Królewna z innej bajki
Marek jest 28-latkiem, przedstawicielem handlowym, do niedawna uważał, że jego żona to anioł. Teraz twierdzi jednak, że jest królową śniegu. Ocenia ją jako zimną i wyrachowaną. Czy była taka zawsze?
- Myślę, że ona ma głęboki emocjonalny problem i że jest to wina jej ojca. Teraz mogę już tak powiedzieć. Rozwodzimy się, bo znalazłem kobietę, z którą naprawdę warto żyć. Taką, przy której nie muszę udawać, że jestem o wiele bogatszy niż w rzeczywistości, nie muszę zrywać kontaktów z kolegami, dlatego że są mniej wpływowi niż znajomi jej ojca i ich zepsute bananowe dzieci. W niedzielę mogę znowu chodzić grać w piłkę, a nie tak jak wcześniej udawać, że należymy do wyższych sfer. Tak naprawdę to ja nie przepadam za większością tych ludzi, których przez ostatnie trzy lata poznałem. Banda snobów, którzy udają, że są kimś innym niż są w rzeczywistości. Nie wspominając ojca Angeliki. Facet dorobił się majątku, bo miał hurtownię, ale odbiła mu palma. Wmówił swoje córeczce, że jest jakąś księżniczką. Musiałem się bardzo starać, żeby się wkupić w ich rodzinę. Zaharowywałem się prawie na śmierć. A mogłem już zobaczyć, że coś jest nie tak, kiedy ona nie chciała, żeby nasi rodzice się poznali. Dlaczego nie chciała? Bo
ona moich rodziców się zwyczajnie brzydzi! To nawet nie jest wstyd. A sama bez swojego ojca byłaby nikim. Nie potrafi nawet ugotować obiadu. Tłumaczyłem jej, że może za 5, 10 lat osiągniemy poziom finansowy, dzięki któremu będziemy mogli sobie pozwolić na jej fanaberie, te wszystkie: sprzątaczki, obiadki w restauracjach i drogie wakacje. Nie wiem, jak to się stało, ale odkochałem się. Niestety mam przez nią spore długi...