Trwa Ƃadowanie...
25-05-2007 16:18

Mariusz Max Kolonko i jego przygoda

Mariusz Max Kolonko i jego przygoda
d2es4xz
d2es4xz

WyjechaƂ z Polski w 1988 roku mając w kieszeni 200 poĆŒyczonych dolarĂłw i gƂowę peƂną marzeƄ. W Polsce, jako student, prowadziƂ program w radiowej TrĂłjce. W Ameryce zacząƂ – jak niemal kaĆŒdy imigrant – od budowy. Szybko obliczyƂ, ĆŒe w tej pracy, ktĂłra tylko na warunki polskie czyniƂa z niego bogacza, zarobienie miliona dolarĂłw zajęƂoby mu 70 lat. OsiągnąƂ to dwanaƛcie razy szybciej. A kiedy juĆŒ osiągnąƂ, poƛwięciƂ się temu, po co przyjechaƂ – dziennikarstwu. Jego korespondencje ze StanĂłw znają w Polsce wszyscy. Teraz Max pokazuje nam, jak odkrywaƂ Amerykę na Ƃamach swojej ksiÄ…ĆŒki i w serii popularnych programĂłw telewizyjnych. Ameryka, ta najlepsza z jego kochanek, hojnie odwdzięcza się za ciÄ™ĆŒką pracę i pasję.

PojechaƂ pan do StanĂłw Zjednoczonych jako mƂody chƂopak i zaczynaƂ, jak niemal kaĆŒdy Polak, na najniĆŒszych szczeblach w branĆŒy budowlanej. Zamiast wrĂłcić z peƂnym portfelem do kraju, zostaƂ pan w Ameryce i realizując swoją dziennikarską pasję, odnosi sukcesy, o ktĂłrych marzą nie tylko mƂodzi reporterzy. Dlaczego pan wyjechaƂ? Nie byƂo dla pana miejsca w Polsce? Nie chce pan wracać?

Jestem jak statek, ktĂłry wypƂynąƂ z portu, ktĂłrego juĆŒ nie ma. Teraz w Polsce jest inaczej – nie znam tej nowej rzeczywistoƛci i nie kusi mnie powrĂłt do kraju. Będąc w Polsce czuję się trochę jak przybysz z innej bajki. Nawet codziennoƛci trzeba się nauczyć. ZdarzyƂo mi się np. zniszczyć samochĂłd, bo zatankowaƂem niewƂaƛciwe paliwo. Nigdy nie jechaƂem metrem w Warszawie i nie będę sobie robiƂ obciachu, pytając co i gdzie się wrzuca, ĆŒeby wejƛć na peron. Wolę samochĂłd, chociaĆŒ ręczna skrzynia biegĂłw to teĆŒ dla mnie wyzwanie...

Chce pan lecieć w kosmos, a obawia się pan jazdy warszawskim metrem?
W kosmosie będę miaƂ wsparcie caƂej administracji i technologii NASA. W metrze nie.

d2es4xz

PomoĆŒemy – obiecuję. Wróćmy do pana wyjazdu...
Kiedy wyjeĆŒdĆŒaƂem w 1988 roku, stare trzymaƂo się jeszcze mocno. Nie naleĆŒaƂem do fali emigracji finansowo-ekonomicznej, tylko raczej intelektualnej. CzuƂem, ĆŒe w Polsce osiągnąƂem juĆŒ wszystko, na co pozwoliƂby mi Ăłwczesny establishment. ByƂem po studiach dziennikarskich, prowadziƂem audycję Zapraszamy do TrĂłjki, co byƂo marzeniem kaĆŒdego dziennikarza...

Nie szkoda byƂo tego zostawiać?
Kiedy otrzymaƂem do podpisania kartkę z oƛwiadczeniem, ĆŒe odchodzę na wƂasną proƛbę, patrzyƂem na nią myƛląc: „Max, czy ty dobrze robisz?”. Ale to byƂ bilet na nowe ĆŒycie, a ja byƂem mƂodym czƂowiekiem z wyobraĆșnią. PodpisaƂem dokument i wyjechaƂem. WiedziaƂem, ĆŒe juĆŒ tu nie wrĂłcę.

MarzyƂ pan o Ameryce wczeƛniej?
Kiedy nauczycielka w szkole podstawowej pytaƂa dzieci, kim chcą być, odpowiedziaƂem, ĆŒe pilotem. Kiedy dopytaƂa dlaczego, wypaliƂem, ĆŒe po to, aby uciec na Migu 21 do Ameryki. Moich rodzicĂłw wezwano wtedy do szkoƂy. Dyrekcja byƂa ciekawa, skąd u dziecka takie wywrotowe myƛli. ObyƂo się jednak bez konsekwencji.

Rzeczywistoƛć dorównaƂa marzeniom? Co pan sobie pomyƛlaƂ, kiedy wysiadƂ pan na lotnisku w Nowym Jorku?
PomyƛlaƂem: swojsko tu. Jak w jakiejƛ wędrĂłwce dusz, poczuƂem, jakbym tam juĆŒ byƂ i ĆŒyƂ bardzo, bardzo dawno temu. WiedziaƂem, ĆŒe Ameryka jest moim miejscem, mimo ĆŒe miaƂem w kieszeni 200 poĆŒyczonych dolarĂłw i chodziƂem po Manhattanie pytając, gdzie jest Greenpoint.

d2es4xz

MiaƂ pan znajomych w Nowym Jorku?
Nie. PojechaƂem z przyjacióƂką, ktĂłra pĂłĆșniej „nie wytrzymaƂa tempa”.

Skąd pomysƂ na zaƂoĆŒenie firmy budowlanej?
ChciaƂem pracować jako dziennikarz w Stanach. Ameryka jest miejscem, gdzie speƂnia się przecieĆŒ „american dream”, a ja miaƂem zamiar go urzeczywistnić – kupić sobie kamerę i zostać korespondentem. Sęk w tym, ĆŒe w tym czasie staƂem na drabinie za 6 dolarĂłw na godzinę, a kamera telewizyjna kosztowaƂa 70 tysięcy dolarĂłw. Wtedy powiedziaƂem sobie: „Max musisz przestać marzyć. Trzeba wziąć się do pracy i robić biznes”.

Zobacz rĂłwnieĆŒ

Gentleman na ĆŒaglach

d2es4xz

To byƂo takie proste?
Nie, ale udaƂo się, chociaĆŒ teraz sam się temu dziwię. To tak, jakby imigrant z Albanii dostaƂ kontrakt na budowę ZƂotych TarasĂłw. Moja firma przez pięć lat wyremontowaƂa 54 wieĆŒowce na Manhattanie. SzƂo ƛwietnie, ale potem i tak skoƄczyliƛmy w sądach.

Dlaczego?
Biznes rozƂoĆŒyƂ się przez przecinek. PomyliƂem się w kontrakcie i zamiast wpisać przed trzema zerami przecinek, jak to robią Amerykanie, napisaƂem polską kropkę. To oznaczaƂo, ĆŒe wygraƂem kontrakt, ale musiaƂbym go zrealizować za... 460 dolarĂłw, zamiast za póƂ miliona. Sprawa skoƄczyƂa się w sądzie, ale nie przejąƂem się tym szczegĂłlnie – miaƂem juĆŒ kamery.

d2es4xz

A gdyby ta nieszczęsna kropka byƂa przecinkiem i tak by pan zrezygnowaƂ?
Pieniądze juĆŒ nie byƂy dla mnie zachętą. Tym bardziej, ĆŒe w biznesie telewizyjnym rĂłwnieĆŒ są ogromne. W Ameryce branĆŒa telewizyjna czy filmowa – ktĂłra mnie teraz interesuje – naleĆŒÄ… do tych najbardziej intratnych.

*Powróćmy do pana powrotu do Polski. Nie ma tu Maxa Kolonko, bo nie miaƂby co robić? * W Polsce dziennikarstwo to zupeƂnie inna bajka. Dziwi mnie, ĆŒe tak mƂodzi ludzie prowadzą tak powaĆŒne programy. Kiedy się ma dwadzieƛcia kilka lat, ƛwiat postrzega się na innej pƂaszczyĆșnie, nie ma się pewnych doƛwiadczeƄ i nie potrafi się pewnych rzeczy ocenić, a polska rzeczywistoƛć jest szczegĂłlnie skomplikowana. Denerwują mnie komentarze po materiale, w ktĂłrych mƂody chƂopak czy dziewczyna zawiera swoje zƂote myƛli czy przepisy na to, jak daną sytuację rozwiązać. Skąd ten czƂowiek to wie? W USA do powaĆŒnych programĂłw dopuszczani są dziennikarze z 30-letnim staĆŒem, ktĂłrzy juĆŒ wiele wiedzą i wiele przeĆŒyli. W Polsce nie ma takiej moĆŒliwoƛci, bo ukƂady polityczne zmieniają się jak w kalejdoskopie, a wraz z nimi wymienia się kadrę w mediach. Stąd nie ma w Polsce osobowoƛci medialnych, niewielu jest profesjonalistĂłw. Zamiast zatrudniać zawodowcĂłw, organizuje się konkursy na reportera, prezentera czy wyĆŒszą kadrę
zarządzającą.

*Czy wyobraĆŒa sobie pani konkurs na chirurga? Wymagany nĂłĆŒ i biaƂy fartuch, bo moĆŒna się zachlapać! * Jeƛli miaƂbym wybierać, to wolaƂbym, aby operowaƂ mnie lekarz po medycynie, a informacje przekazywaƂ wyksztaƂcony dziennikarz z doƛwiadczeniem. Ostatnia sprawa – polscy dziennikarze częƛciej koncentrują się na przetrwaniu w branĆŒy zamiast na robieniu dobrych programĂłw.

d2es4xz

Czyli powodami, dla ktĂłrych nie chce pan wracać, są niemoĆŒnoƛć speƂniania w Polsce swoich dziennikarskich marzeƄ i niestabilne ukƂady?
W ĆŒyciu gra się atutami. Jednym z moich jest to, ĆŒe jestem jednym z nielicznych dziennikarzy, ktĂłrzy mają ustaloną renomę za granicą. Stacje mogą to wykorzystać, kiedy potrzebują specjalisty np. od spraw amerykaƄskich. Robię telewizję w Ameryce. Tutaj nauczyƂem się wszystkiego – zawodu, a takĆŒe ĆŒycia. Kiedy patrzę na swoje pierwsze korespondencje (mam je na taƛmach), to trochę... mnie one bawią. StaƂem np. przed BiaƂym Domem ubrany w marynarkę (to byƂo widać) oraz... w dĆŒinsy i budowlane buciory (czego nie byƂo widać, bo kamera pokazywaƂa mnie od poƂowy). Na dodatek miaƂem wąsy. Tutaj dziennikarze telewizyjni mają zakaz zapuszczania wąsĂłw. Wyjątkiem są uznane osobowoƛci (np. Geraldo Rivera), ktĂłrym taki image pozostaƂ z początkĂłw ich kariery, kiedy panowaƂa moda na wąsy.

Ale teraz w Polsce jest przecieĆŒ trochę inaczej.
Prowadzenie interesĂłw w Polsce jest wciÄ…ĆŒ trudne. Podam przykƂad. MĂłj program nazywa się: Mariusz Max Kolonko – Odkrywanie Ameryki, a w gazetach czy Internecie często podaje się jedynie Odkrywanie Ameryki. UwaĆŒam nieskromnie, ĆŒe moje nazwisko ma znaczenie. Po co więc je wycinać? Kiedy zaczynaƂem karierę w radiu, z jednego z moich pierwszych reportaĆŒy wydawca wyciąƂ nazwisko bo, jak mi powiedziaƂ, uznaƂ, ĆŒe jest za dƂugie... Polacy wciÄ…ĆŒ mają problem z docenieniem innych i obawiają się, ĆŒeby ktoƛ przypadkiem się nie wylansowaƂ i nie zarobiƂ więcej. Jeƛli sąsiad ma Ƃadniejszy dom, marzą nie o tym, aby mieć taki sam, ale o tym, ĆŒeby sąsiadowi się ta chaƂupa spaliƂa. Polonia w USA jest taka sama.

Zobacz rĂłwnieĆŒ

Gentleman na ĆŒaglach

d2es4xz

Porozmawiajmy o pana ksiÄ…ĆŒce. Przyczynkiem do jej powstania byƂy zapiski, ktĂłre robiƂ pan podczas swoich podrĂłĆŒy po Ameryce. Sporo w niej osobistych wyznaƄ. Czy nie są one w jakiƛ sposĂłb wykreowane?
Jestem przeciwnikiem kreacji. Moje wyznania muszą być szczere aĆŒ do bĂłlu – tylko pod tym warunkiem trafią do odbiorcy. Poza tym mam to wszystko na taƛmie i wƂaƛnie te zbierane latami materiaƂy zƂoĆŒyƂy się na cykl Odkrywanie Ameryki.

Trudno oprzeć się wraĆŒeniu, ĆŒe przedstawia pan siebie jako czƂowieka samotnego.
KaĆŒdy imigrant jest czƂowiekiem samotnym, niezaleĆŒnie od tego czy ma wielu przyjacióƂ i rodzinę, czy nie. Jesteƛmy skazani na samotnoƛć przez decyzję o wyjeĆșdzie. Nasz ƛwiat, nasze przeĆŒycia pozostaƂy gdzieƛ indziej, w Polsce. Jednoczeƛnie myƛlę, ĆŒe samotnoƛć jest w tym przypadku siƂą twĂłrczą, sprawia, ĆŒe stajemy się lepszymi ludĆșmi.

Nie trzeba jednak wyjeĆŒdĆŒać, aby wiedzieć, ĆŒe ƛwiat naszego dzieciƄstwa czy mƂodoƛci juĆŒ nie istnieje. Będąc wciÄ…ĆŒ w tym samym miejscu, teĆŒ się to obserwuje.
No i o to wƂaƛnie chodzi. Uczuć, o ktĂłrych piszę w ksiÄ…ĆŒce czy pokazuję w programie, doƛwiadczają i inni. Odkrywanie Ameryki ma zwrĂłcić uwagę wƂaƛnie na te emocje, zmusić do wspominania, do odkrywania samego siebie.

Czy zamierza Pan wydać Odkrywanie Ameryki w Stanach?
Nie ma sensu. To jest ksiÄ…ĆŒka, ktĂłrej Amerykanie po prostu nie zrozumieją. Oni nie mają tego rodzaju refleksji i nostalgia Polaka czy imigranta jest im obca. Tutaj ĆŒycie pƂynie inaczej, a ludzie nie mają tej gƂębi. PytaƂa mnie pani o ĆŒycie osobiste. Mogę powiedzieć tyle, ĆŒe podczas caƂej mojej dwudziestoletniej „kariery” tutaj miaƂem tylko dwie bliskie przyjacióƂki Amerykanki. To o czymƛ ƛwiadczy. Piszę o tym w rozdziale, w ktĂłrym leĆŒÄ…c na Ƃące opowiadam jednej z nich o moim polskim ĆŒyciu, planach ucieczki za granicę, bojach o niemoĆŒliwe, staraniach o przeĆŒycie do koƄca tygodnia, o speƂnienie swoich ambicji. WspominaƂem ludzi, ktĂłrzy chcieli wyjechać na koniec ƛwiata, a nie mogli nawet wybrać się na narty do Zwardonia. W poƂowie tej opowieƛci Amerykanka zasnęƂa. Wtedy – na tej Ƃące – zrozumiaƂem, ĆŒe nasze ƛwiaty są rĂłĆŒne i nigdy nie będę w stanie jej tego przekazać. Amerykanie zasnęliby przy mojej ksiÄ…ĆŒce tak samo, jak ta kobieta. Oni nie mają tego typu refleksji intelektualnej i jej nie zƂapią. MĂłwię to z
peƂną ƛwiadomoƛcią i peƂnym szacunkiem do AmerykanĂłw. Moja ksiÄ…ĆŒka nie jest przewodnikiem po USA, nie jest komercyjna. Piszę ją dla ludzi, ktĂłrzy są wraĆŒliwi i mają szacunek do ƛwiata, ktĂłrego nie znają.

Niebawem będzie pan zdobywaƂ Hollywood.
Nie będę zdobywaƂ. ƚmieszy mnie takie podejƛcie. To tradycyjna polska wizja: z szablami do boju, rodacy
Trzeba realizować swoje marzenia i plany, robić biznes, a nie walczyć o zdobycie jakiegoƛ miasteczka z napisem na wzgĂłrzu. UwaĆŒam, ĆŒe Hollywood jest do wzięcia – jak sfrustrowana panienka, znudzona towarzystwem, w jakim przebywa i ktĂłra chętnie pozna kogoƛ nowego.

Będzie pan producentem, reĆŒyserem, operatorem czy scenarzystą?
WyjeĆŒdĆŒając z Polski marzyƂem, ĆŒeby zostać reĆŒyserem w Hollywood. ZacząƂem od pisania scenariuszy. NapisaƂem ich z tuzin. Teraz bym się pewnie pod nimi nie podpisaƂ, więc sƂusznie mi je odrzucili. Natomiast dwa ostatnie są dobre. Pierwszy jest na razie zbyt drogi w realizacji, ale na podstawie drugiego powstanie film.

Jest pan doƛć pewny siebie.
Uznaję autorytety, ale zdaję sobie sprawę, ĆŒe to tacy sami ludzie, jak ja czy pani. Nie chodzi o to, ĆŒe wszystko wiem najlepiej, bo tak nie jest, ale z drugiej strony ci wielcy ludzie nie są tak ƛwięci, tak mądrzy i tak idealni, jakimi się wydają. Podchodzę krytycznie zarĂłwno do tego, co mi podają, jak i do swojej pracy.

A nie chciaƂby pan robić filmu w Polsce?
To wymagaƂoby wejƛcia w nasz hermetyczny, filmowy ƛwiatek. W Ameryce rĂłwnieĆŒ taki istnieje, ale jest większy i nie tak szczelny. Poza tym w Stanach ocenia się, czy film przyniesie pieniądze i czy zainteresują się nim dystrybutorzy, a nie komu podaje się rękę. Biznes to biznes. Obawiam się, ĆŒe polskie towarzystwo stwierdziƂoby: „Jak to? Jakiƛ dziennikarz ma czelnoƛć robić film?”

Zobacz rĂłwnieĆŒ

Gentleman na ĆŒaglach

To dlatego rzadko bywa pan w Polsce?
Nie. Nie jadę, jak nie muszę. To dƂuga i męcząca podrĂłĆŒ wycinająca 2-3 dni z ĆŒyciorysu. Poza tym, proszę mi wierzyć, wcale nie szpanuję, ale rozpoznawalnoƛć mnie męczy. Nie jestem do tego przyzwyczajony i Ćșle się z tym czuję. W Stanach mieszkam w maƂym miasteczku, gdzie mam prywatnoƛć. Moim sąsiadem jest znany dziennikarz ABC, kilka domĂłw dalej mieszka modelka Brooke Shields. Tutaj mogę sobie być, jaki chcę i np. wyjƛć z domu w laczkach, jeƛli mam na to ochotę. Nikt mnie tu nie Ƃapie i nie robi mi zdjęć. Ć»ycie z piętnem czƂowieka, ktĂłry ciągle musi wyglądać dobrze i ciągle jest pod kontrolą, jest trudne. Krępuje mnie, kiedy np. nawet taksĂłwkarz mnie rozpoznaje.

A rozpoznają?
Tak. Znajomi kiedyƛ mi podpowiedzieli, ĆŒebym zamawiaƂ taksĂłwkę podając pseudonim. WymyƛliƂem więc Julio Iglesiasa. Wsiadam do taksĂłwki, a kierowca odwraca się i mĂłwi: „Panie Maxie, miaƂ być Iglesias!” Zresztą akurat taksĂłwkarzy lubię. Oni najwięcej wiedzą, co się dzieje w Warszawie i jaka jest sytuacja w Polsce.

To moĆŒe pan zacznie odkrywać Polskę zamiast gawędzić z taksĂłwkarzami?
Kto wie? W Polsce odkrywaƂbym zwykƂych ludzi. Na Ć»oliborzu, gdzie mieszkam, zacząƂem gaworzyć z pewną miƂą starszą panią o jej ĆŒyciu, psie, polityce, droĆŒyĆșnie, zdziczeniu obyczajĂłw... Fascynujące. Ktoƛ się zdziwiƂ, ĆŒe z nią rozmawiaƂem, bo to podobno straszna jędza. Dla mnie taka straszna nie byƂa. MoĆŒe czasami warto otworzyć się na drugiego czƂowieka, poƛwięcić mu chwilę. Jesteƛmy katolikami i zasuwamy co niedzielę do koƛcioƂa, a potem na ulicy mijamy się obojętnie i mamy gotowe etykietki, z reguƂy negatywne, na wszystko i wszystkich. Martwi mnie to.

Jakie rejony poza Ameryką są na pana liƛcie?
Kosmos. I moĆŒe Australia lub Rosja, ale nie wiem czy starczy mi czasu. Astronauta musi mieć dobrą kondycję.

Trenuje pan?
Trzy razy w tygodniu „pakuję” ciÄ™ĆŒary.

Psychiczne i fizyczne?
Psychiczne to juĆŒ moja specjalnoƛć. Telewizja wymaga bycia w dobrej formie, to ciÄ™ĆŒka praca. CzƂowiek jeĆșdzi, niedosypia, ĆŒywi się byle czym. Na to trzeba siƂy. Pamiętam taki obrazek – podczas tegorocznych OskarĂłw gƂówny korespondent z CNN, usiadƂ na rolce czerwonego dywanu i zasuwaƂ kanapkę. I tak to jest – robimy relacje z niesamowitych miejsc czy wydarzeƄ, rozmawiamy z wielkimi tego ƛwiata, a potem jemy tanią pizzę i ƛpimy w Motelu 6 – np. jak ja po rozmowie z prezydentem w BiaƂym Domu.

A teraz coƛ z zupeƂnie innej beczki. W wywiadzie do poczytnego pisma dla mƂodych dziewczyn, udzielaƂ pan rad, jak wyrwać faceta. PowiedziaƂ pan (racja), ĆŒe kobieta powinna przyjƛć do klubu pĂłĆșno. A jak się podrywa kobiety? Skoro panna ma przychodzić pĂłĆșno, to kiedy powinien przyjƛć facet?
Facet w ogĂłle nie powinien chodzić po knajpach. Gdzie ma Ƃowić? W bibliotekach? Ma zająć się biznesem i robić pieniądze, a wtedy kobiety same go będą ƂowiƂy. Na ogóƂ ci, ktĂłrzy siedzą w knajpach to luzerzy. Opowiadają, kim to oni nie są czy nie będą w niedalekiej przyszƂoƛci. Jak widzę takie zatopione w rozmowach pary, myƛlę sobie: „Bierz dziewczyno torebkę i uciekaj, bo nic z tego nie będzie”. MƂode aktorki marzą o tym, ĆŒe w knajpie spotkają jakiegoƛ waĆŒnego producenta czy reĆŒysera. Mylą się. Dlaczego? Bo oni pracują i nie mają czasu na siedzenie po knajpach i ƛciemnianie bzdur. Sam to widzę po sobie. Nie wƂóczę się po klubach. Jeƛli juĆŒ w jakimƛ jestem, to zwykle z ekipą, po zdjęciach.

A pan daƂ się zƂowić? Będzie z tego jakaƛ Ƃawica?
ZaƂoĆŒenie rodziny jest chyba marzeniem kaĆŒdego. PĂłki co pracuję i to duĆŒo.

PomĂłwmy więc znowu o pracy, tym razem dla telewizji. Pana program Odkrywanie Ameryki cieszy się duĆŒÄ… popularnoƛcią. Czy chce pan przekazać Polakom, ĆŒe tam jest tak fantastycznie? Czy moĆŒe wręcz przeciwnie?
W ogĂłle nie myƛlę w tych kategoriach, chociaĆŒ często sƂyszę to pytanie. Chcę po prostu zabrać widza w miejsca, gdzie byƂem, przekazać mu za pomocą obrazu klimat, emocje – takĆŒe moje wƂasne, co czyni program bardzo osobistym. Nie robię serii przygodowej, nie chcę porĂłwnywać Ameryki do Polski i patrzę z dystansem na to, w czym uczestniczę. Moim celem jest przemycenie wartoƛci, ktĂłre uwaĆŒam za istotne.

Zobacz rĂłwnieĆŒ

Gentleman na ĆŒaglach

Co pan tak naprawdę odkrywa?
Podobnie jak w ksiÄ…ĆŒce – Amerykę, swoje wnętrze, duszę widza. ChociaĆŒ to bardzo gĂłrnolotnie brzmi, chciaƂbym, aby odbiorca poprzez mĂłj program docieraƂ takĆŒe do samego siebie, zadawaƂ sobie pytania i szukaƂ na nie odpowiedzi. Pokazując specyficzny festiwal w amerykaƄskim miasteczku, gdzie kobiety za paciorki pokazują biust...

Czy mÄ™ĆŒczyĆșni teĆŒ pokazują paciorki?
Tak, ale na tym się nie koncentrowaƂem. Jest taki dzieƄ, kiedy Amerykanie w tym konkretnym miejscu tak się bawią. Rozpasanie wieczorem i nocą sięga zenitu. Robiąc ten program nie mam na myƛli pokazania golizny, ale bardziej postawienie pytania, do czego takie zachowanie nas prowadzi.

JeĆșdzi pan często sam w miejsca, ktĂłre mogą być maƂo przyjemne. Nie boi się pan?
Nie jestem szaleƄcem, ktĂłry szuka niebezpiecznych miejsc. Ale faktycznie najbardziej lubię jeĆșdzić sam. Kiedy w podrĂłĆŒy uczestniczą moja kamera, notes i ja, wyprawa nabiera zupeƂnie innego wymiaru, staje się prawdziwie reporterska i osobista. W grupie zawsze ktoƛ ma coƛ do powiedzenia, komuƛ się coƛ nie podoba, inny jest gƂodny, a kolejny chce koniecznie do toalety. Samemu jest się bardziej skoncentrowanym i nastawionym na odczuwanie tego, co się widzi. Lubię rĂłwnieĆŒ sam kręcić zdjęcia i kamerzyƛci skarĆŒÄ… się, ze wyrywam im kamerę z ręki. Nic na to nie poradzę!

W Ameryce, jak pan mawia – najlepszej swojej kochance, ktĂłra nigdy nie daƂa panu w twarz – odkryƂ pan i samotnoƛć, i ciÄ™ĆŒką pracę, ale przede wszystkim osiągnąƂ sukces. Czy miaƂ pan takie momenty, kiedy chciaƂ pan wracać do Polski czy np. zwiać gdzieƛ?
Nie.

Wydaje się, ĆŒe realizuje pan swĂłj plan metodycznie i w 100%.
Nie jestem robotem...

AĆŒ chce się powiedzieć, ĆŒe robotem się nnie jest, robotem się bywa – jak pan podkƂadając gƂos do Mixa Kolanko w filmie „Roboty”.
Takim robotem mĂłgƂbym być – boli mnie gƂowa, podjeĆŒdĆŒa maszyna, zdejmuje mi gƂowę i wstawia nową...

Powróćmy do pana metodycznego dziaƂania...
Piszę scenariusze filmowe. Ten na moje ĆŒycie teĆŒ sam opracowuję scena po scenie. Czasami coƛ nie wychodzi i trzeba wyciąć scenę lub dwie, niekiedy caƂy fragment idzie do kosza, ale częƛciej akcja jest wartka i film zwany moim ĆŒyciem zmierza do wyznaczonego celu.

Dlaczego nie kaĆŒdy osiąga sukces?
Wierzę, ĆŒe kaĆŒdy ma sukces wpisany w siebie. Trzeba się po prostu skoncentrować na celu. Ludzie często Ƃapią 100 srok za ogon i koƄczą nie mając nic lub dają się uwieƛć „fajerwerkom”, ktĂłre spalają się szybko i nic po sobie nie zostawiają. Sądzę, ĆŒe najwaĆŒniejsze jest, aby uƛwiadomić sobie, jakie mamy umiejętnoƛci, moĆŒliwoƛci, upodobania, co chcemy w ĆŒyciu robići napisać sobie scenariusz. Osiągnięcie zamierzeƄ z kolei wymaga systematycznoƛci, pracy i koncentracji w Ameryce nazywanej byciem „focused”.

Potrzebujemy czterech elementĂłw: intuicji, dyscypliny, ciÄ™ĆŒkiej pracy i szczęƛcia?
Ɓadnie powiedziane. Element szczęƛcia jest nieodzowny w ĆŒyciu. Intuicja podczas dokonywania wyborĂłw rĂłwnieĆŒ. NajwaĆŒniejsza jest jednak koncentracja na celu. Ja nie byƂem superzdolnym dzieckiem, ale wiedziaƂem, co chcę robić. Zdarza się, ĆŒe bardzo zdolni ludzie nie osiągają sukcesu wƂaƛnie przez to, ĆŒe rozpraszają się, rozmieniają na drobne. Istotna jest teĆŒ pasja. Będę montowaƂ materiaƂ do 4 rano i nie pĂłjdę spać, bo lubię moją pracę. „Normalny” czƂowiek pewnie poszedƂby do knajpy lub zasnąƂ.

Co się stanie, jak pan juĆŒ odkryje wszystko?
Ameryka jest dla mnie jak kobieta – nieodgadniona... Jej poznawanie jest takĆŒe odkrywaniem ludzkiej duszy, a to zajęcia, ktĂłre mogą być przedmiotem caƂego ĆŒycia.

ZrobiƂ pan ostatnio coƛ, co zapamięta pan na dƂugo?
Niedawno kƂadƂem czerwony dywan przed rozdaniem OskarĂłw. SkƂada się on z kilku częƛci, ktĂłre trzeba ze sobą zgrzać. ByƂem â€žĆŒelazkowym” i... wypaliƂem dziurę w tym jednym z najsƂynniejszych dywanĂłw. Zamaskowaliƛmy ją ogromną statuetką Oskara.

A co jest dla pana największym wyzwaniem? Czy jest taka rzecz, o której pan marzy?
Pojawi się za chwilę – kolacja. To będzie mĂłj największy wyczyn. Za kaĆŒdym razem jak otwieram lodĂłwkę, myƛlę: „Max, teraz czeka cię zadanie!”. Nie zatrzymuję więc dƂuĆŒej, powodzenia i smacznego! Max

rozmawiaƂa: Hanna Ć»urawska

Zobacz rĂłwnieĆŒ

Gentleman na ĆŒaglach

d2es4xz
OceƄ jakoƛć naszego artykuƂu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treƛci.

Komentarze

Trwa Ƃadowanie
.
.
.
d2es4xz