Samobójstwo - pomysł nie do końca trafiony
* Samobójstwo Roberta Pazika, skazanego za zabójstwo Krzysztofa Olewnika, w celi dla więźniów pod specjalnym nadzorem dowodzi tego, że jeśli samobójca jest wystarczająco zdeterminowany, to nie ma dla niego żadnych przeszkód.*
06.02.2009 | aktual.: 06.02.2009 16:45
Robert Pazik powiesił się w tzw. martwej strefie, poza zasięgiem monitorujących celę kamer. Sam sposób popełnienia samobójstwa – powieszenie – jest jednak najpowszechniejszym z wybieranych przez samobójców.
Trzeba bowiem przyznać, że wykazują się oni w tym wielką oryginalnością. Jest ona czasem tak wielka, że aż zasługują na Nagrodę Darwina. Nagrodę nadawaną, by "upamiętnić osoby, które przyczyniły się do przetrwania naszego gatunku w długiej skali czasowej, eliminując swoje geny z puli genów ludzkości w nadzwyczaj idiotyczny sposób".
Bezkonkurencyjny jest tu Francuz, Jacques LeFevier, który stanął na nadmorskim urwisku z kamieniem na szyi, łyknął truciznę, oblał się benzyną, podpalił się i skoczył. W trakcie lotu usiłował się jeszcze zastrzelić, ale nie trafił, a kula przecięła linę z kamieniem. Woda, do której wpadł, ugasiła ogień, a ta, którą łyknął, spowodowała wymioty, dzięki którym rozstał się z trucizną. Jego skok zobaczyli rybacy, którzy nieopodal wyciągali sieci – pospieszyli mu na pomoc. Jacques został wyciągnięty z wody i odstawiony do szpitala. Jednak nie przeżył – tak długo przebywał w zimnej wodzie, że doszło do hipotermii i niedoszły samobójca zmarł wskutek nieodwracalnych zmian wywołanych wychłodzeniem organizmu. Swój cel więc mimo wszystko osiągnął.
Równą determinacją w dążeniu do samobójczej śmierci wykazał się jeden z polskich romantyków. Wieść niesie, że wskutek nieszczęśliwej miłości wpadł w tak głęboką depresję, że rodzina postanowiła odseparować go od świata, bo dokładnie wszystko przypominało mu ukochaną. Mieszkał więc samotnie, tylko pod opieką wiernego rodzinie sługi, w leżącym na zupełnym pustkowiu dworku. Usunięto tam wszelką broń i przedmioty, które mógłby wykorzystać do popełnienia samobójstwa. Zapomniano o pamiątkowych pistoletach pojedynkowych, które wisiały w salonie na ścianie. Nie miał jednak kuli – odpiłował więc gałkę od łóżka, dopasował do pistoletu, podkradł słudze proch, nabił pamiątkową broń i palnął sobie w łeb.
Członkowie sekty informatyków – Heven Gate – wierzących, że samobójstwo przeniesie ich na oczekujący w pobliżu Ziemi statek kosmiczny obcej cywilizacji również wykazali się sporą oryginalnością. Nie dość, że spożyli duże ilości wódki, to jeszcze łyknęli spore ilości środków nasennych, a żeby mieć absolutną pewność, że im się uda rozstać z tym światem, na głowy nałożyli foliowe worki. Podobnie zresztą zrobił polski pisarz osiadły w USA – Jerzy Kosiński. Wypił duże ilości różnych alkoholi, połknął tabletki nasenne, wszedł do wanny pełnej wody, z głową owiniętą w worek foliowy.
Jeśli chodzi o środki wykorzystywane do popełnienia samobójstwa, to niektóre z nich są co najmniej niecodzienne. Dla przykładu: w ubiegłym roku 32-letnia Filipinka zamordowała trzy córki, zmuszając je do wypicia płynu do czyszczenia toalety, po czym popełniła samobójstwo w ten sam sposób. Ludzie łykają zresztą w celach samobójczych przeróżne specyfiki – od popularnych, ogólnodostępnych tabletek poczynając, poprzez środki czystości – jak wspomniana Filipinka – po płyny "przemysłowe".
Swoistym sposobem popełnienia samobójstwa jest też wypicie duszkiem dużej ilości wódki – w ten sposób pożegnał się kilka lat temu z życiem nastolatek, który założył się, że wypije duszkiem pół litra wódki.
Do dziwnych należy także zaliczyć falę samobójstw wywołanych powieścią Johanna von Goethego "Cierpienia młodego Wertera". Choć sposoby ich popełniania były różne i raczej dość powszechne (trucizna, powieszenie, strzał w głowę), to dziwacznym ze współczesnej perspektywy wydaje się fakt, że aż tak wielkie było oddziaływanie zdawałoby się zwykłej książki.
W wydanym tuż po II wojnie światowej podręczniku medycyny sądowej znaleźć można przypadki samobójczej śmierci, które były nie tylko dziwne, ale wręcz dziwaczne. Jak inaczej bowiem nazwać można samobójstwo popełnione przy użyciu siekiery, którą samobójca zadał sobie kilkanaście ciosów w szczyt czaszki. Inny wbił sobie w głowę kilka (tak!) kilkucalowych gwoździ.
Podręcznik ten podaje również przykłady samobójczej śmierci dokonanej najczęściej wybieranym sposobem, to znaczy przez powieszenie. Dziwne były jednak same sposoby powieszenia. Jeden z samobójców powiesił się w łóżku, przywiązując sznur do jego dość wysokiego szczytu. Niemożliwe? A jednak – mimo, że nie była to zbyt duża wysokość, jakoś zdołał swego dopiąć i rozstał się z życiem. W podręczniku można też znaleźć przykłady kilku samobójców, którzy powiesili się na... klamce od drzwi.
Powojenna medycyna sądowa notuje też przypadek samobójstwa lekarza, który najpierw niechcący udusił swą partnerkę w trakcie uprawiania seksu oralnego. Nie mogąc się uwolnić od jej martwego ciała, wspiął się jakoś na stół i powiesił na żyrandolu. Odnaleziono ich dopiero po kilku dniach, a milicjanci (rzecz miała miejsce w latach 60tych ubiegłego wieku), którzy ich widzieli, długo nie mogli wyjść z szoku.
Do dziwnych sposobów rozstawania się z życiem zaliczyć także należy zaparkowanie auta... na przejeździe kolejowym. Taki przypadek zdarzył się w zeszłym roku. Chcący zejść w ten sposób z tego świata samobójca został przegoniony przez policję z kilku przejazdów, w końcu jednak udało mu się znaleźć taki, na którym w jego samochód uderzył pociąg.
Jak więc widać i w kwestii samobójstwa ludzie potrafią się wykazywać wielką pomysłowością. Szkoda tylko, że idzie ona w takim kierunku – zadaniu sobie śmierci. Można się tylko domyślać, jakie efekty mogłoby przynieść jej skierowanie na przykład w sfery biznesu.