Dilerzy
24.10.2007 | aktual.: 07.04.2017 14:28
None
Po drugie – dilerzy zaczęli się posługiwać w kontaktach z „klientami” komunikatorami – pocztą pantoflową przekazywane są numery użytkowników, bo nie ma nawet mowy o nickach (pseudonimach).
Zostawia się takiemu numerowi wiadomość – w treści jest tylko numer komórki (wymagane) i czeka na odzew. Następuje komórkowe dogadanie czasu i miejsca transakcji i... już. Proste? I jak jeszcze – szczególnie jeśli diler korzysta z kawiarenki internetowej, która nie jest monitorowana i posługuje się anonimową komórką na kartę, najchętniej odkupioną od jakiegoś zdesperowanego potrzebującego.
Trudno niezmiernie w takim układzie go zidentyfikować i w efekcie identyfikacji – dopaść
Zobacz również
Dilerzy
Założenie konta na każdym komunikatorze nie zajmuje więcej niż parę minut, żadnych dokładniejszych danych podawać przecie nie trzeba, połączenie via komunikator jest połączeniem typu p2p czyli bezpośrednio pomiędzy komunikującymi się między sobą komputerami, wiadomości nie wędrują przez żaden serwer – są więc praktycznie nie do wychwycenia.
Diler jest bezpieczny, a „klient” zadowolony. Chyba, że kto niepowołany - czyli jakie służby – wejdzie w posiadanie kontaktu na komunikatorze i urządzi jaką małą prowokację.
Ale to już wlicza się w koszta wykonywania „zawodu” dilera.
Zobacz również
Dilerzy
Po trzecie – wystarczy się porządnie przelecieć po wziętych dyskotekach i dokładnie przyjrzeć ich gościom.
W większości trafi się z pewnością ktoś, kto stoi sobie z boku, nie tańczy, nie podrywa, nie spożywa – tylko czeka. Czeka na „klientów” mianowicie. Przebieg transakcji jest prosty: klient komunikuje się z dilerem, wnosi stosowną opłatę i w określonym miejscu znajduje zamówiony towar.
Jest bowiem tak, że diler nie ma przy sobie towaru dłużej niż tego wymaga czas na jego umieszczenie w bezpiecznym miejscu, z którego potem bierze tylko pojedyncze działki, za które już zapłacono i te pozostawia w miejscu, które określił „klientowi”.
Proste? Oczywiście? Bezpieczne dla dilera? I owszem, w dużym stopniu.
Zobacz również
Dilerzy
Czy jednak to oznacza, że szefowie i właściciele dyskotek tolerują takie handelki i przymykają na nie oko?
Niekoniecznie – bywa tak, że ochrona wynosi dilera na kopach z dyskoteki czy klubu, ale w parę dni pojawia się następny...
Stąd też i pewna rotacja – diler stara się nie chodzić tylko w jedno miejsce, a raczej krążyć po klubach i dyskotekach, żeby nie rzucać się w oczy po prostu.
Zobacz również
Dilerzy
Po czwarte – dilerzy na dobrą sprawę wcale nie zrezygnowali z handlu w okolicach szkół – przenieśli się z bezpośredniej ich bliskości o ulicę, dwie dalej.
I też nie handlują jak dawniej – to znaczy w sposób niemal jawny, mając przy sobie cały zapas towaru. Nie – utykają go gdzieś, a transakcji dokonują w miejscach dość utajnionych, starając się jak najmniej rzucać w oczy.
Szkolna klientela jest bowiem tak liczna, że – mimo niewątpliwie dużej skali zagrożenia wpadką – dilerzy wcale z niej nie rezygnują.
Zobacz również
Dilerzy
Skąd jednak „klienci” wiedzą, jak do nich dotrzeć? To proste – w sposób idealny działa poczta pantoflowa; wystarczy, że wie jeden „klient”, a w mig wiedzą inni potencjalni „klienci”.
O dziwo – takie wieści roznoszą się z prędkością zdającą się przekraczać szybkość światła. I jest tak, że „na zewnątrz”, oficjalnie nikt nic nie wie, a nieoficjalnie wiedzą wszyscy.
Zobacz również
Dilerzy
Z dużą więc ostrożnością trzeba podchodzić do entuzjastycznych raportów o stanie narkobiznesu, bowiem ci, którzy się nim zajmują wcale nie są tępakami i bardzo szybko się uczą – na swoich i cudzych błędach i wpadkach i bardzo szybko z tych nauk wyciągają wnioski.
I coraz bardziej doskonalą metody, jakimi się posługują w dystrybucji „białej śmierci”.