Męskie sprawyJak oni zapładniają, czyli o dawcach spermy z internetu

Jak oni zapładniają, czyli o dawcach spermy z internetu

„Uszczęśliwiłem już wiele kobiet i par, teraz czas na ciebie”, „Mam wysokie IQ, wysportowane ciało i świetny materiał genetyczny do przekazania”, „Dyskretnie pomogę w poczęciu dziecka” – internet pełen jest tego typu anonsów zamieszczanych przez mężczyzn oferujących swoje nasienie. Choć specjaliści ostrzegają, że korzystanie z usług niesprawdzonych dawców grozi poważnymi konsekwencjami, handel spermą kwitnie w najlepsze.

Jak oni zapładniają, czyli o dawcach spermy z internetu
Źródło zdjęć: © PAP

20.10.2016 | aktual.: 07.11.2016 13:54

O tym, że Polacy są chętni podzielić się swoim nasieniem, przekonała się niedawno popularna aktorka Joanna Jabłczyńska, która podczas rozmowy z „Faktem” wyznała, że lubi dzieci i od dawna czuje instynkt macierzyński, jednak bezskutecznie szuka porządnego kandydata na ojca. Tabloid postanowił pomóc gwieździe i ogłosił w jej imieniu poszukiwania dawcy wysokiej jakości materiału genetycznego. Od tej pory Jabłczyńska nie może opędzić się od propozycji. „Dostałam naprawdę bardzo wiele e-maili, które wyglądały jak CV. Mężczyźni pisali mi, że są zdrowi, bardzo rodzinni, że również chcieliby mieć dzieci, a taka mama jak ja to jest spełnienie ich marzeń i snów. Mogłabym przebierać w tych CV. Żeby była jasność, nie skorzystałam” – tłumaczyła aktorka w programie „Aleja Sław”.

Jednak w przeciwieństwie do niej wiele kobiet decyduje się na zapłodnienie z użyciem nasienia pochodzącego od dawców oferujących nasienie w internecie. Z różnych powodów. Często są to osoby będące w związkach z bezpłodnym partnerem, a jednocześnie niemogące skorzystać z oficjalnych metod, np. in vitro. Niekiedy bywają to także marzące o dzieciach pary lesbijskie, ale również samotne kobiety, które straciły nadzieję na znalezienie właściwego faceta.

Obraz
© Shutterstock.com

Takie jak 29-letnia Renata, której list krąży po sieci. „Uważam, że to najlepszy moment na dziecko, a nie mam już czasu na szukanie królewicza z bajki. Ciąża po trzydziestce, a już na pewno w okolicach czterdziestki, to nic fajnego. Chcę mieć wystarczająco dużo siły, żeby podołać roli matki” – tłumaczy. „Potrzebuję tylko nasienia i jakkolwiek dziwnie to nie zabrzmi – dam się zapłodnić byle komu. Moim celem jest ciąża i dziecko, a nie zakładanie rodziny. Sama ją sobie stworzę i nikogo do tego nie potrzebuję, bo jestem w pełni samowystarczalna” – dodaje.

„Potrzebuję faceta do zasiania ziarna”

Renata zastanawia się, czym różnił się samotne macierzyństwo od sytuacji kobiety, która zostaje porzucona w ciąży albo zdradzona tuż po porodzie. „Może tym, że ja uniknę koszmarnego rozczarowania i nie będę cierpiała tak jak ona” – odpowiada. „Potrzebuję faceta tylko do zasiania ziarna. Plony zbiorę sama. Nie będę go ścigała, nie chcę alimentów ani jego wkładu w wychowanie dziecka. Po prostu wyświadcz mi przysługę i zapomnijmy o sobie” – zwraca się do potencjalnego dawcy nasienia.

I z dużym prawdopodobieństwem nie będzie długo czekała na oferty, ponieważ w ostatnich latach internetowy „rynek obrotu plemnikami” ogromnie się rozwinął. Powstało mnóstwo stron, na których można znaleźć ogłoszenia osób poszukujących odpowiedniego materiału oraz mężczyzn pragnących podzielić się spermą.

„Chcę coś po sobie pozostawić i przekazać moje geny jak największej liczbie potomstwa. Jestem normalnym facetem, bez obciążeń genetycznych, pragnę pomóc kobietom i parom chcącym mieć dziecko” – tłumaczy 23-letni Krzysztof. „Co mnie skłoniło? Jeśli mam być szczery, to wiem po sobie, jak dziecko potrafi zmienić życie i nadać mu barw. To jest największy skarb. Każdemu życzę takich doświadczeń z własnym potomstwem, a jeśli mógłbym komuś pomóc w podarowaniu tego szczęścia, to będę zaszczycony” – twierdzi. Krzysztof nie zamierza jednak pomagać bezinteresownie. Koszt swojej usługi szacuje na 1000 zł.

Obraz
© Shutterstock.com

O 200 zł tańsze jest nasienie 19-letniego Patryka. „Jestem całkiem przystojny i wysoki, delikatnie kręcą mi się włosy. Mam wielką pasje do lotnictwa i komputerów, planuję w tym kierunku wybrać swoją przyszłą pracę. Lubię czasem sobie wypić piwko z kolegami lub ogólnie miło spędzić czas, ale nie palę ani nigdy nie brałem żadnego rodzaju narkotyków. Regularnie oddaję krew, mam wszystkie niezbędne badania” – reklamuje się młody dawca.

Bardziej altruistyczne podejście prezentuje natomiast Janek, który oczekuje tylko zwrotów kosztu dojazdu w określone miejsce i… tabliczki dobrej czekolady. „Jestem miłym i wesołym chłopakiem, mam różne dyplomy związane z kwalifikacjami sportowymi. Załatwimy sprawę delikatnie i bezstresowo, nie przeszkadza mi, czy kobieta jest młodsza czy starsza. Po udanym zapłodnieniu zrywamy wszelki kontakt, w żaden sposób nie chcę ingerować w wychowanie dziecka” – zapewnia mężczyzna.

Do łóżka z klientką

Z obliczeń 32-letniego Dawida z Radomia wynika, że jest ojcem przynajmniej ósemki dzieci, choć w wersji oficjalnej dla rodziny i znajomych uchodzi za bezpotomnego kawalera. Od czterech lat oferuje swoje nasienie w internecie. – A co się ma marnować? Przecież w tej fabryce produkcja trwa bez przerwy, a ten sposób mogę pomóc ludziom marzącym o dzieciach i przy okazji trochę zarobić – opowiada w rozmowie z Wirtualną Polską.

Za jednorazową usługę żąda 1,5 tys. zł, ale – jak twierdzi – oferuje produkt najwyższej klasy. Jest przystojnym i inteligentnym mężczyzną, dlatego niemal każde spotkanie z potencjalną klientką kończy się finalizacją umowy w sypialni, ponieważ Dawid preferuje naturalną metodę zapłodnienia, czyli klasyczny stosunek seksualny. – Oczywiście to bardzo delikatne i drażliwe kwestie, a ja nie jestem żadnym zboczeńcem, dlatego jeśli zwraca się do mnie małżeństwo, wolę spokojnie przedyskutować sprawę z obojgiem, bo wiem, że może być to dla nich trudne, zwłaszcza mężczyzny, który przecież musi się zgodzić, by partnerka poszła do łóżka z innym facetem – tłumaczy.

Zapewnia, że nie traktuje swojej działalności w kategoriach seksualnych. – Gdyby były inne metody pomocy kobiecie, na pewno bym z nich skorzystał, ale z mojego doświadczenia wynika, że żadne inseminacje za pomocą strzykawki ze spiłowanym końcem nie są tak skuteczne, jak tradycyjne zapłodnienie – przekonuje Dawid.

Przyznaje jednak, że nie wszystkie klientki są na to gotowe. Dlatego dla Dawida i wielu innych „tradycyjnych” dawców dużą konkurencją stały się zestawy oferowane przez jeden z duńskich banków nasienia, które można zamówić bezpośrednio do domu. Najpierw na stronie internetowej określa się pożądane parametry potencjalnego dawcy, np. kolor oczu, włosów lub skóry, wykształcenie czy zainteresowania. Zestaw do samodzielnej inseminacji przychodzi w dyskretnym, tekturowym pudełku z suchym lodem w środku. W środku znajduje się aplikator oraz nasienie.

Nasienie na bank

Internetowy obrót męskim materiałem genetycznym jest praktycznie niekontrolowany, co bardzo niepokoi specjalistów. – To bardzo niebezpieczne praktyki. Wydaje się, że są one konsekwencją braku zorganizowanej edukacji społeczeństwa w tej tematyce – mówi w rozmowie z WP dr Michał Witkowski, ginekolog z Kliniki Leczenia Niepłodności INVICTA. – Należy pamiętać, że handel gametami w sieci jest nie tylko nieetyczny czy nielegalny. Wiąże się także dla obu stron – pary i dawcy – z dużymi zagrożeniami. Dotyczy to w pierwszej kolejności kwestii medycznych. Para korzystająca z oferty internetowej nie ma gwarancji, że nasienie będzie pochodziło od osoby całkowicie zdrowej, wolnej od obciążeń genetycznych, infekcji czy zaburzeń psychicznych. Istotne ryzyko wynika także z braku anonimowości i komplikacji prawnych, w tym dotyczących statusu dziecka czy ojcostwa – dodaje specjalista.

Potwierdzeniem tego ostatniego argumentu jest historia ze Szwecji. Tamtejsza para lesbijek skorzystała z nasienia dawcy. Gdy po kilku latach ich związek się rozpadł, kobieta, która urodziła trójkę dzieci, wystąpiła o alimenty. Wygrała, a alimenty płacić musi... dawca nasienia.

Taka sytuacja może się zdarzyć również w Polsce – brakuje bowiem stosownych uregulowań prawnych. W przypadku małżeństw sytuacja jest dość klarowna – matką jest kobieta, która urodziła dziecko, a ojcem jej mąż, jeśli tylko wyraził zgodę na inseminację lub zabieg in vitro. W przypadku kobiety samotnej lub żyjącej w związku partnerskim, ojcem staje się dawca nasienia. Co to oznacza? Z jednej strony matka dziecka może domagać się od niego alimentów, a z drugiej – potomek ubiegać o prawo do dziedziczenia.

Zdaniem dr Witkowskiego tylko legalnie funkcjonujące banki nasienia zapewniają pacjentom wysoki poziom bezpieczeństwa i zgodny z prawem przebieg procesu leczenia. W profesjonalnym ośrodku duży nacisk kładzie się zwłaszcza na odpowiednią weryfikację kandydatów na dawcę. – Każdy z nich przechodzi szereg badań laboratoryjnych i wywiad medyczny, spotyka się z lekarzem, rozmawia z psychologiem. Dopiero jeśli kandydat pomyślnie przejdzie cały proces, oddaje próbkę, która jest przeznaczana do wykorzystania po okresie kwarantanny – wyjaśnia dr Michał Witkowski.

Ginekolog podkreśla, że skorzystanie z materiału dawcy w procesie leczenia niepłodności w profesjonalnej klinice wiąże się z relatywnie niewielkimi kosztami (ok. kilkuset złotych), zapewnia jednocześnie wysoki poziom skuteczności terapii oraz, co najważniejsze, bezpieczeństwo (medyczne i prawne), zarówno biorczyni, jak i dziecku urodzonemu w wyniku przeprowadzonej terapii.

Dbajmy o spermę

W bankach nasienia dawcy są bardzo mile widziani, jednak nie każdy może nim zostać. Według szacunków nasienie tylko co ósmego mężczyzny nadaje się do zamrożenia i późniejszego wykorzystania. Dlaczego? Wpływa na to styl życia współczesnego faceta, który spędza dużo czasu za biurkiem lub przed telewizorem. Nie stroni także od papierosów i alkoholu.

Normy nasienia przyjmowanego do banku są wyśrubowane znacznie bardziej niż w przypadku biologicznych ojców – w jednym milimetrze musi znajdować się 70-80 milionów plemników. Dla porównania, średni wynik przeciętnego mężczyzny to tylko 20 mln. Gdy jest ich mniej, szanse na potomka drastycznie maleją.

Z najnowszych statystyk wynika, że nawet co piąty polski mężczyzna ma poważny problem z płodnością. Jak poprawić jakość nasienia? Nie powinniśmy np. nosić zbyt ciasnych slipek czy bokserek, które powodują duży ucisk i przegrzewanie genitaliów. Takie majtki podnoszą temperaturę w mosznie, co skutkuje spadkiem produkcji i pogorszeniem jakości spermy. Specjaliści zalecają, żeby – bez względu na modę – wybierać przede wszystkim bieliznę bawełnianą. Dzięki naturalnemu materiałowi ciało ma możliwość oddychania.

Mężczyznom w wieku produkcyjnym nie zaleca się również zbyt częstego przebywania w saunie oraz kąpieli w gorącej wodzie. Regularne przegrzewanie jąder obniża bowiem jakość nasienia, zmniejszając ilość oraz ruchliwość plemników.

Nasze zdolności prokreacyjne osłabia też stres (permanentne napięcie emocjonalne powoduje zmniejszenie produkcji plemników, a te nieliczne, które wyruszą w drogę do komórki jajowej wykazują się zazwyczaj małą ruchliwością i krótkim żywotem), problemy z nocnym wypoczynkiem (naukowcy udowodnili, że mężczyźni, którzy mają trudności ze snem i późno kładą się do łóżka mają nawet o 30 proc. mniej plemników), nadwaga (u facetów dźwigających zbędne kilogramy spada produkcja plemników) oraz skłonność do używek, zwłaszcza papierosów i mocnych trunków, które nie tylko powodują znaczący spadek plemników, ale również kłopoty z erekcją – alkohol wywołuje spadek poziomu testosteronu, a nikotyna zwęża naczynia krwionośne i powoduje skurcz tętnic, które dostarczają krew do ciał jamistych penisa.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (259)