Ucieczka przed szarzyzną
Taki sposób na życie może mieć nawet 100 tysięcy Polaków. Z ostrożnych szacunków wynika, że w naszym kraju działa ponad tysiąc grup rekonstrukcyjnych, koncentrujących się na odtwarzaniu postaci z rozmaitych epok historycznych. Samych bractw rycerskich jest około 300, ale nie brakuje też osób wcielających się w rzymskich legionistów, wojowników z czasów Słowian i wikingów, żołnierzy z armii Napoleona, powstańców styczniowych i listopadowych, a nawet amerykańskich marines. Szczególnie dużą popularnością cieszy się okres II wojny światowej.
Jakie motywacje kierują rekonstruktorami? Niedawno przeanalizowała je grupa naukowców pod kierunkiem prof. Tomasza Szlendaka, dyrektora Instytutu Socjologii Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. Badacze doszli do wniosku, że osoby angażujące się w odtwarzanie historii "nakręca" zarówno fascynacja militariami i patriotyzm, jaki i ucieczka przed szarzyzną czy poszukiwanie więzi i relacji z innymi ludźmi, nawiązywanie nowych przyjaźni, poczucie bycia członkiem grupy.
"Działalność w ruchu rekonstrukcyjnym to nie tylko zanurzenie w dziedzictwie, oddanie się bez reszty historii i zabawa będąca ucieczką przed teraźniejszością, która z jakichś powodów boli czy nudzi. (...) To sposób zanurzenia w kulturze "w ogóle" oraz styl życia skutecznie i kreatywnie łączący to, co wydaje się dawne, z tym, co jest absolutnie nowe. To sposób na uczestnictwo w kulturze dzisiejszej, kulturze zdecydowanie żywej. To kultura w działaniu" - tłumaczy prof. Szlendak w "Polityce".
Niektórzy traktują rekonstrukcje historyczne jako sport ekstremalny. - Faktycznie bywa ciężko, gdy trzeba przebiec kilometr w temperaturze trzydziestu paru stopni, w wełnianym mundurze i dźwigając jeszcze 20 kilogramów ekwipunku. Krew wtedy pulsuje w głowie. Zdarza się, że mniej wytrenowani rekonstruktorzy padają ze zmęczenia i odwodnienia jeszcze zanim dotrą na miejsce rozpoczęcia akcji - opowiada Stępniewicz.