W czarnej dziurze...
- Gdyby w 1990 roku ktoś mi powiedział, że za ćwierć wieku napiszę książkę, będę chodził na mecze i jeszcze pracował, to na pewno bym mu nie uwierzył - twierdzi Rafał.
Nie ukrywa, że przyzwyczajenie się do życia na wózku nie było łatwe. Wspomina tamte chwile jako wielką, czarną i zimną dziurę, w której siedzi skulony, samotny i przepełniony strasznym lękiem. Szczególnie w długie jesienne czy zimowe wieczory, kiedy czekał by z kimś porozmawiać, nawet o byle czym.
Szkolną edukację zakończył w trzeciej klasie podstawówki, później korzystał z zajęć indywidualnych w domu. Nauka wymagała od niego znacznie więcej wysiłku niż w przypadku rówieśników, ale pokonał przeszkody i skończył liceum.
Na szczęście zawsze mógł liczyć na wsparcie rodziny. Ze szczególnym sentymentem opowiada o spacerach po Radomiu w towarzystwie ulubionego wujka Józka. - Choć nie chodziłem, starałem się jakoś z tym sobie radzić. Z czasem przywykłem do choroby, ale wciąż żyłem nadzieją, że kiedyś jeszcze będę zdrowy - mówi Rafał.
W 1990 r. z nudów obejrzał finał mistrzostw świata w piłce nożnej, rozgrywanych na włoskich boiskach. Od tego momentu stał się zapalonym kibicem telewizyjnym, z zapartym tchem śledzącym rozmaite rozgrywki. Niedługo później wujek Józek zaproponował Rafałowi wyprawę na mecz Radomiaka, który właśnie awansował do II ligi. - Byłem zaszokowany tym co zobaczyłem. Tłumy ludzi, mnóstwo policji, okrzyki z trybun i ja na wózku wśród młodszych i starszych kibiców - wspomina.
Stadion nie był dostosowany do potrzeb osób niepełnosprawnych. Pokonanie schodów prowadzących na "żyletę", z której roztacza się najlepszy widok na boisko, okazało się poważnym wyzwaniem. Na szczęście znaleźli się życzliwi kibice, którzy pomogli przetransportować Rafała.
- Do dziś wiem, że zawszę mogę liczyć na innych fanów. Gdy tylko zachodzi potrzeba, łapią za wózek i taszczą mnie we właściwe miejsce. Nigdy nie doświadczyłem na trybunach niechęci czy złośliwości, dlatego nie lubię, gdy mówi się, że kibice piłkarscy to samo zło - przekonuje Rafał.