Trainsurfing w Polsce!
W coraz większym tempie rozwija się hardcorowy sport – trainsurfing. To ekstremalna forma rozrywki dla młodych ludzi. Młodych – ponieważ takie osoby muszą wykazać się nieprzeciętną zwinnością oraz odwagą. Ten „sport” raczkuje dopiero w Polsce, ale już znaleźli się jego amatorzy.
25.10.2007 | aktual.: 09.11.2007 14:32
O wiele lepiej wykształtował się w krajach afrykańskich oraz niektórych państwach Europy. Jeśli chodzi o „czarny kontynent” to rozpowszechnili go ludzie, którzy w ten sposób próbowali oderwać się od beznadziejnego życia. Życia, które nie ma żadnych perspektyw, a nawet najbardziej optymistyczne wersje są czarniejsze, niż kolor ich skóry.
Na czym to polega?
Większość ludzi wsiada do pociągu na dworcu kolejowym i grzecznie siada na siedzeniu, oczywiście wcześniej kupuje bilet. No właśnie – bilet – ale po co? Przecież w każdej chwili można wskoczyć do pędzącego pociągu, i to dosłownie.
Jeśli przyjdzie konduktor i zapyta o dokument przejazdu, to możesz zagrać mu na nosie, otworzyć okno i wyskoczyć. To jest właśnie główną zabawą trainsurfingowców. To takie podróżowanie pociągiem, ale w sposób zupełnie niestandardowy. Wychylają się przez okno i robią uniki przed zbliżającymi się z zawrotną prędkością słupami. Chwytają się elementów pociągu, niczym uchwytów na skałce wspinaczkowej. To wszystko robią bez zabezpieczenia! Nie możesz się pomylić, a jeśli to zrobisz, to już nigdy nie zagrasz w tę grę - przegrasz z życiem.
Trainsurfingowców można nazwać kolejowymi alpinistami. To niewątpliwie faceci, którym należy się szacunek za to co robią. Są bezsprzecznie, najbardziej szalonymi, odstrzelonymi, fristajlowcami, którzy stale narażają swoje życie. To zaledwie jedna z niewielu pochlebnych opinii na ich temat. W rozumieniu innych ludzi, to nieudacznicy życiowi, wandale, nienormalni zwyrole - osoby, które z całą pewnością muszą się leczyć u specjalisty. Na szczęście dla trainsurfingowców, to właśnie ci, którzy mają o nich takie zdanie, są marginesem i nie biorą do siebie niczego.
Zobacz również
* Walki psów (sport zakazany) Walki psów (sport zakazany)*
*Nocne zwyczaje blokowiskNocne zwyczaje blokowisk*
Wypadałoby się zastanowić dlaczego to robią?
Początków tej ekstremalnej zabawy możemy doszukiwać się w Republice Południowej Afryki. Biorąc pod uwagę specyfikę tego kontynentu, a konkretnie perspektywy życiowe, pogłębiającą się biedę, wysoką umieralność na AIDS, zabójstwa i rozboje – to jest to chyba jedna z lepszych rzeczy, które można robić. Plotka głosi, że prekursorem był gość, który o mały włos nie zginął, kiedy został potrącony przez pociąg.
Inni podłapali temat i zaczęły tworzyć się fristajlowe grupki młodych ludzi. Jedną z ważniejszych rzeczy którą chcą osiągnąć to wolność, swoboda i poczucie beztroski. Wskakują na pędzącego, stalowego rumaka i próbują go okiełznać. Przez okno na dach, z dachu na drugi wagon, z niego zjeżdżają twarzą w stronę podkładów kolejowych i to wszystko w zawrotnych prędkościach. Z pewnością towarzyszą temu nieprawdopodobne emocje, ale nie ma się czemu dziwić.
Statystyki są niestety przerażające. Ginie bardzo dużo osób, ale okazuje się, że nie na tyle, żeby zniechęcić pozostałych. Może należy zadać pytanie, czy oni w ogóle chcą żyć, jeśli tak ryzykują swoim życiem? I tu znowu opinie są bardzo różne. Większość osób uważa jednak, że decydując się na uprawianie tej zabawy, akceptujesz pełen regulamin moralny. Punktem pierwszym jest – nie boję się zaglądać śmierci w oczy; punkt drugi – mogę zginąć!
Nie są niebezpieczni i nikomu nie zagrażają. Oczywiście nie robią tego bezpośrednio, ponieważ sporadycznie dochodzi do wypadków, w których można doszukiwać się ich winy.
Zobacz również
* Walki psów (sport zakazany) Walki psów (sport zakazany)*
*Nocne zwyczaje blokowiskNocne zwyczaje blokowisk*
Trainsurfing w Polsce
Zaczyna raczkować dopiero w wielkich metropoliach, gdzie młodzi ludzie chcą robić coś szalonego. Nie jest to koniecznie związane z otaczającą ich rzeczywistością. Pochodzą z różnych rodzin, najczęściej jednak z tych, w których rodzice nie mogą zapewnić im innego zajęcia. Muszą sami sobie radzić, a zabawa na pociągach jest bardzo ciekawa. Podobno jeśli raz tego zasmakujesz, to będziesz dalej chciał bawić się ekstremalnymi zabawkami.
Żeby poznać prawdę, najlepiej uderzyć do źródła!
Wypowiedź trainsurfingowca z Polski
Trainsurfing to maksymalne oderwanie się od rzeczywistości. Wchodząc na dach pędzącego pociągu, tworzymy swoją własną rzeczywistość, swój matrix, którego kody sami tylko umiemy odczytać. Nie jesteśmy wandalami, nie niszczymy pociągów, o co podejrzewają nas SOK-iści. Pragniemy tylko czuć się wolni, a w betonowej dżungli jest to mało realne. Wszędzie gdzie nie pójdziesz otaczają cię ludzie, którzy są zawładnięci przez pieniądz i rywalizację.
My robimy to dla siebie, nikomu nie musimy imponować. Jest to duże wyzwanie, któremu musimy sprostać. Nikt z nas nie jest samobójcą, ale nie ukrywam, że często nasze życie wisi na szali. Jeśli chcesz to robić, rób to z głową. Trzeba obalić mit, który wytworzyły media, że jest to sport dla straconych przez rzeczywistość osób, które nie mają nic do stracenia. Nie jest to nic takiego czym moglibyśmy się chwalić...(koniec)
Rozważając wszystkie aspekty tego tematu, trzeba zauważyć, że jest to meganiebezpieczna zabawa. Jeśli przejdzie ci przez myśl, że mógłbyś to robić, to zastanów się jeszcze trzy razy, idź na pielgrzymkę, później znowu się zastanów i jeśli dalej będziesz na TAK, to można uznać, że jesteś gotowy wskoczyć na kolosalnego rumaka.
Zobacz również
* Walki psów (sport zakazany) Walki psów (sport zakazany)*
*Nocne zwyczaje blokowiskNocne zwyczaje blokowisk*