Kustosza nerwy jak postronki
Nie zawsze jednak było zabawnie. Emerytowany pracownik muzeum wspomina w wywiadzie m.in. podróż do Włoch, podczas której panowały fatalne warunki atmosferyczne, samolot wpadł w gwałtowną burzę. Nie lepiej było po wylądowaniu na miejsce, ponieważ po odbiór dzieła zgłosili się zupełnie inni ludzie, niż agenci, których zdjęcia opiekunowie „Damy z gronostajem” otrzymali wcześniej. A przy transporcie tak cennego zabytku trzeba pamiętać, że zagrożenie czyha z każdej strony. W takim przypadku nawet wylegitymowanie nowych agentów na niewiele się zdało, ponieważ każdy z nich mógł mieć podrobione papiery. Na szczęście na pas startowy zajechała także policyjna obstawa. - To mnie trochę uspokoiło, choć gdy jechaliśmy na Kwirynał, gdzie obraz miał być wystawiony, cały czas zastanawiałem się, czy nagle samochód nie skręci i nie powiezie nas w zupełnie nieznanym kierunku – wspomina Janusz Wałek.
Jednak nie w każdym kraju, tak jak we Włoszech czy Szwecji, odwiedzinom obrazu towarzyszyła policyjna czy nawet wojskowa obstawa. Kustosz wspomina nerwy związane z pobytem w Stanach Zjednoczonych, gdzie w 5-godzinnej trasie między Nowym Jorkiem a Waszyngtonem eskortował ich zaledwie jeden nieoznakowany samochód. - Uspokoił nas jednak jeden z Amerykanów, stwierdzając, że jesteśmy pod dobrą opieką, a co godzinę nasz przejazd jest dyskretnie odnotowywany w kolejnych punktach kontrolnych - tłumaczy Wałek.