Lata 60. - dżinsy z Odry i ortalion
Jednym z największych hitów tego okresu był... płaszcz ortalionowy. Na początku lat 60. takie wdzianko nosiło bardzo wielu mężczyzn. Przechadzał się w nim nawet idol tamtego pokolenia, czyli Zbigniew Cybulski. Co ciekawe, płaszcz przeciwdeszczowy zakładano również w czasie słonecznej pogody. Kolejnym przebojem była koszula non-iron, koniecznie w jasnych kolorach - w innych nie była nawet produkowana.
Wykonana z materiału zwanego elanobawełną uchodziła za strój odporny na zniszczenie i wygodny w użytkowaniu, bo niewymagający prasowania. Miała tylko jedną wadę - latem nie przepuszczała powietrza, a zimą zabierała ciepło. Eleganccy mężczyźni zakładali do koszuli wąskie krawaty, zwane pieszczotliwie śledziami.
W połowie lat 60. produkcję rozpoczęły zakłady odzieżowe Odra. Szczecińska fabryka wytwarzała słynne spodnie z teksasu, czyli polskiej tkaniny arizona (bawełna ze sztucznym włóknem). Swojskie "dżinsy", choć z ich amerykańskim odpowiednikiem nie miały wiele wspólnego, były marzeniem wielu młodych mężczyzn. Przed sklepami ustawiały się długie kolejki, niekiedy nawet z listami społecznymi.
Dżinsy były wówczas obiektem westchnień, ponieważ do Polski zaczęła docierać kultura hipisowska. Popularność zdobywały m.in. dzwony, czyli spodnie rozszerzane od kolan.
Zmiany następowały również na głowach. Na początku lat 60. mężczyźni wzorowali się członkach zespołu The Beatles i nosili fryzury "na grzybka" (dłuższe włosy zaczesane do przodu). Wydłużały się one w miarę upowszechniania ruchu hipisowskiego.
Zespołowi z Liverpoolu zawdzięczamy również "bitlesówki" - czarne buty za kostkę, na dość wysokim obcasie i z obowiązkowo zadartym w górę nosem. Ich konkurencję stanowiły rollingstonki (nietrudno domyśleć się, skąd wzięły nazwę), które były półbutami.