Mistrzowie sportu - ZEW KRWI
– Przez ostatni rok nadawałem się bardziej na wózek inwalidzki niż na ring. Miałem najpierw rozwalony lewy bark, później prawy, potem pękniętą kostkę lewej dłoni. Trudno było mi się normalnie poruszać, nie mówiąc już o boksowaniu. Co prawda nigdy nie jest tak, że wychodzi się do walki w 100 procentach zdrowym, bo za ciężko trenujemy, żeby coś zawsze nie bolało, ale bez przesady. Teraz wszystko jest OK – tłumaczy swoją decyzję powrotu na ring Gołota. I rzeczywiście, wystarczy jeden rzut oka, żeby przekonać się, że ostatnio nie wychodził z siłowni. Jak twierdzi, „masę mięśniową robi już od kilku miesięcy”. – Miałem tylko tydzień przerwy na narty w Szwajcarii, ale dzień po powrocie znowu się katowałem. Trudno się dziwić, że narzucił sobie taki reżim. Jego rywalem ma być 26-letni Mike Mollo. Wychowanek jego byłego trenera Sama Colonny.
03.07.2007 | aktual.: 03.07.2007 11:41
Stary wilk znów walczy
Gołota zaczyna niemal od nowa. Colonnę zastąpił Buddy McGirt, swego czasu mistrz ringu, który trenował takich bokserów, jak Antonio Tarver, Mike Tyson, Arturo Gatti czy Laila Ali, córka wielkiego Muhammada Alego. Przygotowywał też do dwóch walk Tomasza Adamka. Słynny trener jest zadowolony z pracy z Gołotą. – Andrzej jest w dobrej kondycji. Wróci na ring i będzie walczył o mistrzowski pas. To nie ma znaczenia, że za rok stuknie mu czterdziestka. Popatrzcie naEvandera Holyfielda czy Bernarda Hopkinsa. Są starsi od niego, a ciągle walczą.
Swoich bokserów szkoli w Elite Boxing Gym w Vero Beach na Florydzie. Nieduża sala, na ścianach plakaty z gal bokserskich. Powietrze jest tu gorące i wilgotne. Trudno wyobrazić sobie, jak w takich warunkach można wykonać jakąkolwiek czynność, a co dopiero okładać pięściami bez końca worek bokserski. Bardziej powściągliwy w ocenie szans Gołoty jest jego przyjaciel i menedżer Ziggy Rozalski, mieszkający w eleganckiej, wartej cztery miliony dolarów willi w New Jersey, 15 minut samochodem z Manhattanu. – Andrzeja poznałem, kiedy miał kłopoty z prawem. Pobił wtedy kogoś we Włocławku. Mimo to zrobił na mnie dobre wrażenie i postanowiłem mu pomóc. Tak, jak ja, był emigrantem i nie miał tu wielu przyjaciół. Kiedy zaczynał karierę, trenował w mojej siłowni w New Jersey. Rozumiem, że Gołota chce wreszcie zdobyć mistrzowski pas. Ale ciężko będzie mu tego dokonać. To tak, jakby chciał zdobyć Mount Everest. Powtarzam mu, że kiedy dobiega się czterdziestki, powinno się odpoczywać w domu, a nie dostawać po głowie na ringu.
Boks jest dla młodych wilków, to bardzo niebezpieczny sport. Ale Andrzej jest uparty i robi, co chce. Nie słucha nikogo – mówi Ziggy Rozalski. Decyzja o powrocie Gołoty na ring najbardziej ucieszyła Dona Kinga, największego w USA promotora zawodowego boksu. Publicznie powiedział, że daje Polakowi szansę, ale wszyscy wiedzą, że nie o sympatię tu chodzi. Polski bokser jest kurą znoszącą złote jaja. Bilety na walki Gołoty świetnie się sprzedają. Prawo do ich transmitowania chętnie kupują stacje telewizyjne. – Przyjechał do mnie i żalił się, że ludzie wygadują na jego temat głupoty i że nie wierzy już żadnemu promotorowi. Poprosił mnie, abym pomógł mu zacząć wszystko od nowa. Zgodziłem się, ale postawiłem warunek: musi walczyć czysto. Jeśli nie jest w stanie tego zrobić, nici ze współpracy. Obiecał mi to. Gołota przy mnie narodził się na nowo. Jest człowiekiem, który potrafił się podźwignąć i wyjść z najgorszych opresji – zapewnia Don King.
Zobacz również
Pechowa minuta
– King dawał już Andrzejowi kilka razy szansę. W kwietniu 2004 Gołota walczył o pas federacji IBC z Chrisem Byrdem. I świetnie mu szło, jednak sędziowie ogłosili remis, a to oznaczało, że pas zostaje u tego, kto broni tytułu. Potem była walka z Johnem Ruizem o tytuł mistrza federacji WBA w listopadzie 2004. Ruiz dwa razy leżał na deskach, ale to jemu sędziowie przyznali zwycięstwo. – Gdyby Andrzej go wtedy znokautował, wygrałby bezsprzecznie. Niestety, tak się nie stało – wspomina Rozalski, który po tamtej walce wykrzykiwał, że Gołotę ograbiono z mistrzowskiego pasa. Tamtego wieczoru polski pięściarz, czekając na decyzję sędziów, podniósł w zwycięskim geście ramię do góry. Polacy zgromadzeni na trybunach w nowojorskiej Madison Square Garden byli pewni, że został mistrzem świata w boksie. Gdy ogłoszono zwycięstwo Ruiza, Gołota ukrył twarz w dłoniach, nie chciał z nikim rozmawiać. Zaskoczeniem była przegrana Polaka z Lamonem Brewsterem w chicagowskiej sali United Center w maju 2005. Zaledwie po 53 sekundach.
– Nie chcę usprawiedliwiać Andrzeja, ale był wtedy nierozgrzany. Zmarzł, bo długo czekaliśmy na wejście na ring. Nie było w tym jego winy ani trenera Sama Colonny. Niefortunny zbieg okoliczności. Zła organizacja, za którą winę ponosi telewizja HBO – opisuje tamto zdarzenie Rozalski. Marcowy pojedynek z Mikiem Mollo ma być wstępem do walki o pas. Gdyby Gołocie udało się wygrać, awansowałby w bokserskich rankingach. Mollo, który trenuje w Chicago, jest przekonany, że wygra z Polakiem, i drwi sobie z jego bokserskich umiejętności: – W niczym nie przypomina już świetnego boksera, którym był kiedyś. Znokautuję go w jednej z pierwszych rund.
Honor i ból
O powrocie i szansach Gołoty z rezerwą mówi Tomasz Adamek, polski bokser, przed którym rysuje się szansa na wspaniałą pięściarską karierę w USA. Według niego za decyzją Andrzeja stoją dwie rzeczy – bokserski głód i honor: – Andrzej boksuje prawie przez całe życie. A nie walczył już od trzech lat i brakuje mu tego. Doskonale go rozumiem. Nie sądzę, żeby chciał wrócić na ring z braku pieniędzy, bo tych ma pod dostatkiem. On chce udowodnić, że stać go na honorowe zakończenie kariery. Jednak na wielki boks w jego przypadku jest już za późno. Bernard Hopkins i Evander Holyfield, którzy mają po 40 lat, nadal walczą, ale nie są już tymi samymi zawodnikami, co kiedyś. Z wiekiem traci się szybkość, trudniej o kondycję. Młodość to młodość. Zaraz jednak dodaje, że nie boi się o Gołotę, skoro jeszcze niedawno usłyszał od niego, że marzy o walce z mistrzem wagi ciężkiej federacji WBA Nikołajem Wałujewem. Rosyjskim bokserem zwanym Bestią ze Wschodu, który mierzy 213 cm i waży 150 kg. Czy jednak Gołota wytrzyma taką walkę
psychicznie? – Pojedynek z Brewsterem przegrał, bo nie był przygotowany psychicznie. A to w boksie połowa sukcesu – wyjaśnia Adamek. Gołota ma kłopoty nie tylko z psychiką. Od czasu, gdy osiem lat temu miał wypadek samochodowy, szwankuje mu prawe ramię. Amerykańscy lekarze orzekli nawet, że kariera bokserska Polaka jest skończona, ponieważ następuje zamieranie mięśnia i lewą ręką nie zada już nigdy silnego ciosu. Prawdziwego cudu dokonał wtedy masażysta z Chicago, Leszek Samitowski, prywatnie przyjaciel Gołoty. Przez dwa lata, codziennie masował ramię pięściarza. – Andrzej właściwie wszystkie najpoważniejsze walki stoczył z niesprawnym lewym ramieniem. Nie kontrolował tej ręki, nie był w stanie wykonać poprawnie gardy ani zadać silnego ciosu. Lewa ręka jest bardzo ważna, bo przygotowuje całą akcję. Andrzej jest skryty i nigdy nie mówił dziennikarzom, że coś mu dolega. A w ósmej rundzie walki z Chrisem Byrdem urwał przyczep krótkiej głowy bicepsa w lewej ręce. Musiał się potem poddać zabiegowi chirurgicznemu
– opowiada Samitowski, który uważa, że Gołota jest teraz w dobrej formie. – Ma bardzo mocną budowę ciała, może jeszcze przez kilka lat boksować. Podobne ocenia aktualne możliwości Polaka jego były trener Sam Colonna. – Andrzej pokazał się na sali treningowej przed świętami Bożego Narodzenia. Trenował z workiem ważącym ponad 200 funtów. Był bardzo szybki. Jego lewe ramię wyglądało o wiele lepiej niż wtedy, gdy walczył z Ruizem i Byrdem – ocenia Colonna, który przygotowuje teraz do walki rywala Gołoty.
Zobacz również
Za co lubimy Gołotę
Gołota jest fenomenem w bokserskim biznesie. Nie zdobył mistrzowskiego pasa, ale jest w Stanach obok Lecha Wałęsy i siłacza Mariusza Pudzianowskiego najbardziej znanym żyjącym Polakiem. Na dodatek, chociaż przegrał swoje cztery najważniejsze walki, to zarobił na nich kilkanaście milionów dolarów. Sukces finansowy zawdzięcza też Ziggy’emu Rozalskiemu, który doradził pięściarzowi kupno budynków w Jersey City. Po ataku terrorystycznym na WTC ich ceny kilkakrotnie poszły w górę. Gołotę zawsze wspierała też żona, Mariola Babicz, z którą ma dwój-kę dzieci, 11-letniego Andrzeja i 16-letnią Olę. Historia ich związku była burzliwa.
Po raz pierwszy pobrali się w 1990 roku w USA. Mariola wiedziała, że nie bierze za męża aniołka. Gołota miał na swoim koncie pobicia, ścigał go polski wymiar sprawiedliwości. Pikanterii sprawie dodaje fakt, że żona Gołoty jest prawnikiem i prowadzi w Chicago kancelarię adwokacką. W 1995 jego małżeństwo rozpadło się, jednak jeszcze tego samego roku Andrzej i Mariola pobrali się ponownie. W 2003 roku Gołotowie znowu się rozwiedli. Obecnie pozostają w przyjacielskich stosunkach i w Chicago pojawiły się plotki, że ponownie się zejdą. Gołota nadal jednak musi pracować nad swoim temperamentem. Latem zeszłego roku został zatrzymany za nielegalne posiadanie 12 pistoletów oraz molestowanie seksualne kobiet.
Gołoty można nie lubić, ale trzeba przyznać, że ma olbrzymią determinację w dążeniu do celu i jest nieobliczalnym bokserem. Doceniają to jego polscy i amerykańscy kibice. Przychodzą na jego walki, niekoniecznie by zobaczyć dobry boks, ale sprawdzić, co nowego „wywinie”. Czy nie ucieknie z ringu, nie zada przeciwnikowi ciosu poniżej pasa, a może wreszcie zostanie mistrzem świata?
Tekst: Jacek Sosnowski, korespondencja z Chicago
Wydanie internetowe www.sukcesmagazyn.pl