CiekawostkiMęskość w proszku

Męskość w proszku

W każdym podręczniku endokrynologii znajdzie się zdanie, że ten męski hormon wpływa na podniesienie poziomu agresywności i sprzyja rozrostowi mięśni, bo stymuluje syntezę białek mięśniowych. Skutek jest taki, że już nie tylko sportowcy i kulturyści faszerują się preparatami testosteronowymi.

Męskość w proszku
Źródło zdjęć: © Jupiterimages

18.06.2007 | aktual.: 18.06.2007 12:03

Z roku na rok na świecie wzrasta sprzedaż specyfików z testosteronem, bo wyczynowcy korporacyjni też potrzebują dopingu w swoim wyścigu po szczeblach. Ale z testosteronem sprawa jest śliska. Choć to synonim męskości i agresywności, bywa kapryśny i przewrotny jak wcielenie kobiecości. Mężczyzna, który pakuje w siebie niekontrolowane dawki syntetycznego testosteronu, może się obudzić któregoś dnia z czymś na kształt kobiecych piersi zamiast rzeźbionego torsu. I żeby było jeszcze perfidniej, na przykład tylko po jednej stronie ciała, bo testosteronowym nadwyżkom obce jest poczucie harmonii. Wszystko dlatego, że organizm ma bardzo rygorystycznie działające mechanizmy kontrolujące równowagę hormonalną. Sam wie, co jest dla niego dobre, i wszelkie próby zakłócania porządku tłumi w zarodku. Po pierwsze, komórki mogą zagospodarować tylko pewną część testosteronu, bo jego wnikaniem do jąder komórkowych sterują specjalne receptory. Jeśli taki receptor zaatakuje wataha cząsteczek hormonu, to i tak wniknie do niego
tylko jedna.

Gdy receptor już ją złapie, zamyka się, a reszta testosteronu trafia do wątroby, gdzie zostaje rozłożona i przygotowana do wydalenia. Mało tego. Receptory testosteronowe są płochliwe jak dziewice i zmasowany atak hormonu sprawia, że się chowają, a nawet całkiem zanikają. Dlatego ci, co zaczęli brać testosteron, wpadają często w błędne koło. Im więcej hormonu przyjmują, tym bardziej są rozczarowani brakiem efektów, bo komórki nie mogą go wykorzystać z powodu strajku receptorów. Co więcej, rezultaty są czasem co najmniej zaskakujące. Testosteron nie rozłożony w wątrobie zostaje zamieniony na żeńskie estrogeny.

Ten kobiecy pierwiastek zaczyna wywracać wewnętrzny świat mężczyzny. Napakowany facet staje się tłusty jak eunuch, bo żeńskie hormony prowokują narastanie tkanki tłuszczowej. Ma go na karku, udach i pośladkach. A bywa też, że choruje na lipomastię, czyli odkładanie się tłuszczu na klatce piersiowej, oraz ginekomastię, czyli pojawienie się gruczołów mlecznych. Młodzi, 15-, 25-letni zwolennicy testosteronowego dopingu mogą się doprowadzić do bezpłodności. Ich organizmy same bowiem produkują duże ilości testosteronu. Jeśli dostają hormon z zewnątrz, zaczynają się zachowywać jak dokarmiane zwierzęta, które przestają się troszczyć o zdobywanie pokarmu.

Mózgi dopingowiczów wysyłają do jąder sygnał zwolnienia albo wręcz zaprzestania produkcji testosteronu. Powstają zmiany w kanalikach nasiennych i słabnie produkcja plemników. Te zmiany, niestety, mogą okazać się nieodwracalne. Panowie po czterdziestce, u których fizjologicznie słab-nie produkcja męskiego hormonu, narażają się na inne niebezpieczeństwo. Sztuczne podwyższanie poziomu testosteronu może uaktywnić komórki nowotworowe prostaty, jeśli te już się pojawiły. A wielu dojrzałych mężczyzn żyje w nieświadomości, że coś niedobrego już dzieje się w ich prostacie, bo nie mają dość wyraźnych objawów. Coraz więcej lekarzy endokrynologów uważa, że organizm wie, co robi, obniżając z wiekiem poziom testosteronu, i lepiej go niefrasobliwie nie podwyższać tylko dlatego, że pięćdziesięciolatek chciałby mieć energię dwudziestoparolatka. Doradzają raczej zaakceptowanie upływu czasu i również jego konsekwencji.

Zobacz również

Obraz

Jeśli perturbacje z testosteronem nie zniechęciły mężczyzn do ręcznego sterowania, zanim zaczną coś przy nim majstrować, powinni zrobić badania poziomu tego hormonu u siebie. Trzeba dać sobie utoczyć trochę krwi. Najlepiej rano, między godziną szóstą a dziewiątą. Wtedy stężenie testosteronu jest najwyższe. Po południu i wieczorem może spaść nawet o 40 procent i badanie nie będzie miarodajne. Każdy mężczyzna ma inną „urodę” hormonalną, a norma jest bardzo szeroka. Wynik jest prawidłowy, gdy mieści się w widełkach: 7,6–34 nmol/l (2,2–9,8 ng/ml). Laboratoria stosują jedną z dwóch jednostek pomiaru. Dlatego właśnie wyniki różnią się liczbami, ale oba oznaczają normę. Warto taki wynik skonsultować z andrologiem i zapytać o zdanie, czy można ewentualnie podnosić swój poziom testosteronu.

Jeśli już, to lepiej łagodniejszym od syntetyku środkiem roślinnym. Buzdyga-nek ziemny (Tribulus terrestris) to roślina od wieków używana, przede wszystkim jako afrodyzjak, w Chinach, Indiach, ale też na europejskich Bałkanach. Stymuluje bowiem przysadkę mózgową do produkcji własnego testosteronu, który wzmaga też przecież libido. Teraz preparaty buzdyganka można kupić w sklepach dla kulturystów i w Internecie. Roślina działa inteligentniej niż syntetyk, który zachowuje się jak tępy ABS i zalewa ciało hormonem. Składniki roślinne postępują mądrzej i nie podnoszą poziomu testosteronu powyżej normy fizjologicznej. Buzdyganek można kupić również w towarzystwie innych składników, np. fitosteroli z kozieradki i czarnuszki, które mają działanie pobudzające wzrost tkanki mięśniowej i łącznej (Megabol Biosterol).

W dojrzałym wieku można sięgnąć po szeroko reklamowany Biosteron. Preparat zawiera dehydroepianoandrosteron (DHEA), słaby androgen, który przekształca się w inne hormony, u mężczyzn także w testosteron.

Glutamina
To suplement głównie dla tych, którzy ćwiczą. Glutamina jest aminokwasem potrzebnym do wzrostu i regeneracji mięśni. Organizm produkuje tę substancję sam, ale konkurują o nią bardzo ważne organy. Przede wszystkim mózg oraz układ immunologiczny. Przy tak silnych rywalach dla mięśni może już nie wystarczyć. Glutamina jest w mięsie i mleku, ale przy intensywnych ćwiczeniach uzupełnianie jej w jedzeniu równałoby się z pochłanianiem kalorii. Stąd sportowcy uprawiający dyscypliny wytrzymałościowe biorą ją w odżywkach. Nie należy tylko przesadzać z dawkowaniem, bo można się nabawić nieprzyjemnych dolegliwości, np. Zaparć.

*Ginkgo biloba * Wyciąg z miłorzębu japońskiego to sprawdzony preparat rozszerzający naczynia i poprawiający krążenie krwi. Zmniejsza też lepkość czerwonych ciałek. Ginkgo zwiększa więc ukrwienie tkanek. Korzysta na tym mózg, który zawsze czerpie najwięcej. Pod wpływem miłorzębu poprawia się pamięć i koncentracja, także wytrzymałość na zmęczenie pracą umysłową. Uwaga! Ekstrakt z ginkgo zmniejsza krzepliwość krwi. Nie można go więc brać razem z aspiryną czy polopiryną.

Zobacz również

Obraz

*L-karnityna * Spalacz tłuszczu. L-karnityna to para aminokwasów, metioniny i lizyny, która wyłapuje cząsteczki kwasów tłuszczowych. Zapędza je do mitochondriów w komórkach, a te przerabiają tłuszcz na energię. Jest jednak warunek – jakieś komórki muszą wysłać sygnał, że potrzebują paliwa. Branie L-karnityny ma sens przed treningiem aerobowym, np. jazdą na rowerze, joggingiem. Wtedy może zwiększyć spalanie tłuszczu o 70 procent. L-karnityna obniża poziom cholesterolu i poprawia jego proporcje. Chroni naczynia krwionośne, reguluje poziom cukru we krwi, uczestniczy w usuwaniu z organizmu toksyn.

*Maca * Bulwa macy ma wszystko, czego potrzeba człowiekowi: cały wachlarz aminokwasów, węglowodany, kwasy tłuszczowe, roślinne sterole, witaminy A, B1, B2, B6, C i E oraz minerały – żelazo, wapń, miedź, mangan, cynk, sód i potas. Do tego fitozwiązki wspomagające walkę z bakteriami, grzybami i regulujące układ hormonalny. Maca przede wszystkim wzmacnia witalność. Stawia na nogi wyczerpanych, poprawia wydolność, pamięć, koncentrację. Preparat jest też stymulatorem wzrostu mięśni, wzmacnia libido i poprawia płodność. Można go kupić w sklepach ze zdrową żywnością.

*Żeń-szeń * To roślina o dużej mocy. Najważniejsze są w niej ginsenozydy, składniki, które zwiększają zdolność hemoglobiny do przenoszenia tlenu oraz sprawiają, że komórki lepiej go wykorzystują. Lepsze dotlenienie wszystkich narządów to zastrzyk energii i zwiększenie wydolności. Pod wpływem ekstraktów z żeń-szenia znacznie później pojawia się w mięśniach kwas mlekowy. Wspomaganie żeń-szeniem przyspiesza też spalanie tłuszczu, daje lepszą odporność na stres. Wzmaga też ochotę na seks, bo ekstrakty z tego korzenia stymulują przysadkę mózgową sterującą hormonami. Możesz sięgnąć po tonik Bodymax żeń-szeń lub dwufazowy suplement dla mężczyzn Promen. Przedawkowanie żeń-szenia daje efekty odwrotne do zamierzonych. Wywołuje senność, bóle głowy, złe samopoczucie oraz nadciśnienie.

*Witaminy i minerały * Panowie potrzebują zdecydowanie więcej witaminy C niż kobiety. Jeśli palisz i w ten sposób zużywasz jej jeszcze więcej, suplementacja jest niezbędna. Mężczyzni powinni dostarczać sobie też witaminy B1, B2 i B6, które regulują pracę układu nerwowego, przemianę materii oraz odpowiadają za wzrost i siłę mięśni. Do zestawu suplementów trzeba też dodać antyoksydanty: witaminę A i E. Cynk i selen to z kolei najważniejsze dla mężczyzn minerały. Pierwszy wzmacnia system odpornościowy, drugi jest antyoksydantem. W parze te dwa minerały zwiększają potencję i płodność. Magnez i potas to druga ważna mineralna para. Zwłaszcza po alkoholu. Magnez w codziennej kuracji uzupełniającej przyda się jako kojący eliksir dla układu nerwowego i wsparcie dla dobrej pracy mięśni, w tym najważniejszego z nich, sercowego. Z kolei wapń najlepiej brać w preparatach razem z magnezem, bo wzajemnie ułatwiają swoje wchłanianie i działanie. Zaś żelazo, miedź, mangan i fluor wpływają na pracę wielu ważnych gruczołów,
budowanie tkanek i wykorzystanie tlenu.

*Koenzym Q10 * Ten składnik potrzebny jest komórkom, by sprawnie wytwarzały energię. Koenzym Q10, inaczej ubichinon, jest więc rezydentem mitochondriów, gdzie odbywają się przemiany energetyczne. Pod warunkiem, że mamy go w wystarczającej ilości. Organizm sam go wytwarza, ale kiedy jest w stresie, produkcja ubichinonu słabnie. Zmniejsza się też wraz z upływem lat. Niedobory mogę wystąpić już po 35. roku życia. Koenzym Q10 podnosi witalność, ułatwia pozbywanie się tłuszczu, chroni serce i naczynia krwionośne, reguluje ciśnienie. Można go więc brać, by dodać sobie energii i jak najdłużej zachować młodość i sprawność kluczowych organów.

*Cholina * To substancja tłuszczowa potrzebna, by powstał neuroprzekaźnik acetylocholina. Bez niej nie ma co marzyć o koncentracji czy pomysłowości. Jej niedobór wywołuje luki w pamięci, obniża sprawność umysłową, może też być powodem kłopotów ze snem. A w stresie i napięciu dwukrotnie zwiększa się zapotrzebowanie na cholinę zużywaną w zastraszającym tempie. Nie wystarczą już żółtka, wątróbka czy inne podroby, które są najlepszym jej źródłem. Wtedy trzeba sięgnąć po suplementy lecytynowe, w których jest cholina. Dostępne są zazwyczaj preparaty lecytyny sojowej. Dodatkową korzyścią łykania lecytyny może być uregulowanie gospodarki tłuszczowej organizmu.

Zobacz również

Obraz
Źródło artykułu:WP Facet
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)