Witajcie w koszmarze
Dla Sungju Lee oraz jego bliskich życie w Korei Północnej, a dokładnie w Pjongjangu, przez długi czas przypominało sielankę. Chłopak pochodził z bogatej rodziny, której członkowie należeli do wojskowej elity. To oznaczało mnóstwo przywilejów, a także prawdziwie dostatnie życie. Jego ojciec jeździł BMW, dzięki państwu mieli piękny dom, często wyjeżdżali też za miasto na wakacje. Chłopiec nie narzekał też na brak słodyczy, których smaku wielu jego rówieśników nie znało. Potem jednak wszystko się zmieniło. Pewnego dnia jego ojciec wrócił do domu i zakomunikował rodzinie, że wyjeżdżają z miasta. Chłopak miał wtedy 10 lat.
Jego ojciec tłumaczył, że popełnił „polityczny błąd”. Ceną tej pomyłki była banicja i koniec dawnego życia. Jak dziś wspomina Sungju Lee, już uciekając z Pjongjangu, przecierał oczy ze zdziwienia. Zaczął wtedy dopytywać ojca, kim są wszyscy ci ludzie, którzy błagają o jedzenie, czy leżące na ulicach wychudzone dzieci. To było jak przebudzenie się z pięknego snu. Jako dziesięciolatek wielu rzeczy nie potrafił zrozumieć. Nie potrafił znaleźć wytłumaczenia, dlaczego ci wszyscy ludzie głodują, skoro przecież wszystko jest na wyciągnięcie ręki. Przez chwilę myślał, że po prostu nie są już w Korei Północnej. Nie był to jednak zły sen. Po prostu okazało się, że jego ojczyzna nie jest krajem mlekiem i miodem płynącym, jak go uczyli w szkole.