DziewczynyWoodstock

Woodstock

None

Woodstock
Źródło zdjęć: © Arek Drygas

1 / 7

Przystanek Woodstock

Obraz
© Arek Drygas

O Przystanku Woodstock od lat pisze się i mówi dużo, a nawet bardzo dużo. Szczególnie w kategoriach sensacji, abstrahując już od tego, że niektóre media świadomie wypaczają obraz Przystanku, manipulują informacjami o nim czy wręcz podają nieprawdziwe informacje. Nie ma jednak sensu wchodzić tu w żadne polemiki, bo to ani czas, ani miejsce na to. Bardziej na miejscu będzie zwrócenie uwagi na to, że Przystanek w istocie jest olbrzymim przedsięwzięciem organizacyjno-logistycznym, które nie ma sobie równego w Polsce.

Przygotowania do Przystanku zaczynają się niemal zaraz po kolejnym Finale Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy – dosłownie w kilka dni po nim Jurek Owsiak – sprawca i motor napędowy sierpniowej imprezy – zwołuje "naradę wojenną", w której bierze udział cała stała ekipa Fundacji. Cała, bo każdy jest w Woodstock zaangażowany i każdy już na miejscu ma przydzielone zadanie. Potem zaczynają się jazdy do Kostrzyna (do 2003 roku Żar) i dogadywanie spraw z lokalnymi władzami, rezerwacja hoteli, wytyczanie terenu pod Przystankowe pole – słowem precyzowanie wszystkiego, co konieczne jest do zorganizowania tak wielkiej imprezy.

Na miesiąc przed Przystankiem nic w Kostrzynie nie wskazuje na to, że zwali się do niego kilkaset tysięcy luda. Na mniej więcej trzy tygodnie przed "godziną zero" teren festiwalu powoli zaczyna budzić się do życia – pojawiają się pierwsze samochody oznaczone Orkiestrowymi serduszkami, zjeżdżają się TIRy dowożące elementy głównej sceny. Sceny największej w Polsce, gigantycznej – także w opinii zagranicznych wykonawców, którzy przecież niejedno już widzieli i na różnych scenach występowali. Trudno się dziwić, że jej budowa trwa prawie trzy tygodnie, skoro ma 17 metrów wysokości, 60 szerokości i 15 głębokości. Ale to tylko goła konstrukcja – na niej znaleźć się jeszcze musi dekoracja autorstwa Yacha Paszkiewicza, a obok trzy ekrany diodowe: dwa o powierzchni 48 m2 i jeden, centralny o powierzchni 12 m2.

Zobacz również:

* Te niesforne Brytyjki Te niesforne Brytyjki*

* Szkolenie "wojowników śmierci" Szkolenie "wojowników śmierci"*

2 / 7

Przystanek Woodstock

Obraz
© Arek Drygas

Dzięki temu to, co dzieje się na scenie widoczne jest z dosłownie każdego miejsca "pola słoneczników" – symbolu Przystanków Woodstock.

Teren festiwalowy też jest odpowiednio gigantyczny, konieczne jest więc odpowiednie do jego powierzchni nagłośnienie. Na scenie stoi więc aparatura o mocy 100 000 Watów na każdą stronę, z dodatkową linią opóźniającą, dzięki czemu dźwięk bardzo wysokiej jakości dociera do najdalszych zakątków woodstockowego miasteczka. Miasteczka – dobre sobie! – wszak obozuje tam kilkaset tysięcy luda. W komfortowej sytuacji są też muzycy – dzięki backline'owi (tyłom – jak to się w "branży" mawia) – mają idealny odsłuch muzyki płynącej ze sceny.

Jest ona też odpowiednio oświetlona, co zapewnia prawie 800 punktów świetlnych (różnego rodzaju i rozmiaru reflektorów), ważących – bagatela! – prawie 25 ton. Niezła więc musi być konstrukcja sceny, która jest w stanie udźwignąć łączny ciężar nagłośnienia i oświetlenia. I dekoracji, i ekranów, i – na koniec – tych wszystkich, którzy podczas koncertów się na niej znajdą: kapel i ich obsługi, a także ekipy telewizyjnej. Oświetlenie zbiera co roku entuzjastyczne recenzje i bezpośrednich uczestników festiwalu, i tych, którzy Woodstock oglądają tylko w telewizji czy na DVD. Są to recenzje w pełni uzasadnione, jeśli weźmie się pod uwagę fakt, że efekty świetlne projektowane są z bardzo dużym wyprzedzeniem a całością steruje system komputerowy, zapewniający idealne zgranie muzyki ze światłami.

Zobacz również:

* Te niesforne Brytyjki Te niesforne Brytyjki*

* Szkolenie "wojowników śmierci" Szkolenie "wojowników śmierci"*

3 / 7

Przystanek Woodstock

Obraz
© Arek Drygas

Nieporozumieniem byłoby, gdyby tak wielka impreza nie została zarchiwowana – zatem wszystko, co dzieje się na scenach głównej i folkowej oraz w Akademii Sztuk Przepięknych kręci ekipa 60 operatorów a rejestrują 3 wozy transmisyjne najnowszej generacji. Kto nie dojedzie na Przystanek, będzie mógł wszystko zobaczyć w telewizji (niestety tylko dostępnej na razie dla niektórych cyfrowej OTv) lub w internecie. Lub już po Woodstocku na DVD, które wydaje "Złoty Melon" czyli internetowy sklepik działający pod egidą Fundacji.

Na woodstockowe pole rokrocznie zjeżdżają się tłumy ludzi, można by się więc spodziewać, że w takim tłoku nietrudno o niesnaski i zatargi. Przystanek Woodstock jest jednak zdecydowanie najbezpieczniejszą imprezą masową w Polsce, i nie jest to tylko opinia organizatorów, ale policji – polskiej i niemieckiej.

Niezależnie od tego, że na woodstockowym polu punk z metalem wspólnie siorbią chińską zupkę, bezpieczeństwo zapewnia 1000-osobowa ekipa Pokojowego Patrolu. Rzuca się ona w oczy, bo patrolowcy noszą charakterystyczne żółte, czerwone i niebieskie koszulki. I nie są oni tylko od tego, żeby ewentualnie przywoływać festiwalowiczów do porządku, ale przede wszystkim od tego, żeby pomagać – można się do nich zwrócić z dokładnie każdą sprawą. Jeśli tylko mogą, pomogą doraźnie; jeśli zaś nie, to albo skierują tam, gdzie trzeba, albo zawiadomią odpowiednie służby – na przykład medyczne.

Zobacz również:

* Te niesforne Brytyjki Te niesforne Brytyjki*

* Szkolenie "wojowników śmierci" Szkolenie "wojowników śmierci"*

4 / 7

Przystanek Woodstock

Obraz
© Arek Drygas

Bo Przystanek jest zabezpieczony pod każdym względem – w zapewnienie bezpieczeństwa jego uczestników włączone są dokładnie wszyscy, którzy mają na nie jakikolwiek wpływ: strażacy, policja, straż graniczna, SANEPID, służby leśne, wojsko. Najważniejsze są oczywiście służby medyczne, więc na Przystanku funkcjonują trzy punkty medyczne – główny za dużą sceną, który de facto jest czymś na kształt polowego szpitala i dwa ambulatoryjne, na samym polu. Profesjonalną opiekę zapewniają w nich lekarze i pielęgniarze, ratownicy medyczni, GOPR i niemiecka DLRG. Przy czym każdy punkt medyczny wyposażony jest w karetki i quady – te ostatnie pozwalają błyskawicznie dotrzeć w każde miejsce woodstokowego pola.

Niezależnie od tego patrolowcy mają za sobą gruntowne przeszkolenie, z ćwiczeniami włącznie, w zakresie ratownictwa. Można więc powiedzieć, że nad zdrowiem festiwalowiczów czuwa ponad tysiącosobowa ekipa.

To wszystko oczywiście kosztuje. I jest to kwestia, która budzi wiele zastrzeżeń, szczególnie ze strony przeciwników Przystanku. Należy więc wyjaśnić, że na Woodstock nie idzie ani jeden grosz z tych, które trafiają do puszek w trakcie Finałów. Ta kasa w całości idzie na zakupy sprzętu medycznego. Skąd więc biorą się fundusze? Część – dodajmy, że stanowiąca znikomy procent – wygospodarowuje z własnych środków Fundacja WOŚP.

Reszta to celowe wpłaty darczyńców, środki wypracowane przez wspomniany już "Złoty Melon" oraz przede wszystkim sponsorzy. To oni zapewniają lwią część kasy, za którą co roku kręci się Przystanek. W kosztach partycypuje też Kostrzyn – dzięki Przystankowi ma możliwość występowania o unijne środki przeznaczone na współpracę przygraniczną. A Przystanek Woodstock spełnia przecież wszystkie stawiane takiej współpracy wymagania.

Zobacz również:

* Te niesforne Brytyjki Te niesforne Brytyjki*

* Szkolenie "wojowników śmierci" Szkolenie "wojowników śmierci"*

5 / 7

Przystanek Woodstock

Obraz
© Arek Drygas

Spełnia, bowiem z roku na rok rośnie liczba Niemców, którzy coraz tłumniej odwiedzają Kostrzyn – w zeszłym roku było ich ponad 70 tysięcy. Nie tylko jednak oni bawią się w Kostrzynie, spokojnie można pokusić się o stwierdzenie, że Przystanek Woodstock integruje całą Europę – w Kostrzynie spotkać można Anglików, Francuzów, Duńczyków, Holendrów, Belgów, Ukraińców, Białorusinów, Rosjan, Włochów. Dość licznie reprezentowane są także i kraje pozaeuropejskie: USA, Kanada, Meksyk a nawet Indie. Przystanek przekracza więc nie tylko europejskie granice. I pomyśleć, że ze strony Fundacji obsługuje Woodstock raptem czterdzieści kilka osób – 22 etatowych pracowników Fundacji, reszta to wolontariusze, którzy pracują za zwrot kosztów podróży, michę 3 razy dziennie i dach (przeważnie namiotu) nad głową.

Oczywiście jeśliby doliczyć do tego całą obsadę techniczną firm obsługujących imprezę, to zebrałoby się kilkaset osób, ale jednak trzon ekipy organizującej Woodstock to tylko tych czterdzieści kilka osób.

Pierwsi woodstokowicze pojawiają się na polu niemal równocześnie z pierwszymi TIRami zwożącymi elementy sceny. W tym roku jest to poznaniak, Sebastian, który przyrzekł sobie, że będzie pierwszy, co mu się w dwóch poprzednich latach nie udało. Na Przystanek poświęcił cały swój urlop. Co zresztą zostało w pewien sposób nagrodzone – był gościem burmistrza Kostrzyna na uroczystym śniadaniu. Do czego się odpowiednio przygotował, bo na Przystanek wziął ze sobą... garnitur! Takie poświęcenie o czymś chyba świadczy, nieprawdaż?

Zobacz również:

* Te niesforne Brytyjki Te niesforne Brytyjki*

* Szkolenie "wojowników śmierci" Szkolenie "wojowników śmierci"*

6 / 7

Przystanek Woodstock

Obraz
© Arek Drygas

Przystanek to nie tylko muzyka i Akademia Sztuk Przepięknych, stawiają się bowiem na nim organizacje pozarządowe, które i prezentują swoje dokonania, i zachęcają woodstockowiczów do włączenia się w ich działalność. W tym roku – co jest nowością – to Fundacja je zapraszała, w poprzednich same zgłaszały chęć udziału w festiwalu.

Woodstockowicze będą się więc mogli spotkać z przedstawicielami Fundacji Mimo Wszystko, Polskiej Akcji Humanitarnej, Amnesty International, Monaru, Górnośląskiego Stowarzyszenia Familia, Poradni Profilaktyczno-Terapeutycznej Jurka Rządzkiego (warsztaty zwalczania gniewu!), Towarzystwa Rozwoju Rodziny, Stowarzyszenia Życie po przeszczepie, Stowarzyszenia Nigdy Więcej (rozgrywki w piłkę kopaną pod hasłem "wykopmy rasizm ze stadionów"), Przystanku Jezus (a tak!), Viva Kultura i Banku Drugiej Ręki.

Woodstockowicze będą więc mieli okazję spotkać się z ludźmi, którzy nie tylko pomagają innym na co dzień, ale i z organizacjami, które pomagają wyjść z uzależnień oraz aktywnie działają na rzecz tego, by nasz świat był po prostu lepszy.

Nikt by jednak na "polu słoneczników" nie przeżył bez zaplecza. Oczywiście zaplecza żywnościowego. Stąd też na terenie Przystanku kilkadziesiąt stoisk gastronomicznych, serwujących jedzonko różne i różniaste: od tradycyjnych kiełbasek z grilla poprzez grillowane mięcha po kanapki (potwornej zazwyczaj wielkości) w przebogatych konfiguracjach.

Wegetarian niezmiennie od lat zaprasza Pokojowa Wioska Krishny, gdzie zresztą jest najtaniej. Nikt nie przeżyłby też na tym skwarze bez wody – nad jej przydatnością do picia czuwa SANEPID. A i z pryszniców leje się ona strumieniami; Żary cierpiały na okresowe niedobory wody, kiedy woodstockowicze gremialnie szli się myć, Kostrzyn tej niedogodności na szczęście nie odczuwa. Zresztą – nie może być źle na Przystanku, skoro zainstalowano na nim 2 bankomaty, 600 kranów, 500 toi-tojek i 25 aparatów telefonicznych, a także nowość: punkt skupu śmieci.

Wielkie sprzątanie po Przystanku będzie więc prawdopodobnie o wiele mniejsze niż zazwyczaj.

Zobacz również:

* Te niesforne Brytyjki Te niesforne Brytyjki*

* Szkolenie "wojowników śmierci" Szkolenie "wojowników śmierci"*

7 / 7

Przystanek Woodstock

Obraz
© Arek Drygas

Przystanek Woodstock to także handel i obok sklepiku "Złotego Melona" w "handlowym pasażu" stoją stoiska z wszelakiego rodzaju gadżetami: koszulkami, pinsami, koralikami, ręcznie robionymi bądź zdobionymi częściami garderoby itd. itp. Handel jest jednak ograniczony – na Woodstocku nie wolno sprzedawać artykułów potencjalnie niebezpiecznych (np. noży i militariów), zakazanych prawem – więc narkotyków czy piractwa oraz zastrzeżonych czyli ze znaczkami WOŚP lub Przystanku Woodstock. Na te trzeba mieć specjalne zezwolenie Fundacji. Nie wolno też handlować – poza wydzielonymi piwnymi ogródkami – alkoholem i napojami bądź jedzeniem w szklanych opakowaniach.

Jak więc naocznie widać Fundacja zadbała nie tylko o ducha uczestników festiwalu, ale i o ich potrzeby bardziej przyziemne: z głodu się nie padnie, bezpieczeństwo zapewnią a w razie czego (tfu! odpukać!) udzielą fachowej pomocy. I jak tu wierzyć tym wszystkim, którzy wypisują bzdury o "przystanku do piekła"?

Jest nadzieja, że tym razem relacje z Przystanku będą bardziej rzetelne, bo ekipa dziennikarzy obserwujących Przystanek liczy 150 osób, reprezentujących wszystkie znaczące czasopisma i rozgłośnie radiowe.

Zobacz również:

* Te niesforne Brytyjki Te niesforne Brytyjki*

* Szkolenie "wojowników śmierci" Szkolenie "wojowników śmierci"*

Komentarze (0)