Kciuk trupa
Przedwojenni przestępcy wierzyli, że ciało zamordowanego człowieka funkcjonuje nawet po śmierci, dlatego należy temu zapobiec, krępując sznurami zwłoki ofiary, zamykając jej powieki i owijając głowę. Nic dziwnego, że w tamtych czasach policja często odnajdywała denatów ze związanymi rękami i nogami.
Przesądy przybierały niekiedy ekstremalne formy. W latach 30. policja ujęła włamywacza, noszącego przy sobie uschniętą ludzką rękę, wykopaną wcześniej z grobu. Pukał nią do drzwi mieszkań, które zamierzał okraść. "Bieg jego myśli był następujący: trup śpi snem wiecznym, najgłębszym ze snów. Przekonany jest więc, że usypiające działanie trupiej ręki pogrąży ludzi w głębokie odrętwienie" - wyjaśniał Zygfryd Türkel.
Wielu ówczesnych złodziei nosiło przy sobie kciuk trupa, który miał uczynić ich niewidzialnymi dla żywych albo ziemię z grobu - rozsypana wokół domu rzekomo usypiała mieszkańców. Przestępcy wierzyli również, że kto dostanie w swe posiadanie włosy i paznokcie innej osoby uzyska nad nią całkowitą moc. Dlatego więźniowie starali się zbierać pozostałości, chować je do pudełek od zapałek, a następnie przemycać z więzienia do rodzin. Przypuszczali bowiem, że w ten sposób demony więzienia stracą nad nimi panowanie i że symbole, przy pomocy magicznej siły, wydobędą uwięzionego na wolność.