Polska nie ma wiecznych przyjaciół
Dmowski odrzucił, dotychczas w Polsce dominujące, poglądy romantyczne. Uważał, trawestując znaną tezę polityki brytyjskiej, że „Polska nie ma wiecznych wrogów ani wiecznych przyjaciół, ma tylko wieczne interesy”.
Kierując się tym poglądem (egoizmem narodowym), postawił na dogadanie się z Rosją. Sam był obywatelem Cesarstwa Rosyjskiego, mieszkańcem podległego carowi Królestwa Polskiego, które w zaborczej nomenklaturze figurowało jako Priwislanskij Kraj. W tej zachodniej prowincji imperium nawet mówienie po polsku nie było dobrze widziane. Dominował kurs na rusyfikację – przede wszystkim w oświacie.
Prowadzenie działalności politycznej było w takich warunkach aktem sporej odwagi. Romanowi Dmowskiemu, synowi prostego brukarza z warszawskiej Pragi, udało się pogodzić to, co praktycznie do pogodzenia nie było. Prowadził niezależną i w znacznej części jawną polską akcję polityczną we wrogim jakimkolwiek przejawom polskości otoczeniu.
Aż do wybuchu I wojny światowej uważał, że podstawowym zadaniem myślących patriotycznie Polaków powinno być niedopuszczenie do odtworzenia się sojuszu Petersburga z Berlinem. Gdyby do tego doszło, Polska musiałaby na długo pożegnać się z marzeniami o niepodległości. Dlatego zwalczał wszystko to, co, jego zdaniem, mogło do takiej współpracy doprowadzić – w tym rewolucyjną irredentę socjalistów Piłsudskiego.
Dmowski niepodległości pragnął ponad wszystko i do niej dążył. Dążył, zasiadając w pierwszym rosyjskim parlamencie – Dumie – w roku 1907. Początkowo nieśmiało, a po wybuchu I wojny światowej już jawnie nawoływał do odbudowy państwa polskiego, choć pod berłem cara.