Problem z rachunkiem
Tak, znamy te wymówki. "Przecież jest równouprawnienie, a może ona więcej zarabia, a co jeśli jest feministką i obrazi się, jeśli ja zapłacę". Tylko że tu nie chodzi ani o feminizm, ani o wysokość pensji. Chodzi o zwykłą kulturę osobistą i dobre wychowanie: jeśli ty zapraszasz, to ty płacisz. Koniec analizy.
Roksana: Znaliśmy się trochę z różnych imprez, zaczął pisać do mnie, w końcu zaproponował spotkanie. Myślałam, że po prostu pójdziemy na kawę, ale on koniecznie chciał iść na obiad. W niedzielę, do drogiej restauracji. Nie byłam bardzo głodna, on zamówił duże danie i deser. Gdy przyszło do płacenia rachunku, najpierw zbladł, potem zaczął gorączkowo przeszukiwać portfel. Odczekałam chwilę, w końcu powiedziałam, że zapłacę za siebie. Dobrze, że zamówiłam tylko sałatkę, bo i tak kosztowała równowartość tego, co wydaję na posiłki przez dwa dni. Nie stać mnie na takie randki, więc już się z nim nie umówiłam.
To musiało boleć, ale nie jesteśmy pewni, czy bohater tej żenującej historyjki zrozumiał swój błąd. W każdym razie, ty go nie popełniaj. Jeśli dziewczyna nalega na podział kosztów, zgódź się, ale nie wypada tego oczekiwać. Zapraszając na randkę, bądź zawsze gotowy na to, że będziesz musiał zapłacić cały rachunek. Jeśli cię na to nie stać, zaproponuj spacer, kawę, piwo - pierwsze spotkanie nie musi odbywać się w najdroższej knajpie w mieście.