Wesołe pielęgniarki
Jednak bycie niepełnosprawnym kibicem to w Polsce wciąż trudne doświadczenie. - Ogromne wrażenie zrobiła na nas wizyta na warszawskim Stadionie Narodowym, ale powiedzmy sobie szczerze, obiekty sportowe w mniejszych miejscowościach nadal pozostawiają wiele do życzenia - mówi Andrzej Wojewódka.
Rafał musi niekiedy oglądać mecze Radomiaka zza siatki odgradzającej boisko. Wcześniej wpuszczano go na bieżnię i mógł obserwować wydarzenia przy samej murawie, ale służby porządkowe uznały, że narusza to zasady bezpieczeństwa. - Tylko, że zza krat naprawdę trudno coś zobaczyć - żali się Rafał, który bywa również na meczach innych lokalnych zespołów, m.in. siatkarzy Cerradu Czarnych Radom czy koszykarzy Rosy Radom. Jednak w hali pojawiają się kolejne problemy, ponieważ inni kibice ciągle zasłaniają mu widok.
Rafał nie traci jednak entuzjazmu. Stara się nie opuszczać żadnego spotkania Radomiaka, choć przeszkodą bywa pogoda. Wilgoć i niska temperatura fatalnie wpływają bowiem na respirator wspomagający oddychanie.
To urządzenie towarzyszy Rafałowi od 22 grudnia 2003 r. W dniu 24. urodzin jego życie zawisło na włosku. Nie mógł złapać tchu i błyskawicznie tracił siły, dlatego trafił do szpitala. Obudził się... siedem dni później. - Gdy odzyskałem świadomość z nosa wystawała mi dziwnie wyglądająca rurka, jeszcze grubsza wystawała z krtani, a w kroczu czułem cewnik powodujący szczypanie i ból - opisuje.
W szpitalu spędził blisko dziewięć miesięcy, które upływały na leczeniu i żmudnej rehabilitacji. - Najbardziej lubiłem ćwiczenia z uroczymi, młodymi studentkami. Mogłem z nimi pogadać i pożartować - wspomina. W końcu otrzymał respirator i mógł wrócić do domu. - Długo będę pamiętał jedno z pierwszych wyjść z tatą: facet na wózku z masą wystających zewsząd rurek i gapiący się z wielkim zdziwieniem przechodnie. Niewiele osób widziało respirator, a do braku dyskrecji przez lata choroby zdołałem się przyzwyczaić - śmieje się Rafał.