Zginął w samo południe
W październiku 1996 roku przed Sądem Wojewódzkim w Gdańsku rozpoczął się proces Nikodema Skotarczaka. Mężczyzna został oskarżony przez prokuratora m.in. o kierowanie grupą przestępczą zajmującą się kradzieżami samochodów. Postępowanie ciągnęło się długo, za każdym razem odraczane z powodu niestawienia się któregoś z kompanów Skotarczaka. Ostatecznie wyrok miał nigdy nie zapaść.
Wkrótce też skończyła się dobra passa "Nikosia". 24 kwietnia 1998 roku o godzinie 12 zginął od kul w gdyńskiej agencji towarzyskiej "Las Vegas", gdzie świętował imieniny przyjaciela, wspomnianego już znanego trójmiejskiego biznesmena Wojciecha K. "Kury".
Zamaskowany zamachowiec wystrzelił do "Nikosia" aż sześć razy. Już jednak pierwszy strzał, w głowę, był śmiertelny. Na nic zdały się zakupione przez mafiosa kamizelki kuloodporne. Sprawdziła się rzucona jakiś czas wcześniej sarkastyczna uwaga żony jednego ze znajomych gangstera: "zamiast kamizelek, kup sobie lepiej hełm".
"Nikoś" nie był jedyną ofiarą zabójcy. Kule dosięgły również Wojciecha K., który został ranny w nogi. "Kura" miał szczęście - o włos minęły tętnicę.