Teddy - bokser, który bił Niemców w Auschwitz
Jego walki odbywały się na ringu stojącym niedaleko krematorium. Ich stawką był bochenek chleba czy kostka margaryny, a publiczność stanowili więźniowie i strażnicy obozu koncentracyjnego Auschwitz. Tadeusz Pietrzykowski walczył jak lew, pokonując cięższych, lepiej odżywionych przeciwników. Dzięki temu przeżył wojnę i stał się legendą.
30.04.2013 | aktual.: 06.05.2013 13:37
Tadzik od małego kochał sport. W 1932 r. 15-letni Pietrzykowski, uczeń warszawskiego gimnazjum im. Batorego, pojawił się w klubie WKS Warszawianka. Chciał zostać piłkarzem. Jednak futbol szybko go znudził. Wojowniczy charakter bardzo utrudniał mu współpracę z kolegami na boisku. Wybrał bardziej indywidualny sport - boks. Jako 16-latek wstąpił do sekcji pięściarskiej Wojskowego Klubu Sportowego Legia i trafił pod opiekę legendarnego trenera - Feliksa Stamma.
Problemem okazała się szkoła. Dyrekcja gimnazjum nie zgadzała się na uprawianie boksu przez uczniów. "Dyrektorowi powiedziałem, że to mój brat boksuje, nie ja. Dzięki temu mogłem spokojnie ukończyć szkołę, a jednocześnie pod pseudonimem Teddy kontynuować bokserskie zajęcie" - wspominał po latach.
Teddy szybko stał się gwiazdą. W 1936 r., jako 19-latek pokonał w turnieju o mistrzostwo Warszawy czempiona Polski, Antoniego Czortka. Rok później prestiżowy "Przegląd Sportowy" uznał Pietrzykowskiego najlepszym pięściarzem stolicy w wadze koguciej. Publiczność ceniła go za serce do walki i mocne uderzenie - nieprzypadkowo otrzymał przydomek "żelazna pięść". Pięknie rozwijającą się karierę przerwał jednak wybuch wojny.
Walka za chleb
We wrześniu 1939 r. Pietrzykowski walczył w obronie stolicy. Po kapitulacji Warszawy zdecydował się przedostać do Francji i dalej wojować z Niemcami. Jednak nie dotarł do celu. Zatrzymany niedaleko granicy węgiersko-jugosłowiańskiej, bokser wrócił do Polski i został osadzony w tarnowskim więzieniu. Niedługo później, w czerwcu 1940 r., Pietrzykowski znalazł się w historycznym, pierwszym transporcie, który przekroczył bramę obozu koncentracyjnego Auschwitz. Otrzymał numer 77.
W kwietniu 1941 r. bokser otworzył nowy rozdział kariery sportowej. Miał stoczyć pierwszą w dziejach Auschwitz walkę bokserską z udziałem więźnia. Jego przeciwnikiem był Niemiec, Walter Dunning - przed wojną zawodowy mistrz wagi średniej, który w obozie pełnił funkcję kapo i z przyjemnością wyżywał się na słabszych więźniach.
"Więźniowie Polacy, którzy znali Teddy'ego z dużej odporności na ciosy (bo nieraz, mimo tęgiego lania od blokowych czy kapo, nie załamywał się), zasugerowali mu, czy nie stanąłby do walki z Walterem. Podchwycili to niemieccy kapo i zaproponowali, że dostanie pół bochenka chleba i kostkę margaryny za stoczenie walki. Rechotali z zadowolenia, gdy ten propozycję przyjął, bo pewni byli lania, jakie sprawi Polakowi silniejszy i lepiej zbudowany niemiecki zawodnik" - wspominał Tadeusz Sobolewicz, numer obozowy 23053. Przystępując do walki, Pietrzykowski ważył 45 kg, jego rywal - 70 kg.
Na zdjęciu: Inna legenda polskiego boksu - Antoni Czortek, który był zmuszony walczyć o przetrwanie w obozie koncentracyjnym w Oświęcimiu. Poznaj jego niezwykłą historię. Przeżył, bo znokautował SS-mana.
Kapo na deskach
Teddy dokładnie zapamiętał pierwszą, obozową walkę. "Przy rogu kuchni więźniowie utworzyli czworobok, w środku którego znajdował się "ring", na którym walczono. W ringu stał Dunning z łapawicami na rękach. Był to blondyn, doskonale zbudowany, o potężnej masie mięśni, malutkich oczach i porozbijanych łukach brwiowych (...). Wokół dosłyszałem ostrzeżenia, połączone z pukaniem się w głowę: ty, zabije cię, zje cię. Ale nie było czasu na myślenie. Towarzyszyła mi jedna natrętna myśl: za walkę dają chleb. Byłem głodny" - opowiadał po wojnie. "Wiedziałem jedno - że muszę walkę wygrać. Nie wiem, kto z nas był lepszym bokserem. Są jednak takie chwile, gdy rzeczy niemożliwe stają się rzeczywistością" - dodawał. Ciosy Pietrzykowskiego kilkakrotnie zachwiały Niemcem. Ostatecznie poobijany Dunning poddał się w drugiej rundzie.
Od tego czasu walki bokserskie zaczęły regularnie odbywać się w niedzielne popołudnia. Najpierw na prowizorycznym ringu wykonanym przez obozowych stolarzy, później przywieziono profesjonalną arenę i pojawili się nawet sędziowie. Rywalami Pietrzykowskiego byli zarówno uznani pięściarze, jak i zwykli zabijacy, więźniowie i wartownicy. Teddy opowiadał, że podczas jednej z walk z niejakim "Polakobójcą" po raz pierwszy i ostatni w życiu znokautował przeciwnika nie tylko świadomie, ale i z pełną przyjemnością.
Latem 1942 r. Pietrzykowski doznał pierwszej porażki z przedwojennym mistrzem Holandii w wadze półśredniej, Leu Sandersem. Jednak trzy tygodnie później zrewanżował się, wygrywając z nim w 3. rundzie przez nokaut. Podczas trzyletniego pobytu w Auschwitz Teddy stoczył ponad 40 pojedynków. Większość z nich zdecydowanie wygrał.
"Nie bij synu"
Więźniowie uwielbiali boksera, który obijał twarze niemieckich oprawców. "Polak jest w ringu, Polak bije niemieckiego kryminalistę, który wczoraj jeszcze bił i mordował naszych kolegów. Ta atmosfera wokół ringu, ten klimat wśród wychudzonych i zabiedzonych polskich więźniów, to była jakby 'transfuzja wiary', bodziec dodający otuchy, że przecież Jeszcze Polska nie zginęła..." - te słowa jednego z więźniów cytuje Marta Bogucka, autorka książki "Bokser z Auschwitz. Losy Tadeusza Pietrzykowskiego".
W archiwach obozowego muzeum znajduje się m.in. gryps napisany przez Teddy'ego do matki: "Jestem dziś mistrzem wszechwag KL Auschwitz po zwycięstwach poprzednich nad Janowczykiem, Dexponko, itd. Tak Mateńko, dostałem za to 10 bochenków chleba i 10 kostek margaryny - rozdałem na gwiazdkę biednym, niech i oni mają. Widzisz, przydał mi się box".
Pietrzykowski w Oświęcimiu nie tylko pracował i boksował, był także zaangażowany w działalność podziemia zorganizowanego przez rotmistrza Witolda Pileckiego. Po latach na ścianie mieszkania w Bielsku-Białej wyryje obozowy numer dzielnego oficera, który po wojnie zostanie zabity przez komunistyczne władze. Teddy będzie osobiście interweniował w jego sprawie u premiera Józefa Cyrankiewicza. Jednak bezskutecznie.
Na zdjęciu: Inna legenda polskiego boksu - Antoni Czortek, który był zmuszony walczyć o przetrwanie w obozie koncentracyjnym w Oświęcimiu. Poznaj jego niezwykłą historię. Przeżył, bo znokautował SS-mana.
W obozie bokser zaprzyjaźnił się również z ojcem Maksymilianem Kolbe. Do ich pierwszego spotkania doszło podczas jednej z walk Pietrzykowskiego. "Nagle złapał mnie ktoś za rękę, mówiąc: nie bij synu, bracie, nie bij synu! Proszący miał na nosie okulary w drucianej oprawie, z których jedno ramię zastępował kawałek sznurka. Z natury jestem porywczy, więc pierwszą myślą było stwierdzenie: jaki ja tam twój syn i głośno powiedziałem: odczep się, odczep się, jeśli nie chcesz ty dostać. Podnoszącego się z ziemi vorarbeitera poczęstowałem ciosem na szczękę, po którym po raz trzeci upadł na ziemię. Proszący jednak nie ustępował, upadł przede mną na kolana i chwytając za ręce błagał: nie bij synu, nie bij. Zaśmiałem się z niego, stwierdzając: co, lepiej, aby on ciebie bił?" - wspominał.
Czarny humor
Karierę bokserską Pietrzykowski kontynuował w kolejnych obozach: Neuengamme i Bergen-Belsen. W pierwszym z nich stoczył około 20 walk. W jednej z nich pokonał przedwojennego niemieckiego zawodowca, Schally Hottenbacha, który ważył 96-kilogramów! W ostatnim pojedynku, stoczonym niedługo po wyjściu ze szpitala, znokautował rosyjskiego żołnierza Kostię Konstantinowa.
Po wyzwoleniu, które zastało go w obozie w Bergen-Belsen, wstąpił do 1 Dywizji Pancernej gen. Stanisława Maczka, gdzie zajmował się organizowaniem zajęć sportowych. Kilka miesięcy później w jednostce odbyły się mistrzostwa bokserskie. Tytuł wywalczył oczywiście Teddy.
Jesienią 1946 r. Pietrzykowski wrócił do Polski, a w następnym roku zeznawał jako świadek w procesie komendanta obozu oświęcimskiego, Rudolfa Hoessa. Sportowiec marzył o dalszej karierze w Legii, ale stan zdrowia mu to uniemożliwił. Pracował jako nauczyciel wychowania fizycznego.
Jego mieszkanie w Bielsku-Białej przypominało małe muzeum, w którym zgromadził wiele pamiątek związanych z różnymi okresami swojego niezwykłego życia. "Temat obozu cały czas powracał" - przyznaje Maria, trzecia żona Pietrzykowskiego w artykule "Mistrz wszechwag KL Auschwitz. Historia pewnego boksera", zamieszczonym w "Gazecie Wyborczej". "Podchodził do niego z czarnym humorem. Ojciec często spotykał się z kolegami z obozu i licytowali się, kto opowie bardziej makabryczną historię" - dodaje Eleonora, córka Teddy'ego.
Tadeusz Pietrzykowski zmarł 17 kwietnia 1991 r. Był pierwowzorem bohatera noweli "Bokser i śmierć" Józefa Hena, na podstawie której słowacki reżyser, Peter Solan, zrealizował w 1962 r., film fabularny o tym samym tytule.
Rafał Natorski/Ijuh,facet.wp.pl
Na zdjęciu: Inna legenda polskiego boksu - Antoni Czortek, który był zmuszony walczyć o przetrwanie w obozie koncentracyjnym w Oświęcimiu. Poznaj jego niezwykłą historię. Przeżył, bo znokautował SS-mana.