Bez oficjalnego komunikatu
Czołg wydobyto z rzeki po trzech dniach. Odmrażano go w stoczniowym hangarze. Ściągnięto wielki dźwig, by wydobyć wóz i uwięzionych w nim żołnierzy. Czołg był przewrócony gąsienicami do góry i miał otwarty właz. W środku były ciała trzech żołnierzy, czwarty wypadł w chwili katastrofy i utonął wraz z kolegami pod lodem. O tragedii nie można było oficjalnie mówić, ale nie dało się jej ukryć. Ciała żołnierzy wystawiono w klubie przy ul. Mierosławskiego. Zginęli: dowódca czołgu kpr. podchor. (podporucznik) Marian Pudlak, działonowy kpr. (sierż.) Wiesław Stankiewicz, kierowca mechanik st. szer. (sierż.) Roman Tofiluk i ładowniczy st. szer. (sierż.) Henryk Krosno. Stopnie wojskowe podane w nawiasach nadane zostały żołnierzom pośmiertnie.