Komora w szpitalu
Początkowo "niegodnych życia" pacjentów zabijano poprzez zastrzyki ze śmiertelną dawką barbituranów lub morfiny.
Jednak nazistowscy zbrodniarze szybko doszli do wniosku, że jest to sposób mało efektywny. Zaczęto stosować masowe rozstrzeliwania chorych psychicznie, ale z czasem najskuteczniejszą metodą okazały się komory gazowe. Najpierw prymitywne, np. na samochodach przypominających wozy meblowe, później stacjonarne, lokalizowane na okupowanych terenach polskich, m.in. w szpitalu psychiatrycznym w Owińskach koło Poznania, Świeciu czy Kocborowie. Mordowano tam zarówno pacjentów narodowości polskiej, jak i niemieckiej.
Choć uśmiercano tysiące osób, akcję długo udawało się utrzymać w tajemnicy. Rodziny ofiar były powiadamiane o śmierci bliskich listownie. Treść pisma zawsze brzmiała tak samo: "Przyczyną śmierci był wylew krwi do mózgu. Można przypuszczać, iż dalsze życie tej ciężko chorej osoby byłoby dla niej jedynie katorgą. Dlatego też powinniście ten zgon potraktować Państwo jako wybawienie. Ze względu na groźbę wybuchu epidemii w naszym zakładzie, policja zarządziła natychmiastową kremację. Prosimy o wskazanie nam cmentarza, na który dostarczona będzie urna z prochami".