Bobas w klubie
Bez wątpienia ojcowie mogą odegrać bardzo pozytywną rolę w sportowej "karierze" dziecka. Potwierdza to zresztą biografia samego Roberta Lewandowskiego. - (Rodzice) wozili mnie z Leszna na treningi, co kosztowało, i wierzyli, że to da efekty, że warto się poświęcić dla dziecka, żeby potem mieć satysfakcję i być dumnym. Inna sprawa, że ja od początku wykazywałem wielki zapał do sportu, rodzice nie musieli mnie zmuszać do treningów. Sam trenowałem po normalnych zajęciach. No i nie zastanawiałem się, kim zostanę albo co będę chciał w życiu robić. Od razu wiedziałem, że chcę być piłkarzem. I oni po prostu zdawali sobie z tego sprawę - opowiada gwiazdor w rozmowie z "Galą".
Robert Lewandowski przyznał jednocześnie, że jeśli będzie miał kiedyś syna, nie zamierza naciskać go, by został piłkarzem. - Raczej chcielibyśmy, żeby to on o tym zdecydował - tłumaczy napastnik Bayernu Monachium. Podobne deklaracje składał inny słynny futbolista, Wayne Rooney. Po narodzinach synka gracz Manchesteru United zapowiadał w mediach: - Nie będę zmuszał Kaia, aby został piłkarzem. Będę szczęśliwy, bez względu na to co będzie chciał zrobić. Szczerze mówiąc wolałbym, aby został muzykiem, niż sportowcem. To właśnie robiłbym ja, gdybym nie zajął się futbolem.
Jednak już półtora roku później gwiazdor zapisał chłopca do szkółki Socatots, gdzie z piłką oswajane są już 6-miesięczne bobasy. Czy młody Rooney zrobi równie spektakularną karierę co ojciec? Przekonamy się za kilka lat.