Liczyli na apatię narodu
W 1948 roku, gdy komuniści rozpoczęli walkę z Kościołem, nie było jednak wcale przesądzone, kto zwycięży. Choć prymas August Hlond, poprzednik Wyszyńskiego, głosił niezłomną wiarę w triumf katolicyzmu w Polsce, to pepeerowcy mieli powody do optymizmu. Stłamszony i apatyczny naród nie protestował przecież, gdy rozbijano PSL i fałszowano wybory, dlaczego więc miałby stanąć w obronie "reakcyjnego kleru"?
Przygrywką do totalnego uderzenia było rozprawienie się ze Stronnictwem Pracy, chadecką partią o jeszcze przedwojennej historii. Po przejęciu SP przez siły powolne komunistom, organizacja ta przestała istnieć w 1950 roku. Dwa lata wcześniej władze zlikwidowały "Tygodnik Warszawski" - katolickie pismo dla inteligencji, otwarcie głoszące swą opozycyjność wobec komunizmu. Redaktorzy tygodnika trafili do więzienia. Byli to pierwsi katoliccy więźniowie polityczni w Polsce Ludowej.
W 1949 roku reżim zdecydował się na silniejsze uderzenie. Wydany w sierpniu tegoż roku dekret "o ochronie sumienia" przewidywał kary więzienia za "zmuszanie do udziału w praktykach religijnych" i "udział w zbiegowiskach publicznych". Na podstawie dekretu można było więc skazać każdego manifestującego swą wiarę katolika. Dekret ograniczył także wolność działania zakonów i organizacji religijnych - między innymi bardzo prężnie funkcjonującego Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży i Sodalicji Mariańskiej.