Nie było przeciwnika dla Mariusza
Ubiegłoroczny zwycięzca z Chin, Phil Pfister, dwumetrowy olbrzym o dłoniach wielkości sporej patelni, przez cały rok przygotowywał się tylko pod kątem tych mistrzostw, nie biorąc udziału prawie w żadnych zawodach za wyjątkiem Arnold Classic.
Eliminacje przeszedł łatwo i wszystko wskazywało na to, że będzie faworytem, przynajmniej zachowywał się tak jakby tytuł mistrza świata miał już w kieszeni. Niestety, nie miał pojęcia o tym, że Mariusz Pudzianowski, który dotychczas „regulaminowo” zajmował dalekie miejsca a konkurencji „palców”, tym razem był doskonale przygotowany, bo za namową kolegów skonstruował sobie „palce”, jeszcze cięższe niż te, których używa się na zawodach.
Zamontował je u siebie na podwórku i z uporem godnym mistrza ćwiczył nimi dwa miesiące przed wyjazdem do USA.
Wszyscy, którzy wcześniej wiedzieli o tej słabości Pudziana, nie mogli uwierzyć oczom, gdy zobaczyli, w jakim tempie przyszły mistrz świata rozprawia się z pięcioma kolejnymi „palcami”. A rozprawił się z nimi tak, że nie tylko pokonał Amerykanów i prawie całą resztę, ale ponadto ustanowił nowy rekord świata wynikiem 31 sekund.
Rekord utrzymał się wprawdzie krótko, bo w niedługi czas później odebrał mu go Sebastian (30 s.), ale wystarczyło, aby konkurenci stracili wiarę w siebie.