Półtora roku czekali na pomoc
Cała misja ratunkowa zakończyła się dopiero w maju 1916 r. Choć trudno w to uwierzyć, wszyscy zostali ocaleni. Zakończona niepowodzeniem wyprawa została doskonale udokumentowana. Autorem zdjęć z ekspedycji był Frank Hurley, który w skrajnych warunkach nie zaprzestał wykonywania swojej pracy.
Oczywiście było to niemałe wyzwanie. Nie trzeba dodawać, że gabaryty ówczesnego sprzętu fotograficznego nijak się mają do rozwiązań, które pojawiły się w kolejnych dziesięcioleciach. Przygotowanie zdjęć z wyprawy, nawet gdyby wszystko poszło zgodnie z planem, było bardzo trudnym zadaniem. Sytuacja, w jakiej znalazł się Hurley, stała się jednak znacznie poważniejsza. Gdy zaczęły pojawiać się trudności, postanowił z narażeniem swojego życia taszczyć cały ekwipunek, włącznie z ciężkimi beczkami z wywoływaczem. Całą aparaturę musiał traktować z dużą troską. Płyty fotograficzne oraz materiały światłoczułe, którymi się posługiwał, były bowiem bardzo wrażliwe. Jak twierdzą eksperci, reprezentował postawę artysty, który wolałby wyrzucić swoją rację żywnościową, aby odciążyć statek, niż pozwolić na to, by aparatura została uszkodzona albo utracona.