DziewczynyLeo Beenhakker

Leo Beenhakker

None

Leo Beenhakker

1 / 6

Leo Beenhakker

Obraz

Co pan wiedział o Polsce przed przyjazdem do nas?
Szczerze mówiąc – niewiele. Miałem przyjemność pracować przez trzy lata w Feyenoordzie Rotterdam z Jurkiem Dudkiem. Odwiedziłem też wcześniej kilka razy Polskę, co wiązało się z moją trenerską pracą. Ale te wizyty sprowadzały się jedynie do schematu: lotnisko – hotel – stadion. Wiedziałem jednak, że polska reprezentacja może grać dużo lepiej, niż wskazywałyby na to jej ostatnie wyniki. Że ma wielu dobrych i utalentowanych zawodników. To było dla mnie interesujące wyzwanie. Dlatego zdecydowałem się przyjąć propozycję Polskiego Związku Piłki Nożnej.

Jak idzie panu nauka języka polskiego?
Jest niemożliwy do nauczenia! Mówię płynnie czterema językami. Ale polskiego nie jestem się w stanie nauczyć. Przykro mi…

Polacy lubią podkreślać, że gościnność jest jedną z ich cech narodowych. Ale pan chyba nie miał okazji na początku tego doświadczyć. Na konferencji prasowej zaraz po podpisaniu kontraktu próbowano przypominać panu głównie porażki, a nie sukcesy. To było trochę niegrzeczne…
Trochę? To było bardzo niegrzeczne! Wydaje mi się, że dla niektórych ludzi problem stanowi już fakt, że ktoś w ogóle dał mi… paszport. Nie wiem, z czego wynikają ich archaiczne poglądy i przyzwyczajenia – z zazdrości, frustracji? Pewnie dalej nie zdają sobie sprawy, że jest już 2007 rok, a miliony Polaków pracują na całym świecie. Z kolei obcokrajowcy przyjeżdżają pracować i żyć w ich kraju. Dlatego pierwsze dwa, trzy miesiące nie były dla mnie zbyt przyjemne. Ale nigdy nie uciekam. Mam naturę wojownika, a nie tchórza. To był mój osobisty problem i poradziłem sobie z nim.

Zobacz również

2 / 6

Leo Beenhakker

Obraz

Wielokrotnie pan podkreślał, że w polskim futbolu jest wielu utalentowanych zawodników. Naprawdę pan tam myśli? A może chciał pan w ten sposób dodać piłkarzom pewności siebie i umotywować do pracy?
Mogę prosto udowodnić, że mówiłem prawdę. Wielkie europejskie kluby mają doskonałe rozeznanie co do możliwości młodych, utalentowanych zawodników. W ostatnim sezonie kilku Polaków wyjechało grać do zachodnich drużyn. Przecież szefowie Arsenalu Londyn nie są idiotami, skoro za spore pieniądze kupili z Legii Warszawa bramkarza Łukasza Fabiańskiego. To samo dotyczy Radosława Matusiaka, sprzedanego do włoskiego Palermo, czy Jakuba Błaszczykowskiego, który został piłkarzem Borussii Dortmund. Można jeszcze dodać Pawła Golańskiego, grającego w Steaule Bukareszt, i Grzegorza Bronowickiego z Crvenej Zvezdy Belgrad. Trenerzy tych klubów, decydując się na transfery Polaków, udowodnili to, co wielokrotnie powtarzałem.

Co należy zrobić, żeby polska reprezentacja zaczęła wreszcie odnosić sukcesy? Żeby w każdym meczu grała tak wspaniale, jak z faworyzowaną Portugalią w październiku ubiegłego roku, którą pokonała 2:1 w Chorzowie?
Przede wszystkim zacząć od pracy z młodzieżą. W Polsce są takie same talenty piłkarskie, jak w Portugalii, Anglii czy w Holandii. Problem polega na tym, by odpowiednio te talenty rozwijać. Trzeba poprawić infrastrukturę treningową w klubach. Także tę, której używają dzieci i młodzież. Być cierpliwym i poczekać na efekty. I cały czas podpatrywać najlepszych. Bo piłka, jak cały współczesny świat, nieustannie się zmienia. Trzeba analizować ostatnie mecze i wyciągać z nich wnioski. Nie wracać do przeszłości, bo to nie ma sensu. W Holandii bardzo popularne jest łyżwiarstwo szybkie. Gdy porównamy rekordy w tej dyscyplinie sprzed 10 lat z obecnymi, okaże się, że tamte z powodzeniem osiągają dziś nawet amatorzy. W sporcie postęp jest ogromny i trzeba starać się nadążać za rozwojem danej dyscypliny.

Zobacz również

3 / 6

Leo Beenhakker

Obraz

Reprezentacja Polski gra we wrześniu dwa szalenie ważne mecze, z Portugalią i Finlandią. Jeśli zwycięży, może być bliska awansu, po raz pierwszy w historii, do finałów mistrzostw Europy. Czego potrzeba piłkarzom, żeby to osiągnąć?
Muszą bardziej wierzyć w siebie. Problem polega na tym, że po mistrzostwach świata w ubiegłym roku atmosfera wokół reprezentacji była nie najlepsza. Wciąż wspominano dawne sukcesy, jaki wspaniały zespół miała Polska w 1974 czy 1978 roku. A ja ciągle powtarzam zawodnikom – mamy 2007 rok i nową piłkarską generację. Przestańcie mówić o przeszłości. Zacznijcie myśleć o przyszłości! Zapytajcie siebie: „Czy jestem na tyle dobry, by wygrać najbliższy mecz”? I odpowiedzcie sobie: „Tak, jestem dostatecznie dobry”. Przekonuję ich, że już to udowodnili kilkoma zwycięstwami. I jeśli w to dalej będą wierzyli, mają wspaniałą szansę, by awansować do finałów mistrzostw Europy.

Czy pan wie, że Jerzy Dudek poświęcił panu jeden z rozdziałów swojej autobiografii?
I jak mnie opisał – dobrze czy źle?

Zobacz również

4 / 6

Leo Beenhakker

Obraz

Jako prawdziwego fachowca. Zamieścił też zabawne anegdoty. Czy to prawda, że po objęciu funkcji trenera Feyenoordu Rotterdam zawołał pan kapitana drużyny i kazał wszystkim zawodnikom iść wieczorem się… zabawić?
Piłka to gra zespołowa. W drużynie było sześć czy siedem odmiennych grup kulturowych, narodowościowych. Trudno z nich stworzyć prawdziwą drużynę. Ten problem ma teraz Legia. W klubie jest wielu znakomitych zawodników. Ale każdy z osobna, bo razem nie tworzą prawdziwej drużyny na miarę swoich możliwości. Brakuje koordynacji i komunikacji pomiędzy nimi. W Feyenoordzie miałem właśnie taki problem. Wiedziałem, że muszę zacząć od zintegrowania grupy. Pamiętam, że zawołałem do siebie kapitana Jean-Paula van Gastela, dałem mu trochę pieniędzy i poprosiłem, żeby zabrał zawodników gdzieś na kolację, by wspólnie spędzili przyjemny wieczór. I dodałem, że na pewno nie zapytam następnego dnia, co wczoraj robili.

Dudek przyznaje, że zabawa trwała do białego rana. Dlatego ciężko było piłkarzom zebrać się następnego dnia na trening. Ale dzięki temu upojnemu wieczorowi stali się prawdziwą drużyną!
Właśnie, cel został osiągnięty.

Obrońca Kees van Wonderen zdradził dziennikarzom, co mówiliście na zamkniętym spotkaniu zespołu. Następnego dnia dał mu pan plastikową torebkę z pokarmem dla ptaków, dodając: „Niestety, jest wśród nas papuga, która wszystko klepie na zewnątrz”!
Tak rzeczywiście było. W drużynie musi istnieć wzajemne zaufanie. Nie zawsze mówi się przyjemne rzeczy. Ale gdy rozmawiamy przy drzwiach zamkniętych, nikt z zewnątrz nie ma prawa o tym wiedzieć. Po prostu pewne sprawy muszą pozostać w szatni. To jest także jedna z fundamentalnych zasad budowy drużyny.

Zobacz również

5 / 6

Leo Beenhakker

Obraz

Dudek został niedawno zawodnikiem sławnego Realu Madryt. Powiedział pan kiedyś, że po kilku latach pracy w tym klubie żadna presja nie jest już panu straszna. Czy to znaczy, że polski bramkarz trafił do piłkarskiego raju, czy do piekła?
Zdecydowanie do raju! Gdy zastanawiał się nad przejściem do Realu, rozmawiałem z nim. Powiedziałem mu, że jest kilka wielkich i sławnych klubów na świecie. Ale wśród nich tylko jeden największy – Real Madryt. Dlatego powinien chwytać swoją szansę i podpisać kontrakt. I cieszyć się każdą chwilą tam spędzoną.

Dlaczego tak mało wiemy o pana życiu prywatnym?
Bardzo dobrze. Niech tak zostanie!

Znalazłem tylko jedną wypowiedź na ten temat. Jest pan dumny ze swoich dzieci…
To naturalne. Proszę zauważyć, co dzieje się z obecną młodą generacją. Z jednej strony, dostają od życia wiele szans na realizację swoich zamierzeń. Z drugiej, wiele osób trafia do ciemnej strony życia i nie bardzo radzi sobie z zagrożeniami, z których najgorsze są chyba narkotyki. Dlatego jestem tak dumny z dwójki swoich dzieci, że znalazły się po tej właściwej stronie. Normalnie pracują, potrafią się cieszyć życiem, mają ambicje i je realizują. Po prostu są szczęśliwi.

Zobacz również

6 / 6

Leo Beenhakker

Obraz

A czy pan jest szczęśliwy w Belgii? Dlaczego mieszka pan w Polsce, a nie w Holandii?
Dwa lata temu postanowiłem się przeprowadzić. Holandia bardzo się zmieniła. Przestała mi się podobać panująca tam atmosfera. Za dużo jest agresji w społeczeństwie, które zatraciło pewne fundamentalne wartości, tak charakterystyczne dla Holendrów. Zawsze byliśmy pełni tolerancji i wolności. Otwarci na wiele nowych kultur i narodów, których przedstawiciele osiedlali się u nas. Gdy ja przyjeżdżam pracować do Polski, to akceptuję miejscowe zwyczaje, sposób bycia i życia jej mieszkańców.

I nie mam najmniejszego zamiaru nikogo pouczać i mówić, jakie wartości powinien sobie przyswoić. Wiem, że jestem tutaj gościem. Niestety, w Holandii coraz wyraźniej daje się odczuć, że przedstawiciele obcych kultur i religii, zamiast się asymilować, zaczynają zmieniać nasze podejście do życia. Mnie się to nie podoba. Uważam, że przede wszystkim powinni szanować holenderskie zwyczaje i styl bycia. Tak, niestety, nie jest. Dlatego odnoszę wrażenie, że systematycznie „wyprzedajemy” bogatą kulturę i tolerancyjny stosunek do świata. Dam prosty przykład.

Geje cieszyli się w Holandii tolerancją. Nikomu nie przeszkadzali. A teraz pojawili się przybysze z innych państw, którzy ich nie akceptują. I natychmiast rodzą się problemy, a w konsekwencji napięcia społeczne i niepokoje. Nagle okazuje się, że żyjemy w kraju, w którym już nie ma tej tolerancji i wolności, do której przywykliśmy. Dlatego nie czułem się komfortowo w Holandii.

Postanowiłem przenieść się do Belgii, gdzie atmosfera jest bardziej swobodna, a ludzie mają więcej zrozumienia dla siebie nawzajem. Ale często bywam w Holandii. Do granicy jadę samochodem zaledwie pół godziny, więc nie jest to żaden problem.

Zobacz również

Komentarze (0)