Tego o Leninie na lekcjach historii nie uczyli
Wołodia maminsynek
Był maminsynkiem, uwielbiał ciemne piwo oraz limuzyny ze znaczkiem Rolls-Royce i omal nie zginął z ręki kobiety – biografia Włodzimierza Iljicza Uljanowa, bardziej znanego pod przybranym nazwiskiem Lenin, kryje wiele mniej znanych faktów. 92 rocznica śmierci „wodza rewolucji”, która przypada 21 stycznia, to dobra okazja, by je poznać.
Rodzice rozpieszczali go od najmłodszych lat i uważali przyszłego rewolucjonistę za najzdolniejszego spośród szóstki dzieci. Nawet gdy osiągnął pełnoletność, mógł liczyć na pomoc matki czerpiącej pokaźne zyski z pół naftowych. Regularnie pisał do niej listy z prośbą o finansowe wsparcie, nawet w czasie wojaży po zachodniej Europie.
Maria Aleksandrowna Uljanowa robiła co mogła, by odciągnąć ukochanego synka od niebezpiecznych flirtów z polityką. Kupiła mu wiejski folwark, by zajął się rolnictwem. Gdy jednak za działalność antycarską trafił do więzienia, przysyłała Leninowi paczki żywnościowe w takich ilościach, że ten wręcz zaczął na nią narzekać! „Mam ogromny zapas jedzenia. Na przykład mógłbym otworzyć herbaciarnię” – pisał ironicznie w liście do siostry.