Droga do herbaty idealnej
Niemalże 82-letni Merrill Fernando, założyciel firmy, wciąż działa, choć większość codziennej pracy przejęli synowie: Malik i Dilhan. Pierwszy jest dyrektorem operacyjnym, pilnuje finansów i nadzoruje spółki pomocnicze, drugi – kieruje marketingiem i coraz mocniej wpływa na strategię firmy.
Od połączenia imion braci powstała nazwa marki. Dilmah podbiła świat – z małej rodzinnej firmy stała się siódmym producentem i trzecim eksporterem na świecie.
Dziś marką zarządza spółka Ceylon Tea Services notowana na lankijskiej giełdzie. Ale żeby do tego wszystkiego doszło ojciec musiał zaistnieć na herbacianym rynku.
Po kolei: Merrill Fernando urodził się w 1930 r. w rybackiej wiosce Allansena na Cejlonie rządzonym przez Brytyjczyków. Miał 18 lat kiedy znalazł się w grupie sześciu chłopców wybranych na potencjalnych kiperów herbaty.
Przeszedł szkolenie w Zjednoczonym Królestwie, poznał reguły herbacianego przemysłu i po powrocie zaczął działać. Rozpoczął pracę w rodzinnej firmie handlującej herbatą prowadzonej przez Anglików – ojca i dwóch synów.
– Po dwóch latach zostałem dyrektorem zarządzającym. Wkrótce pogorszyła się sytuacja polityczna na Sri Lance, właściciele postanowili wyjechać i zaproponowali sprzedaż firmy – wspomina Merrill Fernando.
Brakowało pieniędzy, ale pomogli dwaj partnerzy. Firma działała, ale twórca Dilmah po paru latach postanowił odejść i działać na własny rachunek.
– Chciałem przywrócić cejlońskiej herbacie należne jej miejsce i prowadzić etyczny handel – mówi.
Na rynku herbaty dominowały firmy brytyjskie, a rolnicy byli traktowani jako tania siła robocza. Ideą Merrilla Fernando była zmiana tej sytuacji: skoncentrowanie produkcji i sprzedaży na Sri Lance, tak by zyski pozostawały w kraju, a pracownicy lepiej zarabiali. Udało się, ale dopiero w 1988 r.