Schowek w klasztorze
Gen. Anders podobno wpadł we wściekłość, gdy otrzymał rozkaz Bora- Komorowskiego, nakazujący udostępnić ppłk. Hańczy ciężarówki, które miały przewieźć dolary do Niemiec. Zdaniem historyków, dowódca II Korpusu już wtedy planował budowę silnej pozycji na emigracji i potrzebował wsparcia finansowego. Dlatego trudno było mu pogodzić się ze stratą kontroli nad takim majątkiem.
Anders polecił swoim służbom wywiadowczym inwigilację Hańczy, który znalazł się w bardzo trudnej sytuacji, bo jednocześnie musiał ukrywać prawdę o funduszu "Drawa" przed Borem-Komorowskim.
4 sierpnia 1945 r. z Rzymu wyruszył konwój ciężarówek z ładunkiem specjalnych pasów, używanych wcześniej przez cichociemnych zrzucanych nad Polską. Każdy z pasów wypchany był banknotami i złotymi monetami. W transporcie znalazły się także dolary z "Drawy", które nawet w Niemczech miały być ukryte przed naczelnym dowództwem.
W Rzymie pozostało około 1,2 mln dol. Hańcza wiedział, że II Korpus jest coraz bliżej ich zlokalizowania, dlatego postanowił ukryć pieniądze w klasztorze bonifratrów na wyspie Tiburtina.
We wrześniu 1945 r. służby Andersa poznały prawdę o rzymskiej Szkole Radiotechnicznej. Hańcza został wówczas aresztowany, ale postawiono mu błahy zarzut, co prawdopodobnie było "podziękowaniem" za ujawnienie miejsca przechowania pieniędzy. 5 października oficerowie wywiadu II Korpusu pojawili się w klasztorze na wyspie Tiburtina i zabrali dolary. Hańcza przebywał już wtedy na wolności - uciekł wykorzystując fakt, że praktycznie nie był pilnowany. 9 października nie żył.