Obsługa jest najważniejsza. Syn Roberta Makłowicza otwiera własny biznes
Mikołaj Makłowicz wspólnie z ojcem Robertem Makłowiczem prowadzi firmę zaopatrującą restauracje w wino. Niedługo otworzy swoją własną. W "Dzień Dobry TVN" powiedział, jak wygląda praca sommeliera, jak być dobrym kelnerem, dlaczego w restauracjach jesteśmy gośćmi, a nie klientami, i ile należy dawać napiwku.
18.10.2016 14:15
Aby zostać sommelierem, trzeba mieś ogromne doświadczenie. Tymczasem Mikołajowi Makłowiczowi ta trudna sztuka udała się już w wieku 24 lat. Jak przyznał, choć bez oporów, testowanie trunków rozpoczął dość wcześnie, ale trzeba podkreślić, że degustacja z piciem ma niewiele wspólnego.
- Gdybyśmy zamiast wypluwania pili ten alkohol, bardzo szybko każdy z nas popadłby w alkoholizm – przyznaje.
Mikołaj wie też, na czym polega podstawowy błąd w pracy kelnerów, przez co goście (a nie klienci!) restauracji często wychodzą z nich niezadowoleni.
– W Polsce niestety wciąż istnieje pojęcie serwowania posiłków. A ja powinienem gości obsługiwać, czyli im służyć: swoją aparycją, swoim czasem, swoją wiedzą. Tymczasem zawód kelnera wciąż jest często traktowany po macoszemu i wykonywy przez ludzi bez jakiegokolwiek doświadczenia – zauważa. Podobnie rzecz ma się w przypadku częstowania winem. – Specjalnie szkolimy zespół, aby każdy wiedział, w jaki sposób prawidłowo otworzyć butelkę wina, jak je nalać, jak generalnie obsłużyć gościa, dopiero potem później mówimy o winie – zdradza sommelier.