Leopard
– Moje szczęśliwe dzieciństwo nie trwało jednak długo. Wybuchła wojna, ojciec trafił do niewoli. Po pewnym czasie przeprowadziliśmy się z mamą do Białej Podlaskiej, bo nasz dom w Warszawie został zrównany z ziemią. Po wojnie zacząłem chodzić do tamtejszego Liceum im. Józefa Ignacego Kraszewskiego. Nie ukrywam, że trochę wtedy łobuzowałem, choć mama starała się trzymać mnie twardą ręką. Ale nie bardzo sobie radziła. Ojca nie było, bo kiedy Niemcy go wypuścili, powołano go do polskiego, a tak naprawdę do rosyjskiego wojska. Zaprzyjaźniłem się wtedy z braćmi Januszem i Ryśkiem Uszackimi, których ojciec był znanym konstruktorem lotniczym. To była rodzina o dużych tradycjach piłsudczykowskich. W ich domu często słuchano Radia Wolna Europa. Razem z braćmi Uszackimi stworzyliśmy grupę patriotyczną i jak to chłopcy, biegaliśmy po bunkrach, których było mnóstwo na wojskowym lotnisku. Amunicją, tam znalezioną, zaczęliśmy te bunkry wysadzać. Szybko nas jednak namierzono. Bracia Uszaccy dostali wyroki po 7 i 8 lat
więzienia. Mnie ojciec zdołał wywieźć do Łodzi i ukryć w zakładzie dla trudnej młodzieży – wspomina Zbysław Szwaj. To był najgorszy okres w jego życiu. Miał tylko 16 lat i znalazł się z dala od rodziny, za wysokim murem, gdzie panował straszny rygor. Zamiast uczyć się w liceum, jak większość dzieci z inteligenckich rodzin, wylądował w zawodówce. Codziennie przez cztery godziny ciężko pracował w warsztacie.