W poszukiwaniu papachy
Polskie grupy rekonstrukcyjne są chętnie zapraszane do udziału w imprezach w różnych częściach Europy, ponieważ cieszą się dużym uznaniem. Także nasze widowiska przyciągają gości z całego świata. - Nie mamy czego się wstydzić. Jesteśmy świetnie umundurowani i wyposażeni, a pokazy uatrakcyjniają efekty pirotechniczne, wozy pancerne czy samoloty. W inscenizacji bitwy pod Mławą uczestniczy nawet pół tysiąca rekonstruktorów. Z kolei na Łabszyńskie Spotkania z Historią przyjechała ekipa z francuskiego Brestu, a zdjęcia robił pasjonat z Teksasu - mówi Stępniewicz.
Miłośnicy odtwarzania przeszłości mają dziś znacznie łatwiejsze życie, przede wszystkim z powodu bezproblemowego dostępu do nawet najbardziej specjalistycznego umundurowania czy uzbrojenia. W internecie znajdziemy szwalnie i sklepy oferujące ubiory "z epoki".
- Jeszcze kilka lat temu było z tym znacznie gorzej, a wiele elementów umundurowania trzeba było robić samemu. Repliki mają teraz całkiem zadowalającą jakość - tłumaczy Stępniewicz.
Oczywiście przesadą byłoby stwierdzenie, że rekonstruktorzy nie mają już żadnych problemów. Polem zainteresowań Infanterie Regiment 26 jest armia niemiecka z okresu 1939-45 oraz jej jednostki pomocnicze, zwłaszcza Pierwszy Pułk Kawalerii Kozaków Dońskich. - Nie ma o nim zbyt wielu materiałów źródłowych, dlatego trzeba się dużo naszperać, by zdobyć jakieś informacje na temat umundurowania. Poza tym jednostki Kozaków wymykają się ówczesnym armijnym regulaminom. Często o ich przynależności wojskowej świadczyły takie detale jak inne obszycie lub szerokość lampasa spodni. Trudno zdobyć charakterystyczne elementy ich wyposażenia, takie jak np. charakterystyczna czapka tych żołnierzy, zwaną kubanką lub papachą - wyjaśnia Stępniewicz. Naszywki na mundur często musi robić sam, co zresztą nadaje walor autentyzmu, ponieważ Kozacy też wykonywali je własnoręcznie, z rozmaitych skrawków materiału. Lubili także nosić niemieckie odznaczenia, czego teoretycznie Hitler zakazywał.
- Jednak Kozacy niespecjalnie się tym przejmowali. Dość często, żołnierze niższych szarż, chcąc dodać sobie splendoru zakładali na siebie nie przynależne im insygnia. Mam w swoich zbiorach zdjęcie trzech Kozaków, niemal identycznych braci, którzy najwidoczniej podzielili się ozdobami ze znalezionej, oficerskiej czapki. Jeden wziął orła, drugi wieniec z liśćmi dębu, a trzeci kokardę w barwach narodowych. W ten sposób każdy z nich miał coś, co mogło go wyróżnić i upodobnić do armii, w której szeregach walczyli - mówi Stępniewicz.