Za tymi zdjęciami kryją się przerażające historie
Człowiek już ma taką naturę, że uwielbia się bać. Dlatego wielu z nas wciąż szuka sposobności, by poczuć dreszczyk na skórze – oglądamy horrory, wciąć narzekając na niedostateczny poziom dostarczanych przez nie emocji, czytamy kryminały. Ale prawdziwe przerażenie najczęściej budzą nie wymyślne koncepty twórców horrorów, ale to, co jest tajemnicze i pełne niedopowiedzeń. Nic zatem dziwnego, że łatwiej jest czasami poczuć prawdziwą grozę, oglądając nadgryzione zębem czasu fotografie.
Oto zestaw zdjęć, które potrafią wywołać szybsze bicie serca. Czy kryjące się za nimi opowieści to prawda? A może widoczne na nich obiekty to efekt mistyfikacji albo iluzja? Często przecież bywa, że najbardziej fascynujące podpowiedzi kryją się w zakamarkach naszej podświadomości.
Niezależnie od tego, jakie zajmiemy stanowisko, obok tych obrazów trudno przejść obojętnie.
ZOBACZ TEŻ:
Incydent nad jeziorem
Pierwsze, na co uwagę zwracają osoby, które przyglądają się temu zdjęciu, to niezwykły wzór widoczny na brzuchu mężczyzny. Bohater tej fotografii, pochodzący z Polski Stefan Michalak, twierdził, że był to efekt spotkania z tajemniczymi istotami. Miało do niego dojść 20 maja 1967 r. w pobliżu Falcon Lake w Kanadzie. Tego dnia Michalak miał zobaczyć unoszące się nisko nad jeziorem dwa świetliste obiekty o średnicy ok. 10 metrów. Potem jeden z nich wylądował, a mężczyzna – jak twierdził – mógł się do niego zbliżyć i dotknąć. Potem niezidentyfikowane obiekty oddaliły się.
Zagadkowe plamy widoczne na brzuchu stanowić mają właśnie „pamiątkę” po tamtym bliskim spotkaniu. Wyglądają na efekt poparzenia. Co ciekawe, Michalak przez wiele tygodni od momentu, gdy na jego ciele pojawiły się ciemne wyboroczyny, cierpiał z powodu dolegliwości przypominających efekt napromieniowania. Specjalistom badającym Polaka nie udało się nigdy ustalić racjonalnej przyczyny, która stałaby za pojawieniem się wzoru oraz szeregiem zaburzeń zdrowotnych, które mu towarzyszyły.
ZOBACZ TEŻ:
Portret z obcym w tle
To miał być uroczy dzień, spędzony z bliskimi na łonie natury. I taki był, choć – jak się później okazało – nie do końca spędzony jedynie w rodzinnym gronie. 23 maja 1964 r. Jim Templeton testował nowy aparat, robiąc zdjęcia swoim córkom. Gotowy materiał wysłał do studia Kodaka. Gdy przeglądał potem jedną z wywołanych już fotografii, jego serce na chwilę się zatrzymało. Wszystko za sprawą zagadkowej postaci, którą wyraźnie widać tuż za jego pięcioletnią córką.
Tajemnicza sylwetka widoczna była tylko na tym jednym zdjęciu. Sęk w tym, że zarówno Jim, jak i jego żona przysięgali, że podczas sesji w zasięgu obiektywu nie było żadnych innych ludzi. Mimo późniejszych dociekań policji oraz ekspertów, do dziś nie udało się wyjaśnić zagadki. Szczegółowa analiza potwierdziła tylko, że aparat nie był wadliwy. Nie stwierdzono też żadnych uchybień podczas procesu wywoływania filmu. Co ciekawe, firma Kodak ufundowała potem nagrodę za rozwiązanie zagadki. Ta sztuka nikomu się jednak nie udała.
ZOBACZ TEŻ:
UFO z McMinnville
To jedne z najgłośniejszych fotografii UFO. Zostały zrobione 11 maja 1950 r. przez małżeństwo Trentów z McMinnville w amerykańskim stanie Oregon. Jako pierwsza na obiekty zwróciła uwagę Evelyn, która zawołała męża. Ten pochwycił kamerę i szybko zrobił dwa zdjęcia. 26 czerwca 1950 r. zostały one opublikowane w magazynie „Life”.
Sceptycy twierdzący, że mamy do czynienia z mistyfikacją, szybko musieli zmierzyć się z opiniami specjalistów, którzy przebadali same zdjęcia, jak i negatywy, a potem przyznali, że naprawdę przedstawiają one jakiś widoczny na niebie obiekt. Co zatem na nich widać? Wehikuł należący obcych, jak twierdzą niektórzy? Samolot? A może jeszcze coś innego? Na te pytania nie udało się odpowiedzieć do dziś.
ZOBACZ TEŻ:
"Duch naszego kolegi"
Niesamowita historia towarzyszy też temu wykonanemu w 1919 r. zdjęciu. Sensacją stało się ono jednak dopiero w 1975 r., kiedy zostało opublikowane przez emerytowanego pilota sił lotniczych Wielkiej Brytanii, Victora Goddarda. Zwrócono wtedy uwagę na twarz wyłaniającą się zza głowy jednego z żołnierzy.
Śledztwo wykazało, że był to mechanik Freddy Jackson. Sęk w tym, że... zmarł on dwa dni przed wykonaniem tego zdjęcia. Sceptycy twierdza, że pojawienie się jego twarzy to po prostu efekt podwójnej ekspozycji (nałożenie się na siebie dwóch kadrów).
ZOBACZ TEŻ:
Przecież nikogo na tych schodach nie było
To zdjęcie zostało wykonane w 1966 r. Jego autorem jest porucznik Ralph Hardy. Podczas wizyty w Muzeum Morskim w Greenwich zwrócił uwagę na oryginalnie kręcone schody. Ich kształt zafascynował go do tego stopnia, że sięgnął po aparat. Prawdziwe zdziwienie pojawiło się na jego twarzy, gdy zdjęcie zostało wywołane.
Na fotografii wyraźnie widać postać, która chwyta za poręcz. Jeszcze dziwniej robi się, gdy spojrzymy na widoczne u góry białe tło, na którym wiele osób również dostrzega twarz. Żona, która towarzyszyła Hardy'emu w momencie wykonywania zdjęcia, potwierdziła, że oprócz jej oraz męża nikogo na schodach nie było. Zdjęcie wkrótce zaczęło żyć własnym życiem, a ludzie rozpowiadali niestworzone historie na temat grasujących w muzeum duchów.
ZOBACZ TEŻ:
Jakiś upiór zwisa z naszego sufitu
To zdjęcie zostało wykonane w latach 50. Widać na nim rodzinę Cooperów krótko po przeprowadzce do nowego domu. Ekscytacja oraz uśmiechy szybko zniknęły z ich twarzy. A odpowiedzialna za zmianę nastroju – zgadza się! – była właśnie ta fotografia. Cooperów, podobnie jak i innych oglądających ją później, przeraziła odwrócona do góry nogami postać, którą widać po lewej stronie. Kobiety oczywiście nie widziały jej wcześniej, gdy robiono zdjęcie, ale dopiero po jego wywołaniu.
„Upiór” spowodował, że na temat domu szybko zaczęło powstawać mnóstwo teorii. Wielu badaczy zjawisk paranormalnych wprost twierdziło, że budynek, w którym zrobiono zdjęcie, jest nawiedzony. Osoby twardo stąpające po ziemi sugerowały, że „zjawa” to nic innego jak skaza, która pojawiła się na etapie wywoływania zdjęcia.
ZOBACZ TEŻ:
Kosmici w Los Angeles
W kręgach osób, które pasjonują się zjawiskami paranormalnymi i UFO, to zdjęcie już dawno zyskało charakter ikoniczny. Zostało zrobione 26 lutego 1942 r. we wczesnych godzinach porannych i obrazuje zagadkowe zjawisko, które miało miejsce nad Los Angeles. Według niektórych, stanowi ostateczny dowód na to, że jesteśmy nawiedzani przez przybyszów z obcych cywilizacji.
W związku z tym, że ten wielki, świetlisty i okrągły obiekt zarejestrowano podczas II wojny światowej, początkowo sądzono, że jest to statek powietrzny należący do sił nieprzyjaciela. Niebo zostało rozświetlone, a wojska przygotowały się do obrony. Nie zdecydowano się jednak na jego zestrzelenie, a wehikuł w ciszy się oddalił. Jego zagadka do dziś nie została wyjaśniona w sposób racjonalny.