Śmierć elektryka
Śledczy wytypowali około 50 podejrzanych osób. Kilkanaście godzin później do mieszkania każdej z nich wpadła grupa operacyjna. Wśród zatrzymanych znalazł się Stanisław Jaros, samotny elektryk z Sosnowca. Mężczyzna przyznał się do zorganizowana zamachu.
Przy okazji "opowiedział" także o innych swoich działaniach wymierzonych we "władzę ludową": wysadzeniu w powietrze skrzynki połączeń telefonicznych i semaforowych w Dąbrowie Górniczej czy zniszczeniu koparki w kopalni Kazimierz. W marcu 1953 r. Jaros "uczcił" śmierć Stalina, podkładając bombę pod transformator w kopalni noszącej imię dyktatora.
W czasie toczonego za zamkniętymi drzwiami procesu (o sprawie oczywiście nie informowały gazety) mężczyzna zapewniał, że nie chciał nikogo zabić czy zranić, a jego bomby miały być tylko politycznymi manifestacjami. Nie przekonało to sądu. W maju 1962 r. Stanisław Jaros został skazany na karę śmierci. Wyrok wykonano kilka miesięcy później.